Ostatnio czytam rzeczy nienowe, bo przygotowuję dokumentację o latach 30. XX wieku, o których właśnie piszę, m.in. „Dzienniki" Marii Dąbrowskiej w 13 tomach. To lektura, z której wyłania się zupełnie inna Dąbrowska niż ta, którą znamy. Była spółdzielczynią, działała w rozmaitych kooperatywach. Ciekawie jest poczytać o czymś, co dziś wydaje się bardzo wielkomiejskie i hipsterskie, a świetnie funkcjonowało już 100 lat temu. Zwróciłam też uwagę na to, że w dzienniku Dąbrowska właściwie nie odnotowała istnienia warszawskiego getta w czasie wojny, choć była uważną obserwatorką.
Cieszę się, że ukazała się nowa książka Waldemara Bawołka „Pomarli". Czytam zawarte w niej historie powoli, nie po kolei. To moje nowe olśnienie, Bawołek jest mistrzem opowiadania szczegółem, nastrojem, pięknie buduje zdania. Opowiada o ludziach, którzy odeszli. Od razu przypominają mi się „Umarli ze Spoon River" Edgara Lee Mastersa, trochę zapomniany amerykański poemat, który też polecam.
Podczas pisania słucham grup Velvet Underground i This Is the Kit. Ich muzyka jest na tyle spokojna, że nie rozprasza mnie.
Oglądam mało filmów, za to dużo seriali, całymi seriami, wszystkie nowości. Resetuję się przy nich. Polecam „Sex Education" i „Wiedźmina". Słyszałam wiele krytycznych opinii o tym drugim, a mnie się podobał, z każdym odcinkiem coraz bardziej. Tym bardziej, że jestem fanką sagi Andrzeja Sapkowskiego. Czytałam ją jeszcze w czasach przed internetem, kiedy pytało się w księgarni, kiedy będzie następna część. W serialu podobało mi się zaakcentowanie wątków kobiecych, zawsze zwracam na to uwagę.