Oodwadze biskupów dzielnie sprzeciwiających się relatywizmowi, nihilizmowi, ideologii gender i innym potężnym zagrożeniom słyszę nieustannie. Oni, jak św. Jerzy, stają z odwagą przeciwko smokom współczesności i się z nimi mierzą. Tyle że w istocie te straszliwe istoty nie mogą w niczym zagrozić ich samopoczuciu, w niczym nie mogą zmienić sytuacji w kuriach i siedzibach biskupich, nie mogą nawet ich dotknąć (poza pohukiwaniami medialnymi w bańkach, w których biskupi i tak nie uczestniczą). Z perspektywy biskupów czy innych przełożonych nie ma się więc czego szczególnie bać. Można założyć zbroję i walczyć.
Czytaj więcej
Mamy tendencje, by uznawać znany naszej epoce kształt Kościoła za jego wersję ostateczną. W rzeczywistości ocenić to będą mogły dopiero przyszłe pokolenia. Może minąć nawet kilka wieków, zanim to uczynią.
Gdy jednak na horyzoncie pojawia się realne zagrożenie, afera, która może zakłócić największą wartość w polskim Kościele, czyli kult świętego spokoju, wówczas temat znika, nie ma go, a biskupi i przełożeni zakonni milczą jak zaklęci. Z konieczności (i poczucia sumienia) odezwie się jeden czy dwóch urzędników kościelnych, kilku czasem kilkunastu księży wyrazi w mediach społecznościowych niezadowolenie, ale ogromna większość hierarchii zamilknie, schowa się w mysich dziurach, a odpowiedzialni za zaistniałą sytuację, jeśli nawet wydadzą jakieś oświadczenie, to w taki sposób, by nic z niego nie wynikało.
Przykład? Ostatnia wypowiedź ojca Tadeusza Rydzyka, który podczas uroczystości rocznicy Radia Maryja oświadczył, że kary nakładane przez Stolicę Apostolską na biskupów są elementem ich drogi do świętości, a oni sami są „współczesnymi męczennikami”. Nie ma co ukrywać, myśl ta jest przełomem w teologii katolickiej, bo wprowadza nowy rodzaj świętości – sowita emerytura połączona z zakazem publicznych działań jako prawdziwe męczeństwo. Znam całkiem sporo ludzi, którzy na taką drogę ku świętości by się zdecydowali. Uznanie, że ukaranie kogoś za zaniedbania w ochronie dzieci i młodzieży jest „zamęczaniem go”, jest zaś absolutnie niezgodne z nauczaniem Kościoła.