Koniec lat 50., mała dziewczynka pozuje przed niedawno ukończonym Pałacem Kultury. Ma na sobie za duży góralski kożuszek, w ręku trzyma plastikowy dziecinny koszyczek. To zdjęcie zrobił mi dziadek, koszyczek przywiózł ze służbowej podróży do Niemiec, do NRF-u, jak się wtedy mówiło. W Polsce, kraju ledwo podnoszącym się z wojny, takich rzeczy nie było. To był mój pierwszy plastik. Niestety, nie ostatni.
Dzisiaj z plastikiem toczę wojnę, przynajmniej na prywatnym froncie. Staram się ograniczyć jego używanie, noszę zakupy w płóciennych workach, jedzenie przechowuję w szkle. Plastikowe butelki z wodą (mąż pije gazowaną) muszę zaakceptować. Segreguję. Ale czego bym nie robiła, i tak niewiele zdziałam, bo plastik jest wszędzie. Otacza nas i atakuje, nawet gdy o tym nie wiemy, a i specjalnie z nim wcale nie walczymy. Bo przecież ułatwia życie, jest wygodny, praktyczny i nawet ładny. Ja sama, bojowniczka antyplastikowa, kupiłam krzesła Starcka. Zrobione z WxHxD, cokolwiek to oznacza. A na pewno nie oznacza drewna.
Idąc śladem amerykańskiego dziennikarza A.J. Jacobsa, który w „New York Timesie” opisał swój dzień bez plastiku, także postanowiłam spróbować, czy to w ogóle jest możliwe. W Ameryce, kraju znacznie bardziej „zaplastikowanym” niż Polska, to wyzwanie. Jacobs postawił sobie zadanie ambitne: nie tylko nie używać plastikowych przedmiotów, ale nawet nie dotykać niczego, co ma związek z tym materiałem. Było ciężko, czasem niemożliwie, ale wynikły z tego także zabawne zdarzenia. Ja nie będę aż tak ambitna. Postaram się do minimum ograniczyć używanie plastikowych przedmiotów w codziennych czynnościach, ale nad tym, co nieuniknione, przejdę do porządku dziennego.
Czytaj więcej
Zaledwie co piąta Polka jest zadowolona ze swojego wyglądu. Nic dziwnego, że większość chciałaby go poprawić. Ale gdy kiedyś uroda służyła głównie znalezieniu partnera, dziś bardziej przydaje się do zdobycia sławy i pieniędzy.
Wyzwanie pierwszego dnia
Wstając z łóżka, kładę stopy na wełnianym dywanie, potem na drewnianej, olejowanej podłodze. Przewaga po stronie Polski – pan Jacobs już pierwszy dzienny kontakt z rzeczywistością zaliczył, mając pod stopami plastikową wykładzinę. Drewniana podłoga, w Stanach uchodząca za luksus, w Polsce jest – na szczęście – wszechobecna w starszej substancji mieszkaniowej, w nowej wciąż popularna, chociaż panele mocno jej zagroziły. Po plastiku za to stąpamy w biurach, przychodniach, sklepach.