Dwa „polskie kryzysy" – ten w 1956 oraz ten w latach 1980–1981 – łączą rozmowy przywódców PRL z przedstawicielami Wielkiego Brata. Postawa włodarzy Polski Ludowej jest zaś niezwykle ciekawym przyczynkiem do historii naszego kraju.
W październiku 1956 r. Władysław Gomułka zagrał va banque. W rozmowach z obiema frakcjami partyjnymi w łonie Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej określanymi powszechnie jako natolińczycy (przeciwnicy reform) oraz puławianie (zwolennicy reform) stawiał sobie jeden cel: stanowisko I sekretarza KC PZPR. Po latach odsunięcia od władzy, zamknięcia w więzieniu, gdzie próbowano zmontować przeciwko niemu proces, chciał powrócić do bieżącej polityki tylko w to jedno miejsce. O tym, jak bardzo był zdeterminowany, świadczyła jego odmowa objęcia funkcji premiera, które zaproponował mu zajmujący to stanowisko Józef Cyrankiewicz. Cel był jasno określony, największym problemem nie byli członkowie kierownictwa partii, lecz Sowieci z Nikitą Chruszczowem na czele.
O kontaktach Gomułki z nimi pisał historyk Robert Spałek: „chciał i musiał lawirować. Po stokroć składał publicznie różnego rodzaju werbalne hołdy, aż do znudzenia powoływał się na przyjaźń polsko-sowiecką, ale w kuluarach wywalczył autonomię partii. Uzyskał samodzielność w prowadzeniu polityki wewnętrznej i respektowaną przez Moskwę niezależność kadrową. Inna rzecz, że per saldo polityka »Wiesława« nieodmiennie była zbieżna z interesami sowieckimi".
Z rewolwerem na stole
I tu dochodzimy do kluczowego dla dalszych stosunków polsko-sowieckich spotkania Gomułki z członkami Biura Politycznego KC Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego z 19 października 1956 r. Spotkania absolutnie wyjątkowego. 18 października pierwszego sekretarza KC PZPR Edwarda Ochaba (dogadanego już z Gomułką w sprawie jego powrotu do władzy) ambasador ZSRR w Polsce Pantelejmon K. Ponomarenko poinformował, że następnego dnia delegacja sowiecka przybędzie do Polski. Powodem tej nagłej wizyty miała być poważna sytuacja w PRL oraz wzrost nastrojów antyradzieckich. Ponieważ trwało VIII Plenum KC PZPR, po dyskusji poproszono o przekazanie Sowietom propozycji przyjazdu po jego zakończeniu. Sowieci nie zamierzali zmieniać planów. W składzie ich delegacji znaleźli się, oprócz Chruszczowa, Wiaczesław Mołotow, Anastas Mikojan i Łazar Kaganowicz (przedstawicie różnych frakcji w łonie sowieckiego Politbiura, którzy ścierali się z I sekretarzem) oraz gen. Iwan Koniew, dowódca Zjednoczonych Sił Zbrojnych Układu Warszawskiego, wraz z grupą wojskowych. Delegacja polska w składzie Ochab, Cyrankiewicz, Gomułka i Sylwester Zawadzki miała ich przywitać na lotnisku.
Jak wynika z relacji Gomułki i Ochaba, schodzący z trapu Chruszczow z daleka wymachiwał w ich kierunku pięścią i krzyczał. Po zejściu ze schodów nie przywitał się z polską delegacją, lecz generalicją z sowieckim marszałkiem Polski Konstantinem Rokossowskim na czele. Dopiero potem podszedł do delegacji partyjnej i odezwał się do niej wzburzony: „Ujawniła się zdradziecka rola tow. Ochaba. Ten numer Wam się nie uda". Doszło do ostrej wymiany zdań pomiędzy Chruszczowem a Gomułką, który odrzucił zarzut o próbie poderwania sojuszu polsko-radzieckiego. Chruszczow odezwał się do niego: „Ten numer Wam się nie uda, jesteśmy gotowi do aktywnej interwencji".