Robert Mazurek: Pisane dla pieniędzy

Donald Tusk ma buty za 3 tysiące. Za ile dokładnie – nie wiadomo. Bloger wyśledził, że można je kupić za prawie trzy koła, ale zdaniem dziennikarza trzy nie starczą. A co jeśli nosi podróbki?

Publikacja: 30.06.2023 17:00

Robert Mazurek: Pisane dla pieniędzy

Foto: Fotorzepa/Robert Gardziński

To poważna sprawa, naczelną „Vogue’a” (albo „Vanity Fair”, teraz nabrałem wątpliwości) przyłapano na noszeniu podróbki kosztownej torebki i skandal przypłaciła stołkiem. Swoją drogą myślałem, że takim damom to torebki wpychają lub stać je na każdą, ale widocznie niewiele wiem o życiu naczelnych oraz pozostałych ssaków.

A wracając do przewodniczącego Platformy, to faktycznie – co by się stało, gdyby rozwiał wątpliwości i powiedział, że jeszcze nie oszalał, by mokasyny zamszowe za pensję minimalną kupować, że to z bazaru za stówę? Pewnie byłoby jak zwykle, tylko z zamianą ról: młodzi, wykształceni z większych ośrodków – zwykle nowocześni i światowi – zaklasnęliby z radości, że swój to chłop, normalny facet, brawo on, po co przepłacać. Z kolei gorzej wykształceni, starsi, kruchtą trącący zawyliby z rozpaczy, że wstyd na całą Eurazję, że prawa autorskie, że stary, niemiecki złodziej. Czyli jak zwykle, więc nie warto o tym gadać, dlatego ja nie o Tusku, ja o pieniądzach. I prezentach, najpierw o nich.

Czytaj więcej

Robert Mazurek: Sezon na kanalie

Jadąc w ciepłe kraje (dwa stopnie cieplej niż w Warszawie), zatrzymałem się na stacji, gdzie przyjąłem korzyść majątkową. Stacje benzynowe to oprócz cmentarzy znane z poprzedniego reżimu miejsce biznesowych transakcji, nic więc dziwnego, że szykując się na zmianę kartoflanej władzy na tę bardziej en vogue, i ja zakosztowałem. Wręczono mnie kawę, dwie konkretnie. I to była odpłata za ekologiczną postawę – nabyłem bowiem drogą kupna płyn do spryskiwaczy, a że cały mnie się nie zmieścił i nie chciałem reszty wylewać (środowisko!), to zaproponowałem dżentelmenowi, że odstąpię. Dżentelmen okazał się właścicielem stacji, ciąg dalszy państwo znają.

Dobra, taki prezent to nie prezent, jednak to iście filozoficzny dylemat – od jakiej kwoty zaczyna się prezent? I to taki, który może przyjąć polityk? Ani mnie w głowie szukanie odpowiedzi – tak tylko zaznaczam, że to sfera niejasna, niedefiniowalna z zasady, bo odpowiedzią powinien być zdrowy rozsądek. Co jednak, jeśli tenże jest towarem deficytowym, a w kampanii wyborczej wręcz niewystępującym?

I to była odpłata za ekologiczną postawę – nabyłem bowiem drogą kupna płyn do spryskiwaczy, a że cały mnie się nie zmieścił i nie chciałem reszty wylewać (środowisko!), to zaproponowałem dżentelmenowi, że odstąpię. 

Bo co by było, gdyby Tusk faktycznie miał buty za 3 tysiące? A za pięć? I jedyna normalna odpowiedź, czyli wzruszenie ramionami i uwaga „A niech ma, za swoje kupił” jest niedostępna? Bo pieniądze nawet bez duetu z polityką to w Polsce temat nadzwyczaj drażliwy. U nas nie wypada być zamożnym. Doskonale rozumiem, iż forsę mieli przez dziesięciolecia albo złodzieje, albo kolaboranci, a w każdym razie ludzie się władzy wysługujący, ale na litość boską, trochę czasu minęło i nowi już ludzie do majątków doszli!

Kolega z dzieciństwa jest lekarzem, właścicielem przychodni, zarabia 200 tysięcy miesięcznie. Pracuje jak wariat, niewiele odpoczywa, może i to nierozsądne, ale my teraz nie o trybie życia, tylko o majątku. Wszyscy wiedzą, że M jest nie tylko dobrym lekarzem, lecz i dobrym człowiekiem, od biednych pieniędzy nie bierze, pomaga bez zmrużenia oka etc. I pytanie, czy przystoi mu być zamożnym? Piotr z drugiego końca Polski zamiast na studia wyjechał do Niemiec. Słuch o nim na ćwierć wieku zaginął, po czym wrócił jako współwłaściciel kilku firm. Mieszka w niewielkim domu po rodzicach, który im dawno temu ufundował, ale obraca ciężkimi milionami, we Francji ma jacht, we Włoszech dom, w szwajcarskich Alpach zatrzymuje się w ulubionym hotelu.

Czytaj więcej

Wina Mazurka: 80 arów prestiżu

I pytanie, czy oni mogliby wejść do polityki? Żaden z nich nie ma takich ambicji, lecz za moment sześćdziesiątka stuknie – co wtedy, bo ludzi napadają wówczas niebezpieczne myśli, by po sobie zostawić coś więcej niż konto w banku, by zrobić coś dla ogółu. Niektórzy dostają od tego pomieszania zmysłów i zostają politykami. Serio więc pytam: czy polski polityk może być bogaty? Ktoś powie Morawiecki, ale ileż on się musi natłumaczyć, że nie nakradł, a poza tym nasz katatoniczny premier, którego nikt nie bierze serio, jest równoważony przez ascetycznego prezesa.

Nim państwo odpowiedzą, to pośpieszę z wyjaśnieniem. Felieton ten napisałem dla pieniędzy. Zbieram na buty.

To poważna sprawa, naczelną „Vogue’a” (albo „Vanity Fair”, teraz nabrałem wątpliwości) przyłapano na noszeniu podróbki kosztownej torebki i skandal przypłaciła stołkiem. Swoją drogą myślałem, że takim damom to torebki wpychają lub stać je na każdą, ale widocznie niewiele wiem o życiu naczelnych oraz pozostałych ssaków.

A wracając do przewodniczącego Platformy, to faktycznie – co by się stało, gdyby rozwiał wątpliwości i powiedział, że jeszcze nie oszalał, by mokasyny zamszowe za pensję minimalną kupować, że to z bazaru za stówę? Pewnie byłoby jak zwykle, tylko z zamianą ról: młodzi, wykształceni z większych ośrodków – zwykle nowocześni i światowi – zaklasnęliby z radości, że swój to chłop, normalny facet, brawo on, po co przepłacać. Z kolei gorzej wykształceni, starsi, kruchtą trącący zawyliby z rozpaczy, że wstyd na całą Eurazję, że prawa autorskie, że stary, niemiecki złodziej. Czyli jak zwykle, więc nie warto o tym gadać, dlatego ja nie o Tusku, ja o pieniądzach. I prezentach, najpierw o nich.

Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi