Ukrainę ocaliła armia? Nie tylko. Raport RCB, OSW i PISM wskazuje wnioski dla Polski

Ta wojna w zamyśle Putina miała się skończyć w trzy dni, a trwa już ponad 20 miesięcy. Ukraińcy pokazali, że dla ocalenia państwa ważna jest zarówno siła armii, jak i odporność społeczeństwa. Z tego, jak je zbudowali, warto wyciągnąć wnioski.

Publikacja: 10.11.2023 10:00

Polska powinna stworzyć na wypadek wojny system ochrony ludności. W tegorocznym raporcie o stanie sc

Polska powinna stworzyć na wypadek wojny system ochrony ludności. W tegorocznym raporcie o stanie schronów MSWiA i straż pożarna umieściły ponad 230 tys. obiektów, tyle że zaliczyły do nich… piwnice i garaże. Na zdjęciu bunkier przeciwatomowy pod biurowcem w Stoczni Gdańskiej, odziedziczony po PRL

Foto: Karol Makurat/REPORTER

Zacznijmy od kwestii ściśle wojskowych. Chyba czas zastanowić się, dlaczego dzisiaj wojna na wschodzie Ukrainy wciąż znajduje się w impasie. Jeżeli Ukraińcom brakuje nowoczesnej broni i amunicji, to czy w Polsce już teraz powinien być rozbudowywany przemysł zbrojeniowy, a produkcja prowadzona w reżimie wojennym? Czy zwiększać liczbę nowych jednostek wojskowych, czy raczej udrożnić system szkolenia rezerw? Bo prawda jest taka: zawodowi żołnierze wygrywają bitwy, a wojny rezerwiści. To dzisiaj doskonale widzimy w Ukrainie.

Nie jest istotne, czy będziemy mieli na papierze armię 300-tysięczną – jak chce odchodzący minister obrony Mariusz Błaszczak, czy 220-tysięczną – jak ją widzi jeden z liderów Koalicji Obywatelskiej, były szef MON Tomasz Siemoniak. Jako państwo znajdujące się blisko frontu musimy jednak posiadać zdolności bojowe nie mniejsze niż kluczowe europejskie kraje NATO: Turcja, Francja lub Wielka Brytania.

Czytaj więcej

Henryk Grynberg: W Polsce był i znów jest szkodliwy dla niej spisek antyżydowski

Armia, która dysponuje… zamówieniami

Jeszcze kilka lat temu mniej więcej 30 proc. naszego sprzętu wojskowego wyprodukowanego było na podstawie sowieckich licencji. To zmieniło się, gdy wybuchła wojna w Ukrainie. Przestarzałe systemy rakietowe, czołgi, wozy piechoty Polska przekazała wschodniemu sąsiadowi, który odpiera rosyjską agresję. Wysłaliśmy niemal 400 czołgów, ale też nowoczesne armatohaubice Krab. Do Ukrainy pojechało też osobiste wyposażenie żołnierzy, m.in. karabiny Grot, hełmy, kamizelki kuloodporne, wyrzutnie przeciwpancerne i przeciwlotnicze.

Armia nie informuje, jak bardzo przetrzebiła magazyny. W czasie defilady żołnierze wyglądają porządnie, ale gdy sięgniemy chociażby do relacji rezerwistów, którzy wzywani są teraz na ćwiczenia, widać braki w wyposażeniu. Żołnierze dostają karabinki AKM wyprodukowane na bazie pochodzących z lat 50. „kałachów” i tzw. orzeszki, czyli metalowe hełmy z lat 60.

Resort obrony kreśli obraz armii nowoczesnej, która zmienia się i kupuje nowoczesny sprzęt. To prawda. Tyle że luki spowodowanej przekazaniem sprzętu Ukrainie nie da się szybko zasypać. Kupujemy nowe czołgi od Amerykanów i Koreańczyków, systemy rakietowe, samoloty i śmigłowce. Pierwsze egzemplarze trafiają do armii. Nie oznacza to jednak, że żołnierze już są gotowi do ich obsługi i walki. To dopiero przed nimi. Trwa żmudny proces poznawania nowego uzbrojenia i szkolenia, a potem nastąpi wielomiesięczny proces zgrywania załóg i pododdziałów.

Zatem czym dzisiaj dysponuje polska armia? „W głównej mierze zamówieniami. Rozpoczęliśmy proces odnowy, ale wymaga on czasu, tym bardziej że równocześnie pomagamy Ukrainie własnym dostępnym uzbrojeniem. Potrzebujemy przynajmniej pięciu lat konsekwentnego dozbrajania. Musimy dopilnować tempa jego realizacji (…). W pierwszej kolejności powinien on dotyczyć obrony powietrznej, czyli zakupów amerykańskiego systemu obrony powietrznej dalekiego zasięgu Patriot, a także wdrożenia systemu obrony powietrznej średniego zasięgu Narew. Niezmiernie ważnym zamówieniem dokonanym w ostatnich latach są również amerykańskie wyrzutnie HIMARS. Te systemy artylerii rakietowej wysokiej mobilności potrafią precyzyjnie uderzać w ośrodki przeciwnika” – tłumaczył na łamach „Rzeczpospolitej” Arkadiusz Siwko, były prezes Polskiej Grupy Zbrojeniowej.

Przypomniał, że aby nasz sprzęt najwyższej klasy mógł w odpowiedniej liczbie służyć polskiej armii, potrzebny jest program zwiększenia parku maszynowego w zakładach produkujących broń. „Pomoc sprzętowa, jakiej udzielamy Ukrainie, powoduje, że musimy wyprodukować znacznie większą liczbę sprzętu”. Jego zdaniem obecne zakupy zagraniczne „są naturalną okazją do przeprowadzenia transferu technologii do naszego przemysłu i należy to z całą stanowczością wykorzystać”.

Zatem armia przechodzi okres przezbrajania i intensywnego szkolenia. Dzisiaj tylko polityk bez wyobraźni i znajomości realiów jej funkcjonowania może ogłosić, że jesteśmy gotowi do wojny, lub że będziemy mieli w najbliższych powiedzmy dwóch latach największą armię lądową Europy.

Równolegle państwo powinno tworzyć system ochrony ludności, który w Polsce nie istnieje. Problem rozpoczął się ponad rok temu, gdy przyjęto ustawę o obronie ojczyzny, uchylając wiele innych aktów prawnych. Z obiegu prawnego zniknęło m.in. pojęcie obrony cywilnej, czyli formacji, która w czasie wojny ma zapewnić pomoc cywilom, zorganizować ewakuację czy opiekę nad schronami. Te kwestie miała uregulować ustawa o ochronie ludności przygotowywana przez MSWiA Mariusza Kamińskiego, nad którą pracowano przez cały okres rządów PiS, ale ostatecznie nie została przyjęta. Dzisiaj za ochronę ludności odpowiadają tylko straż pożarna i system ratownictwa medycznego.

Gdy w Ukrainie każdego dnia rosyjskie rakiety i drony zabijają ludzi, w polskim prawie nie istnieje nawet pojęcie budowli ochronnej, czyli schronu lub ukrycia. Nie ustalono choćby norm technicznych, jakie powinny obowiązywać przy konstruowaniu takich budowli. Nie przeszkodziło to jednak politykom PiS ogłosić, że w schronach lub innych tego typu miejscach może się ukryć w czasie ataków rakietowych 49 mln osób, czyli więcej niż jest Polaków.

W kwietniu komendant główny Państwowej Straży Pożarnej gen. bryg. Andrzej Bartkowiak i wiceminister MSWiA Maciej Wąsik przedstawili raport o stanie schronów. Zinwentaryzowano 234 735 obiektów budowlanych. Strażacy zaliczyli do nich np. piwnice i garaże w budynkach spółdzielczych, urzędach, obiektach samorządowych lub należących do podmiotów gospodarczych. Wśród nich zalazły się także szkoły i kościoły.

Od lat – co zresztą przyznają urzędnicy MSWiA – nie ma też środków na remonty, wyposażenie lub budowę takich obiektów. Po wybuchu wojny w Ukrainie MSWiA wskazywało, że rozwiązaniem byłoby przyjęcie wspomnianej ustawy o ochronie ludności, w której zapisano m.in. stworzenie specjalnego funduszu z budżetem rzędu 0,1 proc. PKB, czyli 3–4 mld zł rocznie.

Co oznacza odporność?

O ile działania wojenne możemy z pewnym wyprzedzeniem przewidzieć, o tyle w atakach hybrydowych, asymetrycznych (…) nie będzie znaków ostrzegawczych. Jedyną metodą właściwego przeciwdziałania jest zwiększenie odporności, w tym ochrony ludności – stwierdził w trakcie jednego z paneli dotyczących bezpieczeństwa Jacek Siewiera, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Zwrócił uwagę, że odporność państwa to nie tylko kwestia istnienia schronów. – To właściwy system dowodzenia, zaawansowane i zintegrowane środki łączności, dostęp do infrastruktury energetycznej i komunikacyjnej, zdolności logistyczne, rezerwy strategiczne i system ochrony ludności.

Płk Konrad Korpowski, były szef Rządowego Centrum Bezpieczeństwa, definiował zaś odporność „jako zdolności państwa do radzenia sobie z niekorzystnymi zdarzeniami i zagrożeniami, a także zdolności do efektywnej odbudowy po ich wystąpieniu”.

A co o tej odporności mówią nam wydarzenia w Ukrainie? I jaka płynie z nich nauka dla Polski? 

Siła ukraińskiego państwa wynikała m.in. z nieprzerwanego działania administracji publicznej i samorządowej na terenach działań militarnych. To zaś sprawiło, że działały szpitale, transport publiczny, usługi komunalne, rozprowadzono żywność i po rosyjskich atakach przywracano dostawy prądu. Pomogła też decentralizacja – jednostki samorządu terytorialnego wyposażono w środki umożliwiające świadczenie usług publicznych.

„Samorząd terytorialny stał się istotnym elementem systemu odporności państwa, płynnie współpracującym z organami administracji państwowej, a także na poziomie lokalnym – z innymi samorządami oraz społeczeństwem obywatelskim” – uważają autorzy raportu Rządowego Centrum Bezpieczeństwa, do którego dotarliśmy. Został opracowany we współpracy z naukowcami Ośrodka Studiów Wschodnich i Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych właśnie na podstawie ukraińskich doświadczeń.

Ale na początku nie było tak różowo. Gdy 24 lutego 2022 r. wybuchła wojna, w urzędach centralnych zapanował chaos. Brakowało wytycznych, jak się zachować. Wielu urzędników skoncentrowało się na niszczeniu dokumentów. Szwankował system przekazywania informacji, w tym niejawnych, w ramach administracji publicznej. Chaos potęgował brak zasięgu sieci komórkowej na skutek zniszczenia stacji BTS, a także odłączenie operatorów telewizyjnych, radiowych, internetowych „w celu stworzenia próżni informacyjnej”.

Od 2020 r. w Ukrainie funkcjonuje portal i aplikacja mobilna Dija, który umożliwia dostęp online do kilkudziesięciu usług administracyjnych. Za jego pośrednictwem można m.in. wyrobić paszport, dowód osobisty, zmieniać dane dotyczące meldunku etc. Po wybuchu wojny platformę uzupełniono – przez aplikację można było zgłaszać pozycję rosyjskich wojsk, przesyłać zdjęcia uszkodzonych bądź zniszczonych nieruchomości, a także składać wniosek o dotację dla przedsiębiorców, którzy wstrzymali działalność, zarejestrować się jako osoba bezrobotna, złożyć wniosek o grant na rozwój własnego biznesu. To narzędzie pomogło głównie uchodźcom wewnętrznym, którzy tracili dokumenty.

Rosja atakowała nie tylko infrastrukturę krytyczną, lecz także agencje rządowe, dostawców usług telekomunikacyjnych i banki. Narodowy Bank Ukrainy przyjął rozporządzenie „O funkcjonowaniu systemu bankowego w okresie stanu wojennego”. Miało ono na celu zapobieżenie panice i utrzymaniu płynności finansowej banków. Zabroniono wypłat gotówką w walutach obcych, a w hrywnach ograniczono (do 100 tys. hrywien dziennie). W celu uniknięcia odpływu kapitału wprowadzono zakaz przelewów zagranicznych bez zezwolenia. Nie wprowadzono jednak ograniczeń w transakcjach bezgotówkowych wewnątrz kraju. Ponadto wprowadzono stały kurs hrywny wobec dolara na poziomie 29,25 UAH/USD. Depozyty osób fizycznych objęto gwarancją państwa.

„Zapewnienie stabilnego działania systemu bankowego w pierwszych tygodniach wojny (w tym na większości terenów okupowanych) było jedną z kluczowych przyczyn, dzięki któremu państwo ukraińskie się nie załamało. Część banków zdecydowała się na migrację danych do chmury. Problemy były związane jednak z transportem pieniędzy do bankomatów” – zwracają uwagę autorzy raportu RCB.

Stworzono też system wsparcia obywatelskiej samoobrony. Na początku konfliktu rząd udostępnił stronę internetową, która objaśnia sposoby stawiania oporu przez cywilów na terenach okupowanych, m.in. wzniecanie pożarów, akty sabotażu, wytwarzanie koktajli Mołotowa, ale też bojkot imprez publicznych czy strajki. Uruchomiono program wojennego wsparcia finansowego dla osób znajdujących się na terenie działań wojennych lub które utraciły pracę. Dla przedsiębiorców obniżono tymczasowo stawki podatków, wprowadzono system nieoprocentowanych kredytów.

Mimo wojny nie został sparaliżowany transport, chociaż Rosjanie ostrzeliwali rakietami węzły kolejowe – uszkodzenia jednak na bieżąco usuwano. Większym problemem stała się blokada ukraińskich portów, a także ataki na znajdujące się tam magazyny, gdyż przed rosyjską agresją ok. 70 proc. eksportu np. zboża dokonywano drogą morską.

Wnioski dla Polski? Według naszych analityków należy m.in. opracować ustawę o zarządzaniu bezpieczeństwem narodowym. Ponadto stworzyć zdecentralizowany system ochrony ludności funkcjonujący przy założeniu braku łączności i wsparcia ze strony wyższych szczebli administracji. Ich zdaniem należy wzmocnić i doposażyć samorządy m.in. w generatory prądu, lampy, pompy, wyposażenie schronów i noclegowni, narzędzia do robót ziemnych i rozbiórkowych. Ale też wdrożyć system ochrony i naprawy uszkodzonej infrastruktury krytycznej. Istotna jest też „rozbudowa zdolności do funkcjonowania państwa w warunkach pracy zdalnej poza siedzibą urzędu” z wykorzystaniem alternatywnych źródeł internetu.

Analitycy zwracają uwagę, że uregulowania wymaga stan polegający na prowadzeniu działań wojennych bez formalnego pozostawania w stanie wojny oraz bez wprowadzenia przez prezydenta RP czasu wojny. „Warto rozważyć regulacje ułatwiające zwalczanie umundurowanych grup zbrojnych bez oznak przynależności lub posiadających broń nielegalnie, kontrolujących określony teren. Identyczne rozwiązania są potrzebne w zakresie mobilizacji, tak by Siły Zbrojne zyskały możliwość mobilizowania i mobilizacyjnego rozwijania wybranych jednostek wojskowych bądź ich wybranych pododdziałów bez konieczności wprowadzania powszechnej lub częściowej mobilizacji dotyczącej całego terytorium RP lub jego części” – uważają autorzy raportu. Ich zdaniem fundamenty wzmocnienia państwa powinny zostać opisane w narodowej strategii odporności.

Czytaj więcej

Wakacje z zabytkami. Mazowsze, Łódzkie i Świętokrzyskie

Gdy bomby spadają na szpitale

Od początku agresji celem Rosjan stała się ludność cywilna i służąca jej infrastruktura, m.in. medyczna. Mimo to zwiększyła się dostępność pomocy medycznej i rehabilitacyjnej dla obywateli, w tym do elektronicznego systemu opieki zdrowotnej oraz telemedycyny. Oddolnie powstały zespoły ratownictwa działające przy linii frontu.

Rosjanie wielokrotnie dokonywali cyberataków i wystrzeliwali rakiety na szpitale i inne przychodnie. Dlatego błędem okazało się magazynowanie leków i środków medycznych głównie w tych obiektach. To powodowało braki.

Poważnym problemem okazało się leczenie traumy u cywilów i żołnierzy. Jak oceniają eksperci Rządowego Centrum Bezpieczeństwa, którzy przygotowali raport we współpracy z polskimi medykami wspierającymi Ukraińców, 80 proc. zdemobilizowanych żołnierzy potrzebuje wsparcia psychologicznego.

Niektóre szpitale, szczególnie te w pobliżu działań bojowych, nie radziły sobie z dużą liczbą rannych, brakowało też podstawowego personelu. Poważnym problemem okazał się transfer pacjentów w kraju i za granicę. Powodem było dublowanie się próśb o pomoc. „Te same prośby zostały wysłane do wielu organizacji międzynarodowych” – opisali eksperci RCB. Zwracali też uwagę na brak wyszkolenia żołnierzy w kierunku ratownictwa taktycznego TCCC, a nawet zjawiska patologiczne, czyli okradanie transportów medycznych.

Stąd kolejne wnioski: powinno się przeprowadzić „symulacje przechodzenia służby zdrowia ze stanu pokojowego do pracy w sytuacji kryzysowej”. Analitycy postulują też intensyfikację szkolenia personelu specjalistycznego do pracy w takich warunkach, tworzenie rezerw leków i sprzętu, banków krwi, rejestry dawców krwi i narządów. A nawet przygotowanie przekształcenia pojazdów typu pikap, dostawczych, autobusów oraz wagonów do transportu sanitarnego.

Jeszcze przed ewentualnym konfliktem trzeba myśleć o tym, jak zapewnić funkcjonowanie szpitali, gdy zabraknie dostaw prądu, wody i gazu oraz wyposażenie ich w mobilne urządzenia grzewcze. Proponują, aby już teraz zaplanować sieć alternatywnych placówek, które na wypadek wojny mogą przejąć funkcję lokalnych szpitali, a także przygotować rezerwy osób posiadających przeszkolenie medyczne.

Obrona totalna

Fundamentem poparcia Ukraińców dla wysiłku wojennego stał się „silny, powszechny i tradycyjnie rozumiany patriotyzm”. Jeszcze przed wybuchem konfliktu, bo 18 grudnia 2021 r., władze Ukrainy przyjęły niejawny plan obrony państwa na wypadek konfliktu z Rosją; określił on organizację systemu obrony kraju i wsparcie wszystkich podmiotów administracji oraz działania Sił Zbrojnych. Ważnym elementem stało się też wdrażanie od stycznia 2022 r. podpisanej przez prezydenta jeszcze 28 lipca 2021 r. ustawy o podstawach oporu narodowego.

W ten sposób władze opowiedziały się za realizacją koncepcji obrony totalnej. Zakłada ona obronę miejscowości o strategicznym znaczeniu dla potencjału przemysłowego bądź znajdujących się na kluczowych szlakach transportowych. W miastach liczących ponad 900 tys. mieszkańców sformowano brygady Sił Obrony Terytorialnej. Podmiotem kierującym „narodowym oporem” stało się dowództwo Sił Operacji Specjalnych, odpowiedzialne również za prowadzenie operacji informacyjno-psychologicznych. Istotne było także wsparcie regularnych sił zbrojnych przez przeszkolonych ochotników.

Obrona totalna oparta była na edukowaniu obywateli o zagrożeniach niemilitarnych, np. przerwach w dostawie prądu, wody, dostępu do internetu. Formą przeciwdziałania rosyjskiej agresji stała się też organizacja oddziałów partyzanckich operujących na terenach zajętych przez okupanta.

W trakcie ogólnego przeszkolenia wojskowego takie osoby uczą się m.in. jak postępować z bronią i używać jej na polu walki, jak udzielać pomocy przedmedycznej i podstawowej psychologicznej, jak posługiwać się tzw. improwizowanymi ładunkami wybuchowymi. Kształtuje się u nich „stabilne cechy moralne i psychologiczne niezbędne do obrony Ukrainy”. Za organizację szkolenia odpowiada Ministerstwo Obrony wspólnie z lokalną administracją, organizacjami społecznymi i sportowymi.

Czytaj więcej

Wielka ucieczka z Polski Jaruzelskiego

Zdaniem polskich analityków w naszym kraju nadrzędna powinna być idea współdziałania wojsk operacyjnych, WOT, społeczeństwa i administracji publicznej. Ich zdaniem należy uczyć obywateli, jak reagować na zagrożenia, jak się chronić, ale też np. przekonywać do konieczności posiadania zapasów żywności, środków uzdatniania wody oraz środków ochrony osobistej.

Eksperci postulują rozwijanie różnych form powszechnego szkolenia wojskowego. Proponują, by ocenić zasadność objęcia zasadniczą służbą wojskową kobiet na wzór Izraela. Wzorem Finlandii wprowadzić zaś służbę wojskową dla obywateli polskich mieszkających poza granicami kraju. A także stworzyć ramy prawne służby w Wojsku Polskim dla osób bez polskiego obywatelstwa. Tu wzorem mogą być rozwiązania z USA, gdzie taka służba przyśpiesza uzyskanie obywatelstwa.

Wydaje się, że oddający władzę obóz Zjednoczonej Prawicy nie był zdolny do podjęcia takich decyzji. Czy zrobią to ich następcy?

Zacznijmy od kwestii ściśle wojskowych. Chyba czas zastanowić się, dlaczego dzisiaj wojna na wschodzie Ukrainy wciąż znajduje się w impasie. Jeżeli Ukraińcom brakuje nowoczesnej broni i amunicji, to czy w Polsce już teraz powinien być rozbudowywany przemysł zbrojeniowy, a produkcja prowadzona w reżimie wojennym? Czy zwiększać liczbę nowych jednostek wojskowych, czy raczej udrożnić system szkolenia rezerw? Bo prawda jest taka: zawodowi żołnierze wygrywają bitwy, a wojny rezerwiści. To dzisiaj doskonale widzimy w Ukrainie.

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi