Wszystkie ważne dla współczesności nurty myśli politycznej w Europie i Ameryce Północnej mają swoje korzenie w religii. W ramach dominującej tu chrześcijańskiej moralności są jednak w polityce realizowane różne warianty. Nie zrozumiemy współczesnej Francji bez kalwinizmu, Niemiec bez luteranizmu, USA bez purytanizmu, Polski bez tomizmu, Rosji, nawet z czasów komunizmu, bez zrozumienia podejścia wschodniego chrześcijaństwa do Trójcy Świętej i tego, co później Rosja przejęła z teologii katolickiej i protestanckiej, z reformacji i kontrreformacji. Nie zapominajmy również, że islam przywrócił grecką filozofię Europie w sposób zniekształcony. I bez tego również nie zrozumie się Europy.
Dzieje idei religijnych są więc kluczem do zrozumienia nie tylko przeszłości, ale również zsekularyzowanej współczesności. Sekularyzacja jest bowiem zazwyczaj kontynuacją założeń ontologicznych i systemu wartości danej religii, z tą różnicą, że nie jest kontynuacją odwołującą się do Absolutu, lecz zastępującą go innym Absolutem, na przykład Rozumem czy Historią.
W amerykańskim purytanizmie wizja nowego przymierza z Bogiem (oparta na uznaniu przez Boga wolności człowieka jako strony kontraktu) prowadzi do przyjęcia wolności i prawa jako podstaw porządku społecznego i politycznego. W katolickim tomizmie ów fundament wyznacza z kolei antropologia odwołująca się do niezbywalnej godności osoby ludzkiej i wypływającego z niej postulatu sprawiedliwości. Wolność jest tu traktowana jako autonomia, własna przestrzeń.
Rosyjski „gen rewolucyjności" jest efektem zinterpretowania reformacji i kontrreformacji na Zachodzie przez pryzmat wschodniego chrześcijaństwa. Jego fundamentem był bizantyjski nominalizm, epistemologia hipostazy i gnostycyzm. Ze względu na brak doświadczenia augustynizmu w Rosji potraktowano dosłownie luterańskie „usprawiedliwienie przez wiarę" i „wolność bez wolnej woli". Brakiem augustyńskiej tradycji introspekcji tłumaczy się też brak dystansu do wyznawanych idei. Kontekst gnostycki w Rosji (w kręgu niemieckim wyparty przez augustynizm) wzmocnił koncepcję wiedzy jako źródła władzy. W efekcie rewolucyjny imperatyw manipulowania czasem, wydobywania (lub zastępowania) „właściwego istnienia" oraz koncepcja woli (i wiedzy) jako źródła „energii" stały się podstawą paradygmatu rosyjskości; paradygmatu skodyfikowanego i zradykalizowanego przez bolszewików i istniejącego do dziś.
Historia doświadczenia religijnego wyznacza ramy dominującej w danej społeczności kulturowej ontologii. Kluczem jest tu obecność lub brak zetknięcia się z zachodnim nominalizmem. Jego brak (jak w Rosji) czy powierzchowność (jak w Polsce) oznacza nieobecność intelektualnego doświadczenia autonomii formy, co wpływa negatywnie na przebieg instytucjonalizacji. W krajach zachodnich, gdzie nominalizm był żywym doświadczeniem, kluczowy był natomiast sposób zamknięcia ponominalistycznej luki między poziomem myślenia a poziomem działania. W Anglii XV-wieczni dominikanie zinterpretowali ową lukę jako nieredukowalną odmienność logiki obu poziomów, co doprowadziło do postulatu wolności myślenia jako instrumentu indywidualnego przekraczania tego co niemożliwe. Locke skodyfikował to podejście w „Rozważaniach dotyczących rozumu ludzkiego" (książce wyznaczającej kanon liberalizmu), gdzie uznał rozum za najważniejszy przymiot człowieka; w związku z tym każdy system polityczny powinien brać pod uwagę prawa naturalne, przede wszystkim prawo do wolnego myślenia i wypowiadania własnego zdania.
Jak widać, wiara (lub przynajmniej prawo i wartości, które wynikają z religii) ukształtowała zróżnicowaną mapę tożsamości narodowych i oczekiwań wobec polityki (wektory, kluczowe normy, warunki brzegowe). Luterańskie sprzężenie zwrotne między wiarą a łaską podkreśla, że akt wiary zmienia tożsamość człowieka, narzucając mu moralne zobowiązania i wskazując perspektywę przekroczenia norm odwołujących się tylko do instynktu oraz (w najlepszym razie) altruizmu przetrwania gatunku. Akt ten uświadamia człowiekowi, do czego jest zdolny. To jest – być może – owa łaska. Ignorowanie wymiaru metafizycznego zaciera to doświadczenie i cofa nas w ewolucji, ponieważ niszczy wolę i energię skierowaną ku „dobru", a nawet samą zdolność rozróżnienia „dobra" i „zła".
Demokracja nie oznacza tworzenia prawa na poziomie najogólniejszego, wspólnego mianownika tak, aby uwzględnić oczekiwania wszystkich. Nie oznacza też założenia, że w zróżnicowanym społeczeństwie każdy indywidualnie zdecyduje, czy wykorzysta prawne przyzwolenie na to, co w kanonie jego wiary uznaje się za „zło". Istnieją bowiem wyznaczniki „dobra" (szczególnie niezbywalna godność każdej osoby ludzkiej), które są warunkiem przetrwania ludzkości i powinny być też wektorem polityki, wyznaczając kierunek wciąż ponawianych wysiłków doskonalenia instytucji i prawa. Wolność bez takiego warunku brzegowego przekształca się w niebezpieczny (i degradujący) oportunizm oraz niszczy zdolność do buntu wymuszającego na władzy szacunek dla naszej godności. Sprzyja też arogancji „genu rewolucyjności", według którego władza może (i powinna) zastępować (symulować) podmioty historyczne. Sprzyja również arogancji samej władzy: zarówno w przypadku rosyjskiego „genu rewolucyjności" zastępującego Absolut „Logosem historii", jak i w przypadku azjatyckiej metaregulacji. W tym pierwszym wypadku władza aspiruje do roli jedynego podmiotu historycznego w sytuacji, gdy realne podmioty według niej nie wydobyły z siebie „właściwego istnienia". W tym drugim nie ma norm absolutnych i indywidualnych, esencjalnych tożsamości, lecz jedynie metanorma „równowagi", arbitralnie interpretowanej przez władzę, której jedynym ograniczeniem jest szacunek dla ontologii czasu i „właściwej" sekwencji działań.