Operacje plastyczne i manipulacje na Instagramie. Do czego służy uroda?

Zaledwie co piąta Polka jest zadowolona ze swojego wyglądu. Nic dziwnego, że większość chciałaby go poprawić. Ale gdy kiedyś uroda służyła głównie znalezieniu partnera, dziś bardziej przydaje się do zdobycia sławy i pieniędzy.

Publikacja: 30.09.2022 10:00

Operacje plastyczne i manipulacje na Instagramie. Do czego służy uroda?

Foto: vincent besnault/Getty Images

Do najnowszej edycji programu „Top Model” zgłosiła się 27-letnia Anna Romanowska, na co dzień pracująca jako „barberka”. Kandydatka na top modelkę zwracała na siebie uwagę wielką liczbą tatuaży, w tym także na ogolonej na łyso głowie. Jury w składzie Katarzyna Sokołowska, Marcin Woliński i Marcin Tyszka, lekko stropione niecodziennym wyglądem dziewczyny, udało się na naradę. Po czym uznało, że dziewczyna, wprawdzie niskiego wzrostu, „jest miła” i nie należy jej dyskwalifikować. „Na początku trochę się jej bałem” – wyznał Tyszka.

Trudno powiedzieć, co jurorzy naprawdę pomyśleli i powiedzieli poza anteną. Być może, występując w popularnym programie, poczuli nagle ciężar poprawności politycznej, która zabrania komentowania wyglądu i nie daj Boże krytykowania. Być może nie zobaczyli niczego dziwnego w wyglądzie dziewczyny, nie dostrzegając, że oczekiwania wobec modelki stawiają określone kryteria. Faktem jest, że wytatuowane na granatowo osobniki, którym obrazki i napisy pokrywają prawie całe ciało, stały się wszechobecne w przestrzeni publicznej i nie wzbudzają już sensacji. Przyzwyczailiśmy się. To, co 20 lat temu było postrzegane jako złamanie tabu, zwłaszcza u kobiet, stało się normą. Na basenie, na plaży młode kobiety bez żadnego tatuażu są już mniejszością.

To tylko jedna ze zmian, które zachodzą na naszych oczach. W dyskursie publicznym poprawność wymusza nie tylko niekrytykowanie nikogo za wygląd, ale wręcz nieodnoszenie się do wyglądu. O rasie nie wolno wspominać, o otyłych należy mówić size plus albo body positive – oto nieoczekiwanie, i o ironio, otyłość okazała się cechą pozytywną. Sieć odzieżowa Abercrombie & Fitch, która przez lata opierała swój wizerunek na chłopcach i dziewczynach młodych, szczupłych i białych, została oskarżona o dyskryminację. Zmiana zajęła jakiś czas, ale rezultat był zaskakujący: ostatnio w reklamie marki ukazała się modelka bardzo otyła. Nastąpił przechył w drugą stronę.

Ale też internet obudził w milionach użytkowników przekonanie, że i oni noszą w kieszeni bilet do sławy. Mogą stać się może nie od razu bogaci, ale przynajmniej piękni. Każdy chce być piękny, czyż nie? Powstaje problem estetyczny: jeśli nie ma brzydkich, to czy wszyscy są piękni? Nawet jeśli nie są, to przy powszechnie dostępnych możliwościach manipulowania wizerunkiem w sieci oraz dokonywania zmian wyglądu poprzez zabiegi kosmetyczne mogą się takimi stać.

Klika razy miałam okazję być w Nowym Jorku na przyjęciach okolicznościowych związanych z Fashion Weekiem. – Czy one wszystkie są siostrami? – zapytał kolega, gdy wchodziliśmy do sali pełnej blondynek sformatowanych według takiego samego wzoru: twarz bez zmarszczek, wysokie kości policzkowe, duże usta, oczy trochę skośne, jakby kocie, z rzęsami jak z Mangi. To było pod koniec pierwszej dekady nowego Millennium. Zwizualizował to parę lat później, w 2014 roku, magazyn „National Geographic”. Skonstruowano rodzaj komputerowego portretu pamięciowego Amerykanki w roku 2050, opartego na danych demograficznych. Będzie miała śniadą karnację, rysy twarzy regularne, duże usta, duże oczy, podbródek ładnie zarysowany. Można powiedzieć, że jest to piękna kobieta. Ale czyżby w roku 2050 wszystkie Amerykanki były potomkiniami Kim Kardashian, Belli Hadid, Emily Ratajkowski, Kendall Jenner? Ten portret bardzo je wszystkie przypomina. A one siebie wzajemnie.

Czytaj więcej

Ołena Zełenska w „Vogue”. Wywiad i walka

Kryteria urody

Każda epoka ma swój ideał urody. Średniowiecze – twarz bez brwi i rzęs, XIX wiek – talię osy, początek XX w. – małe usta, duże oczy, twarz jak serduszko. W Chinach przez stulecia funkcjonowała okrutna tradycja krępowania stóp wprowadzona ponad 1000 lat temu, podobno przez jedną z konkubin cesarza. „Największym majątkiem dziewczyny były krępowane stopy, zwane po chińsku siedmiocentymetrowymi złotymi liliami (sancun jinlian). Oznaczało to, że chód był jak kołysanie się młodych pędów wierzby w wiosennych powiewach” – jak to ujmowali chińscy znawcy kobiecej urody. Widok kobiety kołyszącej się na skrępowanych stopach miał działać na mężczyznę erotycznie, ponieważ jej bezradność budziła opiekuńcze uczucia w patrzącym.

„Babcia miała dwa lata, kiedy zaczęto jej bandażować stopy. Jej matka, która sama miała krępowane stopy, najpierw kawałkiem białego materiału o długości sześciu metrów przywiązała jej palce, oprócz dużego, do podeszwy stopy. Potem na wierzchu położyła duży kamień i zgruchotała kości. Babcia krzyczała w potwornym bólu, ale matka wetknęła jej między zęby złożony kawałek materiału, żeby nie było słychać wrzasków. Trwało to dobrych kilka lat. Nawet kiedy kości już połamano, stopę krępowano bandażem z grubego materiału w dzień i w nocy, bo gdyby ją uwolniono, mogłoby się zdarzyć, że kości zaczną się zrastać. Przez lata moja babka żyła w nieustannym bólu. Kiedy prosiła, żeby rozwinąć bandaże, matka szlochała i mówiła, że to by zrujnowało jej życie” – Jung Chang „Dzikie łabędzie. Trzy córki Chin”.

Opis pochodzi z lat 40. XX wieku.

Dzisiaj cierpień dla urody jest mniej i są mniej bolesne, zabiegi chirurgii plastycznej robi się w znieczuleniu. I sądząc po tym, co widać nie tylko w portalach plotkarskich, ale też na ulicach i imprezach towarzyskich, przestały być ekstrawagancją. Z badań Polskiego Stowarzyszenia Medycyny Estetycznej wynika, że ponad pół miliona Polaków rocznie decyduje się na wizytę u chirurga plastycznego. Pacjentka (lub pacjent) zostawia w gabinecie przeciętnie 10 tys. zł za pojedynczy zabieg.

W internecie łatwo znaleźć ceny zabiegów w poszczególnych województwach. Korekta biustu (powiększenie, lifting, wymiana implantów) to koszt od 14 do 18 tys. zł. Samo podniesienie biustu – 4–5,5 tys. zł. Korekta podbródka to ok. 6 tys. zł, lifting czoła – ok. 10 tys. zł. Najpopularniejszy z zabiegów, sądząc po tym, co widać na ulicach – powiększenie ust – kosztuje ok. 5 tys. zł. Lifting szyi 9–10 tys. zł. Gdyby ktoś chciał poddać się korekcie nosa, musi liczyć od 15 tys. zł w górę. Są jeszcze implanty pośladków, łydek, plastyka ud...

Serwis oferteo ma zarejestrowanych 1158 Lekarzy Chirurgii Estetycznej (pisownia oryginalna). Centrum tej aktywności jest Warszawa z 98 firmami oferującymi zabiegi. Inne duże miasta mają mniej więcej połowę tych placówek.

To wszystko robi się „dla urody”, a jednak twarz „zrobiona” nie zawsze wychodzi na korzyść. Napuchnięte usta Kaczora Donalda, podciągnięta skóra policzków, która sprawia, że oczy stają się lekko skośne i zapadnięte. I chociaż nie ma zmarszczek, twarz traci swój naturalny wyraz, ekspresję. Są też przypadki drastyczne: zmasakrowana piękna niegdyś twarz Bogumiły Wander, zniekształcone rysy Jane Fondy, opuchnięta twarz Catherine Deneuve.

„Nieoperacyjny” i tańszy jest botoks. Wstrzyknięcie botuliny w zależności od tego, jakie obszary twarzy obejmuje, kosztuje od 500 do 1000 zł. Zabieg trzeba powtarzać. Napuchnięte od botoksu policzki widać choćby u Putina.

Z badań przeprowadzonych przez TNS OBOP wynika, że tylko co piąta Polka jest zadowolona ze swojego wyglądu. Większość myśli o poprawieniu twarzy (66 proc.), brzucha (43 proc.) i ud (24 proc.). Aż 88 proc. kobiet z wyższym wykształceniem przyznało, że chciałyby dokonać takiego zabiegu.

Czytaj więcej

Roch Sulima: Zacofanie prowincji to przeszłość. Samochód zmienił wszystko

Coś dodać, coś ująć

Dla urody trzeba cierpieć – mówi stare powiedzenie. Kiedyś służyła ona głównie znalezieniu partnera, dzisiaj bardziej potrzebna jest do zdobycia sławy i pieniędzy. Ale uroda nie jest już dana na zawsze przez Boga czy naturę. Istnieje Instagram, a w nim narzędzia, którymi – nawet bez cierpienia – może się posłużyć każdy, żeby osiągnąć niepodarowany przez naturę ideał, a po nim wejść na drabinę sławy. W dodatku taniej niż w realu.

Jeszcze w latach 90., w czasach triumfu papierowej prasy, fotoedytorzy magazynów często korzystali z programu Photoshop, który pozwalał wyszczuplać, wygładzać, zmieniać kolor karnacji. Powstało w ten sposób wiele absurdalnych i zabawnych sytuacji: na zdjęciu zbiorowym ktoś nie miał nogi, ktoś inny miał trzy ręce. Powstała nawet strona internetowa dokumentująca pomyłki. Pamiętam sytuację, kiedy czytelniczki magazynu na spotkaniu z redaktor naczelną jej nie poznały, bo tak bardzo nie przypominała postaci z fotografii w piśmie.

Instagram ma swój kod estetyczny, ciało może modelować tak, aby się dostosowało do jego kanonów. Możliwości programów komputerowych pokazuje wrześniowa okładka angielskiego miesięcznika „Vogue”. Na nim słynna top modelka lat 90. Linda Evangelista, obecnie lat 57. Nieskalana najmniejszą zmarszczką cera, nieskazitelny owal twarzy (wprawdzie mocno ściśniętej chustką i kapeluszem), wysokie kości policzkowe, duże oczy. Całość trochę nie zgadza się z wcześniejszymi faktami. Parę miesięcy wcześniej w magazynie „People” modelka pokazała swoją twarz zmienioną po nieudanych zabiegach plastycznych, którym poddała się pięć lat wcześniej.

– To był koszmar. Brutalnie zniekształcono moją twarz. Nie będę tego dłużej ukrywać – powiedziała wtedy. Jak widać, postanowiła spróbować jeszcze raz. Grafikowi „Vogue’a” udało się zrobić z Evangelisty szesnastolatkę, choć niewykluczone, że odbyło się to z niewielką pomocą taśmy klejącej, opasek elastycznych i chustki modelującej owal twarzy.

Nie wszyscy będą umieli skorzystać z tych technik oraz narzędzi pomocniczych, ale stają się one coraz doskonalsze i dostępne nie tylko dla profesjonalistów. Teoretycznie każdy może się wygładzić, zdjąć sobie kilogramy, powiększyć oczy, zmniejszyć nos. Snapchat, aplikacja, która powstała w 2011 r. i początkowo służyła do wymiany szybko znikających wiadomości, oferuje narzędzia pozwalające manipulować przy własnej fotografii. W roku 2013 powstał FaceTune, który pozwala to zrobić wyjątkowo precyzyjnie – można upodobnić swoją twarz do twarzy wybranej celebrytki. Celeb Face (milion followersów) publikuje zdjęcia celebrytów, strzałkami pokazując poprawki zrobione przy pomocy FaceTune.

Internet oferuje inne aplikacje, które pozwalają zmienić ciało w dowolny sposób, Perfect Me.Beauty Plus, Pretty Up, Peachy, Everlook, BodyApp. Na Androida, na Iphone’a. Można zrobić twarz kompozyt, sklejony przy pomocy algorytmu zestaw najmodniejszych reguł piękności roku 2022. Coś à la Kim Kardashian lub Angelina Jolie, przez wielu uważana za najpiękniejszą kobietę świata.

Czytaj więcej

Prezenty? Przecież wszystkiego mamy za dużo!

Smutny wpływ radosnych rzeczy

Piękne twarze, opalone szczupłe ciała, popijanie szampana nad lazurowymi morzami, opisy przeżyć gastronomicznych, sukcesy dzieci, rodziny i własne... To wszystko oglądamy w mediach społecznościowych. Można by pomyśleć, że życie jest jednym wielkim teatrem rozrywek. Ta kumulacja szczęścia prowadzi do poczucia, że i my powinniśmy przez cały czas prowadzić tak ekscytujące (exciting!!!) życie. Niby nie traktujemy tego całkiem poważnie, ale jednak...

Instagram powoduje, że cały czas się porównujemy i cały czas nie dosięgamy ideału, który osiągnęli inni. „Ludzie cenią szczęście. Na całym świecie jednostki dzielą podobne dążenie do satysfakcjonującego i szczęśliwego życia. Jednak powstaje coraz silniejsze przekonanie, że stawianie na pierwszym miejscu samych tylko pozytywnych emocji nie tylko osłabia nasze indywidualne dobre samopoczucie, ale sprawia, że słabnie społeczna ocena, czym jest szczęście” – napisali naukowcy w zbiorowej pracy opublikowanej w lutowym numerze czasopisma „Nature”. Praca zatytułowana jest: „Odczuwanie społecznej presji na bycie szczęśliwym jest związane z osłabieniem dobrego samopoczucia, zwłaszcza w krajach uważających się za szczęśliwe”. Badanie przeprowadzono w 40 krajach na próbie 7443 osób.

Jako socjolog amator odnoszę wrażenie, że przenosząc te wnioski na sprawy ciała i urody, można zaryzykować twierdzenie, że im więcej oglądamy pseudopięknych twarzy i ciał w mediach, tym gorzej i brzydziej się czujemy.

Do najnowszej edycji programu „Top Model” zgłosiła się 27-letnia Anna Romanowska, na co dzień pracująca jako „barberka”. Kandydatka na top modelkę zwracała na siebie uwagę wielką liczbą tatuaży, w tym także na ogolonej na łyso głowie. Jury w składzie Katarzyna Sokołowska, Marcin Woliński i Marcin Tyszka, lekko stropione niecodziennym wyglądem dziewczyny, udało się na naradę. Po czym uznało, że dziewczyna, wprawdzie niskiego wzrostu, „jest miła” i nie należy jej dyskwalifikować. „Na początku trochę się jej bałem” – wyznał Tyszka.

Pozostało 96% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi