Robert Mazurek: Macica, kruchta, Konfederacja

Ilekroć spotykam Krysię, tylekroć wybucham perlistym śmiechem, choć tu śmiać się nie ma z czego. Krysia do niedawna była feministką, a dziś jest faszystką.

Publikacja: 21.04.2023 17:00

Robert Mazurek: Macica, kruchta, Konfederacja

Foto: Fotorzepa/Robert Gardziński

Poznałem ją ponad 30 lat temu na jednym z wakacyjnych festiwali rockowych i nie wyglądała. Przyjechała z Sejn, dalej mieszkać nie można. Cicha, skromna, choć świadoma swej inteligencji, aha i nieprzesadnie katolicka, co wtedy było jednak rzadkością. Po latach odnalazła się w Warszawie jako dziennikarka, autorka kilku książek. No i zaangażowała się po uszy w feminizm.

Tu muszę dodać, że jej feminizm wydawał się raczej uśmiechnięty, spokojny, całkowicie pozbawiony agresji, jak wszystko u niej. Ale to tylko zasłona dymna, bo pod tymi pozorami kryje się potwór. Właściwie powinienem zorientować się trzy lata temu. Wpadliśmy wtedy na siebie i okazało się, że Krysia jest terfem, a to dziadostwo znacznie przecież groźniejsze niż panująca wówczas pandemia. O ile bowiem covid zabijał ciała, to terfy mordują dusze. Nazwa tej przypadłości wzięła się z angielskiego i oznacza „wykluczające transów radykalne feministki”. A po naszemu, to o co chodzi?

Czytaj więcej

Robert Mazurek: Dzieci i wnuki

Otóż terf uważa, że istnieją dwie płcie. I to w zasadzie, zwłaszcza w środowisku współczesnej lewicy, kończy dyskusję, bo z faszystami się nie dyskutuje. Nie, tym razem nie kpię, nie przesadzam ani trochę. Za taki pogląd wyleciała dwa lata temu z partii Razem Urszula Kuczyńska. Udzieliła ona wywiadu, który uznano za skrajnie transfobiczny, a potem, imaginujcie sobie państwo, odmówiła złożenia samokrytyki. Cóż takiego powiedziała? A choćby to: „Mam wątpliwości, czy dążenie do zamieniania »kobiet« na »osoby z macicami« albo »osoby menstruujące« to postawa lewicowa”. Jeszcze raz: zdaniem Kuczyńskiej nie ma sensu mówić o osobach z macicami czy osobach menstruujących, bo to po prostu baby są. Nadal nie widzicie w tym faszyzmu? Przecież Kuczyńska (czy też nasza Krysia) uważa, że taki ktoś jak „kobieta z penisem” nie istnieje! Penisy mają mężczyźni i już. No, drodzy państwo, tak może i było w XX wieku, teraz to czysty faszyzm, kruchta i Konfederacja.

Tu muszę dodać, że jej feminizm wydawał się raczej uśmiechnięty, spokojny, całkowicie pozbawiony agresji, jak wszystko u niej. Ale to tylko zasłona dymna, bo pod tymi pozorami kryje się potwór. 

Lewica jest inkluzywna, cokolwiek by to miało znaczyć, feministki również powinny, a te się opierają. Doprawdy, jeśli nie ma żeńskiego odpowiednika dziadersa, to w zasadzie jest nim terf. Skąd konflikt? Te paleofeministki bardzo się do swej walki o prawa kobiet przywiązały i uważają ją za niezakończoną. Przykłady męskiej dominacji mogą mnożyć i chcą z nimi walczyć, a tu cios przyszedł z nieoczekiwanej strony. Oto lewica, ale taka hej do przodu, a więc przyszłościowa i słuszna, uznała, że płeć to wyłącznie konstrukt społeczny, ba, płeć to kwestia wyboru i to w dodatku odwracalnego. Urodziłeś się facetem, ale uznałeś, że to nie dla ciebie? Voilà, składasz deklarację, musisz trochę odczekać i już jesteś kobietą albo którąś z kilkudziesięciu płci Facebooka. Z mocy deklaracji, bo przecież nikt nie będzie od ciebie żądał żadnych upokarzających procedur medycznych, pozbawiania się czegokolwiek. I cóż – pytają terfy – taka Kobieta Od Niedawna miałaby wiedzieć o dyskryminacji, o seksizmie, o niższych płacach, zaczepkach w barze? Pewnie sam, jak był jeszcze Zdzichem, a nie Mirellą, podpity obmacywał babki w tańcu.

Czytaj więcej

Robert Mazurek: Pekaesem do raju

Radykalne feministki naraziły się transseksualistom nie na żarty. Skoro występujemy przeciwko popularnemu w niektórych krajach Afryki żeńskiemu obrzezaniu, czyli pozbawianiu dziewcząt łechtaczek – mówią – to jesteśmy też przeciw podawaniu dojrzewającym dziewczętom blokerów okresu, bo rujnują im zdrowie, oraz przeciw mastektomii, czyli pozbawianiu piersi, by upodobnić się do mężczyzny. I to już transfobia w czystej postaci. A ponieważ ani lewica, ani feministki nie chcą na oczy przejrzeć, pokajać się i uznać, że tkwiły w mylnym błędzie, to następuje błyskawiczny, acz nieodwracalny rozwód tych środowisk. Jedynym sojusznikiem feministek stają się konserwatyści, mówią coraz częściej terfy. No tak, faktycznie, wyłącznie o. Rydzyk i Konfederacja gotowi są powiedzieć głośno, że istnieją tylko dwie płcie. Że feministyczna rewolucja pożarła własne dzieci? Tak, ale jakoś bym się z tego nie cieszył. Zatęsknicie jeszcze do kobiet z macicami. I bez penisów, proszę.

Poznałem ją ponad 30 lat temu na jednym z wakacyjnych festiwali rockowych i nie wyglądała. Przyjechała z Sejn, dalej mieszkać nie można. Cicha, skromna, choć świadoma swej inteligencji, aha i nieprzesadnie katolicka, co wtedy było jednak rzadkością. Po latach odnalazła się w Warszawie jako dziennikarka, autorka kilku książek. No i zaangażowała się po uszy w feminizm.

Tu muszę dodać, że jej feminizm wydawał się raczej uśmiechnięty, spokojny, całkowicie pozbawiony agresji, jak wszystko u niej. Ale to tylko zasłona dymna, bo pod tymi pozorami kryje się potwór. Właściwie powinienem zorientować się trzy lata temu. Wpadliśmy wtedy na siebie i okazało się, że Krysia jest terfem, a to dziadostwo znacznie przecież groźniejsze niż panująca wówczas pandemia. O ile bowiem covid zabijał ciała, to terfy mordują dusze. Nazwa tej przypadłości wzięła się z angielskiego i oznacza „wykluczające transów radykalne feministki”. A po naszemu, to o co chodzi?

Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi