Na wojnie cierpią nie tylko ludzie. Ukraińskie kundelki, owczarki czy spozierające zza pazuchy koty jawią się jako partnerzy i towarzysze ogólnej, ponadgatunkowej niedoli. W naszej pamięci już na zawsze pozostaną obrazy takie jak ten, gdy cała rodzina ukraińskich uchodźców gnieździ się w samochodzie, a przez tylną szybę majaczy pysk zwierzaka, którego nikt nie zamierza porzucać. Ludzie gotowi byli raczej zostawić cenne rzeczy, dobrowolnie godzili się na jeszcze większe niewygody, aby tylko wziąć czworonoga.
Pamiętamy też apokaliptyczne kadry znad zniszczonego mostu w Irpieniu i ciągnące rzesze uciekinierów, co i rusz ktoś niósł tam psa albo kota. Takich przykładów było dużo więcej i do dziś ukraińskie zwierzęta są nie tylko tematem newsów, ale i obiektem akcji pomocowych, organizowanych również z Polski. I choć trudno przecenić skalę tego wsparcia, wciąż widzimy tylko mały wycinek dużo szerszego zjawiska, na które składają się losy nie tylko zwierząt domowych, ale też gospodarskich, hodowlanych i zwłaszcza dziko żyjących. Badacze, próbując opisać tę sytuację, mówią m.in. o „trwałych zmianach i zaburzeniach bioróżnorodności w strefach działań wojskowych” i dopiero na tym tle rysują swoisty szkic do sytuacji całej fauny.
Spójrzmy więc oczami naukowców, także aktywistów i żołnierzy, aby dostrzec nie tylko złożoność problemu, ale i uświadomić sobie jego następstwa – owo brzemię, które na kolejne lata zaciąży na przyrodzie Ukrainy.
Wspomnienie Czarnobyla
Cierpienie zwierząt bynajmniej nie schodzi tu na dalszy plan. Przeciwnie, badacze próbują jak najlepiej zrozumieć wyrządzone przez Rosjan krzywdy i wypracować sposoby pomocy. W tym celu tworzą narzędzia do oszacowywania strat i wojnę zwykle porównuje się z wywołanymi przez człowieka wielkimi katastrofami ekologicznymi.
W Ukrainie nasuwa się od razu skojarzenie z wybuchem elektrowni atomowej w Czarnobylu w 1986 r., ale ta analogia nie jest dokładna. Wówczas najbardziej ucierpieli ludzie, a dzikie zwierzęta z czasem skorzystały nawet na odizolowaniu skażonej strefy i mogły żyć i rozwijać się nie niepokojone przez człowieka. W takich sytuacjach mówi się o następstwach „warunkowo pozytywnych”, które paradoksalnie i dzisiaj, choć w mniejszej skali, można zaobserwować, ale o tym przyjdzie nam jeszcze powiedzieć.