Irena Lasota: My ze spalonych wsi

Ani grube kreski, ani powszechna zemsta nie należą do tradycji demokracji.

Publikacja: 07.06.2024 17:00

Irena Lasota

Irena Lasota

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

My ze spalonych wsi, my z głodujących miast” śpiewaliśmy w połowie lat 50., maszerując na szkolnych koloniach do miejscowego GS-u, gdzie kupowaliśmy landrynki. Nie pamiętam nawet, od czego skrótem jest GS, ale pamiętam słowa „Marszu Gwardii Ludowej” (skrót GL). Nie było to żadne harcerstwo, nawet czerwone, tylko zwykłe kolonie, nawet nie dla dzieci ze specjalnie uprzywilejowanych domów. Śpiewaliśmy wiele komunistycznych piosenek, polskich i radzieckich, ale ta mi się ostatnio przypomniała, choć nie słyszałam jej od bardzo dawna.

Zemsta nie należy do tradycji demokracji

Byliśmy dziećmi z Dolnego Mokotowa w Warszawie, urodzonymi zaraz po wojnie. Nikt z nas chyba nie był ze wsi, a i sami byliśmy, jak na te czasy, całkiem dobrze odżywiani. Kapuśniak albo zupa wiśniowa, kartofle ze skwarkami albo fasola z podejrzanym sosem pomidorowym i na deser kisiel albo budyń. Pieśń, o ile pamiętam, śpiewaliśmy z entuzjazmem, bo miała proste słowa i była bardzo rytmiczna. „Za głód, za krew, za lata łez / już zemsty nadszedł czas!” – brzmiały dziecięce głosiki.

Czytaj więcej

Irena Lasota: Dlaczego Polska odwraca się od Gruzji?

Pracę maturalną z polskiego pisałam z „Hrabiego Monte Christo”, więc pojęcie zemsty jest mi raczej znane, a czasem nawet bliskie. Ale tak jak Edmond Dantès uważam, że zemsta powinna być wyważona, proporcjonalna, a przede wszystkim indywidualna. Nie podoba mi się więc, kiedy pytam zaprzyjaźnionego dziennikarza, dlaczego wyleciał z pracy, a on mi zdumiony odpowiada: „no bo przecież wyrzucono całą redakcję”.

Oczywiście, wszyscy, tak jak dzieci w piaskownicy, kłócą się o to, kto pierwszy zaczął, ale na to nie ma prostej odpowiedzi. Dwie panie, o których wielokrotnie pisałam i których korupcja zrujnowała prawie ćwierć wieku temu Fundację IDEE, miały nad sobą parasole obu największych partii, a ich specjalnym opiekunem i nauczycielem w wysysaniu pieniędzy z fundacji był wiceminister MSZ w latach 2010–2012. A potem jedna z nich była specjalną pupilką MSZ przy następnym rozdaniu. Takie jest życie.

Niedawno przykro było słyszeć obecnego szefa MSZ mówiącego o „czyszczeniu stajni Augiasza” w kontekście hurtowego odwoływania 50 ambasadorów RP. Czy każdy z nich zasługiwał na taką obelgę?

Niedawno przykro było słyszeć obecnego szefa MSZ mówiącego o „czyszczeniu stajni Augiasza” w kontekście hurtowego odwoływania 50 ambasadorów RP. Czy każdy z nich zasługiwał na taką obelgę? A może niektórzy przysłużyli się Polsce? Czy też nie można robić jajecznicy bez rozbijania jajek? Wszyscy czekają na obiecaną jajecznicę, a może nawet na omlet. Ciekawe, że jedyny protest przeciwko użyciu obraźliwego zwrotu „stajnia Augiasza” usłyszałam z ust oburzonego Adama Michnika. Na YouTubie jest bardzo fikuśna rozmowa Redaktora z panią Marci Shore na imprezie zwanej po polsku Uderzenie. Gwoli prawdy muszę przyznać, że Redaktor był przekonany, że tego epitetu użyli liderzy znienawidzonej przez niego partii przeciwko jego przyjaciołom. Każdy może się pomylić.

Czytaj więcej

Irena Lasota: Rosyjski żołnierz Hemal

„Więc zarepetuj broń / i w serce wroga mierz!” – przypomniało mi się, kiedy przeczytałam, że znana piosenkarka Halina Frąckowiak nie została zaproszona na festiwal w Opolu. Podobno, co wydaje mi się bardzo prawdopodobne, tylko dlatego, że jest wdową po Józefie Szaniawskim, dziennikarzu, który był jednym z najgłośniejszych obrońców pułkownika Ryszarda Kuklińskiego. Już kilka lat po Okrągłym Stole zarysowała się jasna dychotomia: albo jesteś po stronie generała Wojciecha Jaruzelskiego, albo po stronie pułkownika, który wybrał NATO zamiast paktu warszawskiego. Albo jeden był bohaterem, a drugi zdrajcą, albo na odwrót.

Trump będzie chciał się zemścić, jeśli wygra wybory prezydenckie w USA. Przeszkodą będą demokratyczne instytucje

Gruba kreska z 1989 r. nie była prostą linią. Była to falująca linia, opuszczała się dla jednych, podnosiła dla innych. Generałowie Kiszczak i Jaruzelski tworzyli wybrzuszenie, a tacy jak pułkownik Kukliński – dolinę.

U mnie w USA kandydat na prezydenta Donald Trump mówi, że jeśli go wybiorą, to się na wszystkich zemści, i to z nawiązką. I chyba będzie próbował tak robić, a przeszkodą dla niego będą demokratyczne instytucje.

Ani grube kreski, ani powszechna zemsta nie należą do tradycji demokracji. Każdy by chciał być oceniany jednostkowo, czy to komuniści, hitlerowcy, Żydzi, Polacy, Ukraińcy czy miliardy Chińczyków. Nawet hitlerowców, którzy stosowali terror wobec ras, grup społecznych czy narodów, sądzono indywidualnie. Jednych wieszano, innych skazywano na więzienie, a innych nawet uniewinniano. Tak było w Niemczech Zachodnich. W Niemczech Wschodnich gruba kreska uratowała hitlerowców, którzy przyłączyli się do Sowietów.

My ze spalonych wsi, my z głodujących miast” śpiewaliśmy w połowie lat 50., maszerując na szkolnych koloniach do miejscowego GS-u, gdzie kupowaliśmy landrynki. Nie pamiętam nawet, od czego skrótem jest GS, ale pamiętam słowa „Marszu Gwardii Ludowej” (skrót GL). Nie było to żadne harcerstwo, nawet czerwone, tylko zwykłe kolonie, nawet nie dla dzieci ze specjalnie uprzywilejowanych domów. Śpiewaliśmy wiele komunistycznych piosenek, polskich i radzieckich, ale ta mi się ostatnio przypomniała, choć nie słyszałam jej od bardzo dawna.

Pozostało 90% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi