John Malkovich nie zawsze jest demonem
Na krakowskim festiwalu Mastercard Off Camera dostał nagrodę „Pod prąd” przyznawaną artystom idącym własną drogą, uciekającym od sztampy. Sam o sobie mówi jednak, że nie ma w nim niczego specjalnego.
Agnieszka Holland: Historia nauczycielką życia, tylko, że nikt jej nie słucha
Pytam więc raz jeszcze: jak w czasie tej ogromnej polaryzacji budować nowoczesne społeczeństwo? Takie, w którym są pani, minister Ziobro i pani Pawłowicz, gdzie mieszczą się aktywiści pomagający ludziom w potrzebie i wygrażający im dzisiaj hejterzy.
Trzeba zmienić władzę, zakopać sztuczne topory wojenne. Już nie pamiętamy, ale przecież te niechęci zaczęły się od jakichś absurdalnych haseł i oskarżeń: „komuniści i złodzieje”, „gorszy sort”. Podzielono nas. A potem, aby podsycać najgorsze emocje, zaczęto szukać kozłów ofiarnych. Najpierw znaleziono uchodźców, na których PiS wygrał wybory w 2015 roku. Potem to byli sędziowie, nauczyciele, lekarze. A wreszcie społeczność LGBT+. Teraz znów są to uchodźcy. Optymistyczne jest, że efekty bywają czasem odwrotne. Na przykład mimo kampanii niechęci akceptacja osób LGBT rośnie. Krótko to zadziałało wyborczo, ale potem ludzie zobaczyli, że to są nasze dzieci, bracia, wujkowie, ciotki. I nagonka przyniosła odwrotny efekt. To samo dzieje się w sprawie praw kobiet. Dzisiaj akceptacja prawa do aborcji nie osłabła, lecz wzrosła. Więc jest nadzieja, jest jakieś światło. Jednak po drodze będą ofiary i wiele jeszcze może się zdarzyć.
Historia niczego nas nie uczy? Kiedyś powiedziała pani, że przestała już działać szczepionka Holokaustu, że zapominamy o korzeniach i skutkach nienawiści.
Historia jest nauczycielką życia, tylko że nikt jej nie słucha. Ale nie ma co narzekać. Trzeba robić swoje. Jestem wdzięczna losowi, że dał mi narzędzie, którym mogę się posługiwać. Że mogę dotrzeć do ludzi.
Przy ostatnim filmie była pani otoczona wieloma młodymi ludźmi. Wierzy pani w nich?
Największą wadą młodego pokolenia w Polsce jest to, że jest tak nieliczne. Oni też różnie widzą świat, ale mają wspólne wartości: są bardzo równościowi, wrażliwi, wyczuleni na krzywdę. Mają ogromną liczbę zalet, tylko brakuje im narzędzi.
Ale chcą głosować na Konfederację.
Bo Konfederacja jawi się im jako partia najbardziej antysystemowa i wolnościowa. Głosują nie dlatego, że Mentzen zapowiada Polskę bez Żydów, gejów i uchodźców, tylko dlatego, że obiecuje im świat, w którym nie będą musieli płacić podatków i sami o sobie zadecydują. Ta generacja jest ofiarą autorytarnego wychowania. Dostali dużo przywilejów, ale mało prawdziwej uwagi. Dlatego cierpią na problemy psychiczne w znacznie większym stopniu niż pokolenia poprzednie. Mają poczucie, że „dziadersi” meblują im przyszłość, co prowadzi ich do frustracji. W dodatku nie umiemy na to nic poradzić. Europa się zwija, a Polska w galopującym tempie. Mamy dziś jeden z najniższych wskaźników przyrostu naturalnego na Starym Kontynencie. Winne jest nakręcanie nienawiści i zakaz aborcji, najostrzejszy w Europie, sprawiający, że kobiety boją się ciąży. Winien jest też brak wiary w przyszłość. Tym się politycy nie zajmują. 500+ i 800+ nic tu nie pomogą.
Co pomoże?
Może się powtarzam, ale także o tym jest „Zielona granica”. O potencjale dobra, który w nas tkwi. Objawił się na przykład, kiedy wybuchła wojna w Ukrainie. Wtedy wszyscy pomagali. Niezależnie od wieku, poglądów politycznych, klas społecznych. Bo większość ludzi poza psychopatami woli swój piękny obraz w lustrze. Dlatego tak ważne jest tworzenie przestrzeni dla tego dobra, które w nas jest. Trzeba się z tym spieszyć.
„Sundown”: Bez happy endu
Michel Franco opowiada o człowieku, który odcina kolejne nici łączące go z życiem. Dlaczego to robi?
Pani zawsze była na cenzurowanym – Jerzy Urban mówił, że prędzej mu kaktus wyrośnie na dłoni, niż Holland zrobi film w Polsce. Musiał wyrosnąć niejeden. Więc może i teraz…?
W dłuższej perspektywie głupie zło nie ma szans. Ale jest jeszcze perspektywa krótsza, o której osoba w moim wieku szczególnie musi myśleć. Dlatego wolałabym, żeby to nie było tak, że „historia udowodni…”, żeby zmiana nastąpiła szybciej.
Wychowała się pani wśród opowieści o Sierpniu’44, pani matka była przecież w powstaniu warszawskim łączniczką. Historia w tragiczny sposób odebrała pani ojca. Sama przeżyła pani kilka dziejowych wstrząsów. Po tym wszystkim stać panią na optymizm?
Ja generalnie jestem pesymistką egzystencjalną. Wiem, że ludzkość jest zdolna do potwornych rzeczy. I wiem, że jeżeli coś takiego jak Holokaust wydarzyło się raz, to podobny koszmar może nagle powrócić. Ale z drugiej strony myślę, że po każdym okrutnym momencie historii, posuwamy się trochę do przodu. Przyznajemy prawa kolejnym grupom: niewolnikom, ciemnoskórym, dzieciom, kobietom, osobom nieheteroseksualnym czy niepełnosprawnym. Teraz włączamy do tego zwierzęta, zaczynamy mówić o ochronie środowiska. Czasem się ten proces cofa, czasem musimy przeżyć jakieś wstrząsy. Ale generalnie świat dalej będzie powoli szedł w dobrą stronę. Oczywiście, zakładając, że nasza planeta przetrwa.