Gdy w lutym 2023 roku Zgromadzenie Ogólne ONZ głosowało nad rezolucją wzywającą Rosję do natychmiastowego wycofania się z Ukrainy, poparło ją 141 państw. Przeciwko było siedem, a 32, w tym Indie i Chiny, wstrzymały się od głosu. Gdyby sugerować się tylko tym wynikiem, można by uznać, że Moskwa jest na cenzurowanym. I o ile jednak zachodnie demokracje rzeczywiście zerwały z Rosją niemal wszelkie kontakty, o tyle wiele państw, szczególnie z globalnego Południa, które na forum ONZ potępiły Kreml, wciąż utrzymuje z Moskwą relacje, kierując się zasadą „business as usual”. Dzięki temu Rosjanie wciąż są w stanie pozyskiwać pieniądze, by prowadzić wojnę w Ukrainie oraz udowadniać, że wcale nie są pariasem, jak twierdzi się na Zachodzie.
Wymagało to jednak reorientacji działań dyplomatycznych, co zapisano w nowej koncepcji polityki zagranicznej z marca 2023 roku. Można tam przeczytać, że Moskwa zamierza poszukiwać „konstruktywnych” relacji poza Zachodem w oparciu o bardziej wielobiegunowy porządek światowy.
– Rosja do wybuchu wojny miała bardzo rozbudowane struktury dyplomatyczne odpowiadające za prowadzenie spraw handlowych i gospodarczych. Gdy zaczęła się inwazja, wykorzystano je i zaktywizowano biura handlowe przy ambasadach. Świetnie widać to na przykładzie Kaukazu Południowego. W pewnym momencie prawie codziennie przylatywały tam delegacje lokalnego biznesu z różnych podmiotów federacji. Rosyjska dyplomacja, cokolwiek o niej mówić, wykonuje mozolną pracę i odgrywa ważną rolę w utrzymywaniu relacji z zagranicznymi partnerami i kontrahentami – mówi „Plusowi Minusowi” dr Michał Patryk Sadłowski, ekspert ds. obszaru poradzieckiego z Uniwersytetu Warszawskiego, autor książki „Dzieje najnowsze dyplomacji rosyjskiej”.
Koń Putina
W Europie najbliższym sojusznikiem Rosji jest bez wątpienia Białoruś. Od lat Kreml utrzymuje reżim Aleksandra Łukaszenki, wspierając go finansowo i sprzedając mu tanie surowce. Zależność Mińska od Kremla zwiększyła się jeszcze po antyrządowych protestach z 2020 r. Moskwa w zamian za poparcie w kryzysowej sytuacji zażądała od Łukaszenki przyspieszenia integracji obu państw. Dzięki temu zyskała jeszcze większą kontrolę nad Mińskiem.
Świetnie było to widać, gdy zaczęła się inwazja na Ukrainę. Białoruś co prawda nie wysłała do walki swoich żołnierzy, ale aktywnie uczestniczy w rosyjskich działaniach. To z jej terytorium ruszyła część kolumn w stronę Kijowa. Od początku wojny Rosja do bombardowania ukraińskich pozycji wykorzystuje białoruskie lotniska. Na terytorium tego kraju znajdują się również rosyjskie wyrzutnie rakiet, które ostrzeliwują Ukrainę.