Robert Mazurek: Sezon na kanalie

Cytatów przypisywanych Stalinowi jest tyle, że gdyby miał to wszystko powiedzieć, to nie miałby czasu na sen. A sypiał i to nie tylko z żoną Mołotowa, którą chciał sprowadzić do Soczi.

Publikacja: 09.06.2023 17:00

Robert Mazurek: Sezon na kanalie

Foto: Fotorzepa/Robert Gardziński

Notabene Polinę Żemczużynę zawsze będę już kojarzył z tym, że najpierw była dyrektorką fabryki perfum, a potem ministrem przemysłu rybnego. W związku z tym nie chcę wiedzieć, czym naprawdę pachniały perfumy Czerwona Moskwa, które wprowadziła na rynek i czy aby na pewno była to podróbka Chanel No 5, jak twierdzono. O niej samej mógłbym bez końca, bo to bardzo ciekawa dama była, wróćmy jednak do obiektu jej autentycznej fascynacji, do Stalina.

To on miał być autorem tezy, iż w miarę postępów w budowaniu socjalizmu walka klas zaostrza się, ale nie musiał przecież pisać tego własnoręcznie. Miał wszak zastępy usłużnych intelektualistów, którzy odgadywali pragnienia i myśli przywódcy. To jedno się nie zmieniło, intelektualiści wciąż chętnie służą władzy. Paradoks Stalina jest właściwie paradoksem pozornym. Wydawać by się mogło, że jeśli socjalizm zwycięża, to znaczy, że jego wrogowie słabną. Wrogowie może i słabną, lecz walka z nimi niekoniecznie. I tu akurat Stalin wiedział o czym mówi, wszak to on tę walkę prowadził, a jak miał ochotę, to i nasilał.

Czytaj więcej

Robert Mazurek: Druga strona morza

Tak samo mamy teraz z symetrystami. Wraz z postępami w rozwoju demokracji narasta potrzeba rozprawienia się z symetrystami, którzy w roli wrogów ustroju zastąpili kułaków oraz burżuazję. To oni sypią piach w tryby i szczają do mleka. Oni, czyli kto? Ujawnijmy te gnidy.

Jako człowiek, który pierwszy publicznie pisał o symetryzmie i przyznawał się do niego, ukułem dość prostą definicję. Wedle niej symetrysta to ktoś, kto do oceny zjawisk, ludzi, polityki przykłada tę samą miarę. Bez względu na to, czy lubię delikwenta czy nie, jego czyn oceniam tak samo. Proste? Dziennikarze – naprawdę tak uważam – powinni być symetrystami służbowo, to przecież oczywiste. Jeśli bowiem z jakiegoś powodu patrzysz na kogoś przez palce, uważasz, iż wolno mu więcej, to nie jesteś dziennikarzem a zaangażowanym kibicem. Nie ma w tym nic złego, ale nie mylmy pojęć i – jak mawiał klasyk – nie nazywajmy szamba perfumerią.

Wraz z postępami w rozwoju demokracji narasta potrzeba rozprawienia się z symetrystami, którzy w roli wrogów ustroju zastąpili kułaków oraz burżuazję. To oni sypią piach w tryby i szczają do mleka. Oni, czyli kto? 

Przyznawałem się też do tego, iż staram się być symetrystą również prywatnie, bo uważam, że to zdrowsze niż bycie oszalałym propagandystą, ale co kto lubi. Ale powiedziawszy sobie, kto symetrystą jest, powiedzmy też, kto nim nie jest. Otóż nie, symetrystą nie jest człowiek bez poglądów, bo taka jednostka to raczej musilowski człowiek bez właściwości. Symetrysta poglądy ma, ale ma też oczy, rozum i resztki wewnętrznej uczciwości. Z pewnością nie jest też nim ktoś, kto uważa, że wszyscy są tacy sami, bo ten, który tak myśli, to idiota. I jakkolwiek wrogowie symetrystów uważają, że są to pojęcia tożsame, bo symetrysta to głupiec, w dodatku głupiec interesowny, to nie kroczmy tą drogą. Tym bardziej że logiki w tym dopatrzyć się niepodobna, wszak na frukta w ramach nagrody liczyć mogą ci, którzy najgłośniej klaszczą, nie kwękacze, ale furda z logiką, gdy chce się przeciwnika przygwoździć.

Czytaj więcej

Robert Mazurek: Macica, kruchta, Konfederacja

Dotychczas do potępienia odchylenia symetrystycznego wzywał głównie sfrustrowany komentariat oraz osadzeni w głębokim dziadocenie publicyści „Polityki”, ale teraz w sukurs przyszli im główni aktorzy tej brazylijskiej telenoweli. Najpierw Donald Tusk pouczył, że dziennikarze są od tego, by kontrolować władzę, a o opozycji cicho sza, nie wolno. I kiedy wydawało się, że tego absurdalnego w swej arogancji apelu nic nie przebije, pośpieszył mu w sukurs Jarosław Kaczyński, który uznał, że każda krytyka jego ministra jest zdradziecką, kremlowską propagandą, czym osiągnął drugą prędkość kosmiczną i przebił stratosferę.

I wiecie co? To działa! Szeregi symetrystów, przynajmniej tych aktywnych publicznie, topnieją. Może dali się przekonać, może ulegają mobilizacji, w końcu wybory za pasem, dość, że topnieją. I im bardziej topnieją, tym bardziej trzeba (w wersji małopolskiej wymawiamy: czeba) te kanalie zwalczać. A sezon na nie potrwa co najmniej do października. Miłej zabawy.

Notabene Polinę Żemczużynę zawsze będę już kojarzył z tym, że najpierw była dyrektorką fabryki perfum, a potem ministrem przemysłu rybnego. W związku z tym nie chcę wiedzieć, czym naprawdę pachniały perfumy Czerwona Moskwa, które wprowadziła na rynek i czy aby na pewno była to podróbka Chanel No 5, jak twierdzono. O niej samej mógłbym bez końca, bo to bardzo ciekawa dama była, wróćmy jednak do obiektu jej autentycznej fascynacji, do Stalina.

Pozostało 89% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi