Kiedy Leon XIII wygłaszał pochwały pod adresem „Quo vadis", Henryk Sienkiewicz był u szczytu popularności. Kiedy Jan Paweł II przywoływał w swych homiliach fragmenty „Promethidiona", Cyprian Kamil Norwid należał do najczęściej cytowanych polskich pisarzy. Kiedy 14 kwietnia 2013 roku papież Franciszek w homilii wygłoszonej w bazylice św. Pawła za Murami aluzyjnie przypomniał swego ulubionego autora, tylko nieliczni spośród zebranych wiedzieli, kim był Joseph Malegue.
Jak to możliwe, że w połowie ubiegłego stulecia z literackiej mapy Francji zniknął pisarz o randze Marcela Prousta?
Ocalony przez papieża
Ciche słowa Ojca Świętego miały jednak siłę piorunu. Zelektryzowały nie tylko francuskie elity katolickie, ale także mocno zlaicyzowany świat literacki: krytyków, wydawców i czytelników. Co właściwie zostało powiedziane? Jedno zdanie. Jak pisze ojciec Guillaume de Menthiere, brzmiało ono: „Istnieją święci codzienności, święci »ukryci«", rodzaj „»świętych klasy średniej« – jak ich określił pewien francuski autor – jest to »klasa średnia świętości«, do której my wszyscy możemy należeć" (jeśli nie zaznaczono inaczej, tłumaczenia pochodzą od autora artykułu).
Tylko ktoś, kto znał twórczość Malegue'a, mógł usłyszeć w tej wypowiedzi aluzję do powieści „Pierres Noires: Les Classes moyennes du Salut" („Czarne kamienie: klasa średnia zbawienia"). Być może właśnie dlatego Ojciec Święty w ciągu pierwszych miesięcy pontyfikatu kilka razy powtarzał w swych homiliach nazwisko pisarza. Na rezultaty nie trzeba było długo czekać.
Ziarnko piasku poruszyło falę. 31 października 2013 r. francuski katolicki dziennik „La Croix" zamieścił obszerny artykuł poświęcony życiu i twórczości artysty słowa, określanego jako „inspirator papieża". Na początku stycznia 2014 r. prestiżowe wydawnictwo „Cerf" wznawia i oddaje do księgarń najważniejsze dzieło Malegue'a – rozległą powieść rzekę: „Augustin ou le Mâitre est la" („Augustyn, czyli Pan jest tu"), wydaną po raz pierwszy w 1933 r.