„Otchłań. Ukryte życie oceanów i grożące mu niebezpieczeństwo”: Posady tego świata

Walorem „Otchłani”, oprócz świetnego języka, jest unaocznienie czytelnikom, że głębiny morskie mają ścisły związek z pozostałą częścią planety.

Publikacja: 13.01.2023 17:00

„Otchłań. Ukryte życie oceanów i grożące mu niebezpieczeństwo”, Helen Scales, tłum. Rafał Śmietana,

„Otchłań. Ukryte życie oceanów i grożące mu niebezpieczeństwo”, Helen Scales, tłum. Rafał Śmietana, wyd. Copernicus Center Press

Foto: materiały prasowe

Żyjący na powierzchni Ziemi rzadko zdają sobie sprawę, że wystarczy nieco oddalić się od brzegu, by pod statkiem rozwarła się kilkukilometrowa otchłań, w której panuje wieczna ciemność i zabójcze ciśnienie. Jest to obszar wciąż mało rozpoznany – a co o nim wiadomo, rekapituluje w swej świetnej książce biolog morski, pisarka i dziennikarka Helen Scales.

Książka została podzielona na części: prezentacyjną, alarmującą i ostrzegawczą z odcieniem futurologicznym. Logika tej ostatniej jest nieubłagana: jeśli nie powstrzymamy zabójczego trałowania stoków podwodnych gór, jeśli dojdzie do przemysłowej eksploatacji dna morskiego na wielkich głębokościach, skutkiem będzie wyczyszczenie głębin z życia biologicznego. A życie głębinowe balansuje na kruchej równowadze, już w dzisiejszych warunkach ledwo daje sobie radę ze względu na niedostatek pokarmu. W głębinach każdy kęs białka z powierzchni jest natychmiast zagospodarowywany, mimo że gęsty opad cząstek organicznych daje wrażenie „śniegu morskiego”. Każde zakłócenie tego porządku, zwłaszcza na dużą skalę, oznacza kłopoty nie tylko dla mieszkańców głębin, przekonuje Scales, ale także dla istot zamieszkujących powierzchnię oceanów i lądy. Skutkuje bowiem zakłóceniem obiegu węgla w oceanach i zmniejszeniem jego absorpcji przez wodę, wskutek czego będzie go więcej w atmosferze.

Czytaj więcej

„Asteroidy. Jak miłość, strach i chciwość zadecydują o naszej przyszłości w kosmosie”: Wszystko przez tego Jowisza

Oceany pochłaniają 90 proc. ciepła z efektu cieplarnianego. Gdyby nie one, temperatura na lądzie byłaby już o 35 stopni wyższa niż w epoce przedindustrialnej, a w Ameryce latem przekroczyłaby 71 stopni Celsjusza. „Za kryzysem klimatycznym stoi emisja gazów cieplarnianych przez człowieka, nie ma bowiem żadnego innego sensownego wyjaśnienia dla ocieplania się oceanu”, sumuje Scales. Ocieplają się także głębiny; jeśli ten proces nie zostanie powstrzymany, a nic na to nie wskazuje, dojdzie do rozregulowania systemu prądów morskich i nieodwracalnej katastrofy klimatycznej, przez co Ziemia przestanie być tak przyjemnym miejscem do mieszkania jak dotąd.

Znajdziemy u Scales opisy bytujących na głębokościach stworzeń dużych i małych. Dam tylko jeden przykład: kaszaloty spermacetowe nurkują na głębokość 1 km, przebywają tam ponad godzinę i w całkowitych ciemnościach polują na kałamarnice, posługując się echolokacją i zjadając ich dziennie około tony, czyli od 100 do 500 sztuk. Scales ma dar pisania w sposób przykuwający uwagę, a znajomość szczegółów czyni jej książkę fascynującą, niezależnie od tego, czy są to fragmenty reportażowe, opisowe czy publicystyczne.

Czytaj więcej

"Stwórca Gwiazd": Kosmos ostateczny

Szczególnie martwi autorkę perspektywa głębinowego pozyskiwania rud z konkrecji zalegających na dnie. Doprowadzi to do masowej zagłady życia na wielkich obszarach, bo jeśli zamierza się olbrzymimi kombajnami rozwalać kominy hydrotermalne, gdzie być może narodziło się życie na Ziemi, to widać, że dla żądnych dolarów firm wydobywczych nie ma żadnych świętości.

Ta wielce niepokojąca, momentami czarna od pesymizmu jak morskie głębiny książka aż się prosi, by czytać ją równolegle z „Asteroidami” Martina Elvisa, przedstawiającymi otchłań kosmiczną. I tam gada się o eksploatacji, ale w kosmosie nikt nie zarzuci niszczenia życia, bo go tam nie ma. Wielkim walorem „Otchłani” jest natomiast unaocznienie czytelnikom, że te „posady naszego świata”, jak określił głębiny Herman Melville w „Moby Dicku”, mają ścisły związek z pozostałą częścią planety. Przestawianie tam klocków, rujnowanie, dewastowanie prędzej czy później obróci się przeciw ludzkości, o czym zdają się zapominać ci, którzy wszędzie widzą tylko zyski z megaton ryb i surowców na metale.

Żyjący na powierzchni Ziemi rzadko zdają sobie sprawę, że wystarczy nieco oddalić się od brzegu, by pod statkiem rozwarła się kilkukilometrowa otchłań, w której panuje wieczna ciemność i zabójcze ciśnienie. Jest to obszar wciąż mało rozpoznany – a co o nim wiadomo, rekapituluje w swej świetnej książce biolog morski, pisarka i dziennikarka Helen Scales.

Książka została podzielona na części: prezentacyjną, alarmującą i ostrzegawczą z odcieniem futurologicznym. Logika tej ostatniej jest nieubłagana: jeśli nie powstrzymamy zabójczego trałowania stoków podwodnych gór, jeśli dojdzie do przemysłowej eksploatacji dna morskiego na wielkich głębokościach, skutkiem będzie wyczyszczenie głębin z życia biologicznego. A życie głębinowe balansuje na kruchej równowadze, już w dzisiejszych warunkach ledwo daje sobie radę ze względu na niedostatek pokarmu. W głębinach każdy kęs białka z powierzchni jest natychmiast zagospodarowywany, mimo że gęsty opad cząstek organicznych daje wrażenie „śniegu morskiego”. Każde zakłócenie tego porządku, zwłaszcza na dużą skalę, oznacza kłopoty nie tylko dla mieszkańców głębin, przekonuje Scales, ale także dla istot zamieszkujących powierzchnię oceanów i lądy. Skutkuje bowiem zakłóceniem obiegu węgla w oceanach i zmniejszeniem jego absorpcji przez wodę, wskutek czego będzie go więcej w atmosferze.

Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi