Protest za protest, oburzenie za oburzenie, bojkot za bojkot, hejt za hejt… Kiedy ogłoszono, że w roku przyszłym podczas biennale w Wenecji Polskę reprezentował będzie krakowski malarz Ignacy Czwartos, rozległy się lament i krzyki. Reakcja ta wpisuje się w klimat naznaczonej politycznym sporem bezwzględnej wojny o kulturę. Już nie merytoryczne racje, nie jakość dzieła, jego szczerość czy warsztat artysty, tylko uzurpatorsko nadawana pieczęć afiliacji profiluje stanowiska. „Wszystkie zwierzęta są sobie równe, ale niektóre są równiejsze”. A te mniej równe, niech przepadną.
Milczenie bywa oznaką martwoty i otępienia. Znamy milczenie wymuszone z okresu realnego totalitaryzmu. Ale totalitarną pokusę widać też w huraganowym krzyku, w aktach kancelowania słabszych. Stroną słabszą są dziś ci, którzy nie posiadają medialnych instrumentów ekspresji. Mogą sobie do woli pisać na Berdyczów i tak nikt nie usłyszy.
Czytaj więcej
Ministerstwo Kultury zmieniło wystawę w Wenecji. Zapowiedziało konkursy na dyrektorów podlegających mu instytucji - Narodowego Starego Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie oraz Instytutu Teatralnego im. Zbigniewa Raszewskiego w Warszawie.
Do niedawna uważano kulturę unieważniania za przejaw postmodernistycznej wojny gwelfów i gibelinów. Jednak rzeczywistość wyszła poza schemat, co opisał prof. Marek Krajewski w tekście „Cancel culture: unieważniając unieważnianie”. Istnieją kancelujące praktyki, których naturę określić można jako „prosystemową reakcję podmiotów zaniepokojonych demokratyzacją zasobów, których zmonopolizowanie gwarantowało ich hegemoniczne panowanie”. Żyjemy w dobie kapitalizmu afektywnego: walka się toczy o kontrolowanie procesów generowania uwagi oraz reputacji.
Grzech główny
Chciałam napisać kilka zdań o malarstwie Czwartosa, lecz powiedziano mi, że zrobił to kiedyś w „Polityce” Piotr Sarzyński. Ponieważ zgadzam się z każdym jego słowem, po prostu przytoczę najważniejsze: „Ograniczona paleta chłodnych barw, elegancja, hieratyczny, nieco rytualny, ale i podniosły sposób przedstawiania ludzkich sylwetek. I do tego słabość do stosowania symboli, alegorii, zanurzonych gdzieś w historii tekstów kultury. I ową tradycyjną, świadomie przestylizowaną formę wykorzystuje artysta do opowieści o tematach gorących (…) ostatnio, co szczególnie ciekawe, do pogłębionej malarskiej opowieści na temat żołnierzy wyklętych. To malarstwo mocne, ale całkowicie pozbawione zarówno publicystycznych tonów, jak i doraźnych kontekstów. To duża sztuka, by tak gorący społecznie temat ponownie sprowadzić na poziom pogłębionej refleksji i naturalnej wrażliwości. Malarstwo Czwartosa to kontemplacyjno-erudycyjna odpowiedź na czasy, w których obie te ludzkie właściwości pozostają w zaniku”.