1.
W książce „Życie na pełnej petardzie, czyli wiara, polędwica i miłość" (WAM) zmarły niedawno ksiądz Jan Kaczkowski opowiadał Piotrowi Żyłce: „Kiedy corocznie jeździłem z maturzystami na pielgrzymkę do Częstochowy, w autobusie w nocy wygłaszałem konferencję o spowiedzi. Następnego dnia spowiadałem około dziewięćdziesięciu osób. Większość traktowała to jako spowiedź generalną, ponieważ okoliczności temu sprzyjały. W takiej grupie zawsze spotka się statystycznie dwie osoby o skłonnościach homoseksualnych oraz kilka przypadków molestowania seksualnego. Nie zdziwiłbym się, gdyby te proporcje były reprezentatywne dla całego społeczeństwa". [Patrz poz. 3, 13, 17]
2.
Ostatnimi miesiącami odnosiłem nieodparte wrażenie, że brakuje mi czegoś w rankingu najlepiej sprzedawanych w Polsce książek. Wszystko już jasne, była to naturalna reakcja organizmu na nieobecność na liście Katarzyny Grocholi. Za sprawą „Przeznaczonych" (Wydawnictwo Literackie) wszystko wróciło do normy.
3.
Ksiądz Jan Kaczkowski w książce „Grunt pod nogami" (WAM) zauważał: „Kiedy po raz kolejny została mi przeczytana całość, zwróciłem uwagę, że nadużywam sformułowania »proszę zwrócić uwagę«. W przyszłości proszę mnie pilnować i proszę zwrócić uwagę, czy się poprawiam". Wielka szkoda, że już nie będzie po temu okazji. [Patrz poz. 1, 13, 17]
4.
Na upartego można dojść do wniosku, że Hanya Yanagihara swoje „Małe życie" (W.A.B.) napisała po to, by wyjaśnić, z jakiego powodu ludzie się... tną. Otóż chlastają się, by nie czuć bólu – fizycznego i psychicznego. W latach ekspansji w Polsce podkultury gitowskiej robiono sobie sznyty z innych przyczyn. A wynurzenia na ten temat nie stawały się Książkami Roku, jak „Małe życie" w zeszłym roku w Stanach Zjednoczonych.
5.
Maria Czubaszek, zmarła niedawno autorka „Nienachalnej z urody" (Prószyński i S-ka) młodszym widzom znana była głównie z TVN-owskiego „Szkła kontaktowego" i komentarzy natury, powiedzmy, społeczno-obyczajowo-politycznych. Dla starszych, do których się zaliczam, była autorką świetnych, surrealistycznych słuchowisk, skeczy i dialogów („Serwus, jestem nerwus", „Ciocia i Kazio", „Cały Kaczor, cały on") i niezłych piosenek, przede wszystkim tych, które śpiewała Ewa Bem(„Miłość jest jak niedziela", „Wyszłam za mąż, zaraz wracam"). I wolę pamiętać ją z tych dawnych lat.