Tomasz P. Terlikowski: Państwowa Komisja ds. Pedofilii wcale nie miała działać

Koalicja rządząca skoncentrowana jest na rozliczeniach, z kolei PiS na obronie Kościoła i swojego stanu posiadania. Wszystkim brakuje czasu, by zająć się skrzywdzonymi przez pedofilów.

Publikacja: 02.05.2024 10:00

Tomasz P. Terlikowski: Państwowa Komisja ds. Pedofilii wcale nie miała działać

Foto: Adobe Stock

Jest afera w Państwowej Komisji ds. Pedofilii. Nowa przewodnicząca oskarża – jak się zdaje na podstawie doniesień medialnych niebezpodstawnie – o mobbing i nadużycia finansowe dwie osoby w niej zasiadające i domaga się ich odwołania. Komisja od prawie roku działa też w niepełnym składzie, bo od dawna premier nie znalazł czasu, by mianować swojego przedstawiciela.

Czytaj więcej

Tomasz Terlikowski: Oczywiste i nieoczywiste w kwestii aborcji

W Komisji ds. Pedofilii liczy się walka o wizerunek i skład

Jeśli do odwołania dwóch członkiń dojdzie (czego nie da się wykluczyć), wakaty będą już trzy, a jeśli nawet odwołania nie będzie, atmosfera może zrobić się na tyle gęsta, że odejdą inni członkowie.

Wizerunkowo też z pewnością nie pomoże temu ciału sytuacja, gdy osoby mające walczyć z przemocą seksualną oskarżane są o przemoc nazywaną mobbingiem. Wszystko to skłania do wniosku, że komisja jest w dramatycznie trudnej sytuacji i nic nie wskazuje na to, by istniało z niej proste wyjście. Trudno sobie bowiem wyobrazić, żeby w komisji, która ma walczyć z przemocą, tolerowano przemoc. Członkowie komisji nie mają też wielkiego wpływu na polityków, którzy – jak widać na przykładzie lekceważenia potrzeby uzupełnienia składu – nie są szczególnie zainteresowani usprawnieniem jej prac.

Wszystko to razem, i piszę to z żalem, uświadamia, że na komisji (to nie znaczy, że na wszystkich jej członkach) ciąży grzech pierworodny, jakim jest czysto polityczny powód jej powołania. Filmy braci Sekielskich sprawiły, że nie dało się ignorować problemu, więc powołano komisję, ale jej uprawnienia, a także skład uzgodniono w taki sposób, by było jasne, że nie będzie ona działać skutecznie.

Koalicja rządząca skoncentrowana jest na rozliczeniach, z kolei PiS na obronie Kościoła i swojego stanu posiadania. Wszystkim brakuje czasu, by zająć się skrzywdzonymi. 

Wszystko wydawało się sprytnie zaplanowane, ale nie przewidziano, że ludzie, których powoła się do komisji, gdy już spotkają się ze skrzywdzonymi, nie będą mogli milczeć i zaangażują się naprawdę. Efekt był taki, że komisja już pod kierunkiem prof. Błażeja Kmieciaka zrobiła wiele, a on sam w prawicowych środowiskach uznany został za zdrajcę, bo nie powołano go przecież po to, by działał, ale by działanie markował. A nie był on jedynym z członków komisji, który z pasją zaangażował się w jej działania.

Tyle że pasja i zaangażowanie to za mało, gdy prawne rozwiązania są przygotowane dla ciała niedziałającego, a politycy nie robią nic, by to zmienić. Najbardziej boleśnie przekonała się o tym jedyna powołana nowa członkini komisji, czyli jej obecna przewodnicząca Karolina Bućko. Nie mam wątpliwości, że zdecydowała się na to zaangażowanie, by pomagać skrzywdzonym, ale szybko zderzyła się z murem prawnych i urzędowych niemożności, a także z problemami, które właśnie zostały ujawnione.

Czytaj więcej

Tomasz Terlikowski: Milczenie mówiące więcej niż tysiące słów

Nie ma politycznej woli, a zatem nie będzie zmian dla skrzywdzonych przez pedofilów 

Dopóki Sejm nie zdecyduje się na stanowcze działania, niewiele się zmieni. Trzeba rozwiązać konflikt w komisji, powołać brakujących członków, oczyścić sytuację prawną. Tylko wtedy może ona zacząć normalnie działać. Nie widać jednak politycznej woli, by to zrobić. Koalicja rządząca skoncentrowana jest na rozliczeniach, z kolei PiS na obronie Kościoła i swojego stanu posiadania. Wszystkim brakuje czasu, by zająć się skrzywdzonymi. Może gdyby pojawił się jakiś nowy medialny skandal, politycy zajęliby się sprawą, ale dopóki go nie będzie, sprawa będzie się ślimaczyć. I to jest najlepszy dowód na to, że zapewnienia o trosce o ofiary są zwyczajną polityczną ściemą.

Jest afera w Państwowej Komisji ds. Pedofilii. Nowa przewodnicząca oskarża – jak się zdaje na podstawie doniesień medialnych niebezpodstawnie – o mobbing i nadużycia finansowe dwie osoby w niej zasiadające i domaga się ich odwołania. Komisja od prawie roku działa też w niepełnym składzie, bo od dawna premier nie znalazł czasu, by mianować swojego przedstawiciela.

W Komisji ds. Pedofilii liczy się walka o wizerunek i skład

Pozostało 90% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi