Przygotowania były żmudne po obu stronach – realizatorów przedsięwzięcia, ale też widzów. Nie tylko dlatego, że ci ostatni musieli zapłacić 200 euro więcej za bilet od tych, którzy wybrali tradycyjny sposób na przeżywanie „Parsifala”. Kontakt ze sztuką wspartą najnowocześniejszą technologią wymagał też dodatkowych zabiegów, nieujawnionych w momencie ogłoszenia zapowiedzi, że premiera otwierająca tegoroczny Festiwal w Bayreuth wprowadzi widza w wirtualny świat.
– Rozszerzona rzeczywistość (Augmented Reality) to coś więcej niż lepiej znana technologia VR. W okularach VR czujemy się, jakbyśmy mieli telewizyjny ekran przy twarzy. Jesteśmy w całkowicie zamkniętej przestrzeni, nie ma nic poza nią – tłumaczy twórca inscenizacji „Parsifala”, amerykański reżyser Jay Scheib. – Natomiast AR oferuje wzbogacenie świata analogowego komponentami digitalnymi.
O zdobycie miejsca na wagnerowskie przedstawienia w Bayreuth należy starać się wiele miesięcy wcześniej i tak też było w przypadku tegorocznej premiery „Parsifala”. Dla szczęśliwych posiadaczy biletu oznaczało to jednak początek drogi, jej kolejne etapy odsłaniane były stopniowo. Najpierw otrzymali maila z informacją, że osoby używające okularów nie będą mogły skorzystać z technologii AR, jeśli tradycyjnych szkieł nie zamienią na soczewki kontaktowe.
Kilka miesięcy później przyszła bardziej optymistyczna wiadomość. Okulary AR zostaną spersonalizowane, zatem osoby z wadami wzroku proszone są o podanie dokładnych informacji o rodzaju dioptrii i cylindrów w swoich szkłach okularowych.
W tym czasie trwały prace nad realizacją projektu. – Zaczęliśmy od zbudowania modelu 3D wnętrza budynku festiwalowego, jego digitalnego bliźniaka. W tej cyfrowej przestrzeni zaczęliśmy umieszczać rozmaite obiekty – wyjaśniał w Bayreuth Jay Scheib. – Weźmy na przykład kamień, który można byłoby po prostu tam wrzucić. Nam jednak chodziło o to, by kamień został dopasowany do samej sceny, a potem kierowany w stronę widza powinien stawać się coraz większy.