W1882 r. z Jeżewa, wsi leżącej 8 km od Tykocina, wyruszył niecodzienny pojazd. „Ogromnym wozem drabiniastym nad którym urządzony był dla ochrony od deszczu dach na drążkach, w rodzaju baldachimu”, jechało dziewięć osób „różnego wieku”, zapisał Turysta 1, bo na razie nie ujawniamy jego tożsamości. Turysta 2 widział Stany Zjednoczone i pojazd porównał do beczkowych, krytych płótnem conestog, wagonów, które znamy z komiksów o Lucky Luke’u. Ale tu nie były one rozpowszechnione i zarówno sześciokonny wóz, jak i jego niecodzienni pasażerowie budzili wielkie zainteresowanie. Sądzono, że jadą „akrobaci” albo członkowie trupy teatralnej.
Wóz ominął Białystok od południa i zbliżał się do Bielska Podlaskiego. A stamtąd „krajem otwartym, płaskim” do Hajnówki. „Jak okiem sięgnąć – Turysta 2 zanotował – rżyska, rżyska, łany rozległe, smutne […] wsie wielkie, o porządnych zabudowaniach i jaskrawych, nowo wzniesionych cerkwiach, leżące w środku pól”. Tam właśnie, wspominał Turysta 1, „Lud wiejski upatrując [...] oznaki wysokiego dostojeństwa podróżnych, z pośpiechem ustępował za rów z drogi na pole i [...] bił [...] bojaźliwe pokłony, schylając czoła do swoich kolan”.
Na rogatkach Hajnówki zmienił się krajobraz, „przed [podróżującymi rozciągnęła się] jak gdyby wstęga kiru, której końce szły dalej niż wzrok”, a więc jak i dziś zamajaczył wielki las. Po przejechaniu miasteczka, na wysokości cmentarza, gdzie stają patrole policji albo wojska, podróżnych sprzed niemal 150 lat „ogarnął [...] mrok”. Choć „było jeszcze dość widno – zapisał Turysta 2 – to po drugiej, puszczańskiej stronie Hajnówki gościniec tylko bielił się między dwiema czarnemi ścianami, które jednak o kilkadziesiąt kroków dalej zdawały się zlewać z sobą”. A później już „czarne sylwetki drzew przydrożnych rysowały się ledwie widomie dla oka, a dalej drzewa, opar i ciemność zlewały się w jeden nieprzenikniony bezkształt”. „Wilków wprawdzie mało [...], ale przed rysiem, rzucającym [...] się na kark z drzewa, nie może się uchronić [jeleń]”.
Od wieków Puszcza Białowieska tą arterią wprowadza ludzi wprost do swojego serca.
Czytaj więcej
Pisała z miłości, ale losy książek planowała jak menedżer. Fascynował ją wschód Ukrainy. Rosyjskie zło uznawała za banalne, lecz zbrodnie najeźdźców skrupulatnie dokumentowała. W końcu i ją – Wiktorię Amelinę – Rosjanie zabili.