Na początku grudnia 2023 roku, gdy większość Amerykanów szykowała się już do świąt, w mediach gruchnęła wiadomość, że FBI po szeroko zakrojonym śledztwie aresztowało byłego ambasadora i wieloletniego dyplomatę, zarzucając mu współpracę z obcym rządem. Dzień później konferencję prasową w tej sprawie zwołał sam prokurator generalny. „Departament Sprawiedliwości oskarża byłego ambasadora Stanów Zjednoczonych w Boliwii Victora Manuela Rochę o bycie agentem obcego wywiadu” – powiedział Merrick Garland. „Była to jedna z najgłębiej sięgających i najdłużej trwających infiltracji”, podkreślił prokurator, dodając, że Rocha szpiegował dla kubańskiego rządu. Powołując się na ustalenia śledczych Garland stwierdził, że mężczyzna „wykorzystywał piastowane stanowiska do uzyskiwania dostępu do niejawnych informacji i wpływania na politykę zagraniczną Stanów Zjednoczonych”. Na zakończenie prokurator zapewnił, że zdrada ojczyzny to przestępstwo, które spotka się ze zdecydowaną odpowiedzią.
Zatrzymanie tak doświadczonego dyplomaty było szokiem nie tylko dla jego znajomych. Pokazało bowiem Amerykanom, jak głęboko w systemie potrafią znaleźć się kubańscy szpiedzy. Nie pierwszy raz zresztą.
Czytaj więcej
Chiny intensywnie przygotowują się na śmierć Dalajlamy. Mimo że zgodnie z tradycją duchowy przywódca Tybetańczyków ma się odrodzić w kolejnym wcieleniu, Pekin nie zamierza zdawać się na siłę wyższą i sam chce wybrać jego następcę.
Królowa Kuby i hawańska piątka
Ponad 40 lat – tyle dla Kubańczyków miał pracować Manuel Rocha. Na razie nie wiadomo, jak bardzo zaszkodził amerykańskim interesom, bo to jest obecnie oceniane przez służby, ale w rozmowie z „Wall Street Journal” jeden z jego byłych kolegów dyplomatów mówi, że „dosłownie miał klucze do królestwa”. – Na każdym z zajmowanym przez siebie stanowisku miał dostęp do bardzo wrażliwych danych politycznych. I choć polityka USA na przestrzeni lat nie była dla Hawany trudna do przewidzenia, to posiadanie ważnego urzędnika potwierdzającego różne informacje i szczegóły byłoby nagrodą dla każdego zagranicznego rządu – mówi „Plusowi Minusowi” Fulton Armstrong, były wysoki rangą pracownik amerykańskiego wywiadu na Amerykę Łacińską, a obecnie wykładowca American University.
73-letni dziś Victor Manuel Rocha urodził się w kolumbijskiej rodzinie, która wyemigrowała do Nowego Jorku. W 1981 r. po ukończeniu prestiżowych uniwersytetów Yale i Harvarda, rozpoczął pracę w Departamencie Stanu, gdzie początkowo zajmował się Hondurasem. To wówczas miał nawiązać współpracę z kubańskim wywiadem. W następnych latach Rocha piastował różne stanowiska na Dominikanie, we Włoszech, w Argentynie i na Kubie. Był także członkiem prezydenckiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Zwieńczeniem jego zawodowej drogi było objęcie w 2000 r. funkcji ambasadora USA w Boliwii. Będąc szefem placówki, złamał wszelkie zasady dyplomacji, gdy w trakcie wyborów prezydenckich publicznie zniechęcał Boliwijczyków do głosowania na antyamerykańskiego lewicowego kandydata Evo Moralesa. Tak bezczelne zachowanie przedstawiciela Waszyngtonu tylko przysporzyło Moralesowi dodatkowych głosów. Obecnie eksperci są przekonani, że taki właśnie był zamysł ambasadora.