Jak powojenna szkoła wstawała z kolan

Ogłoszenia prasowe dają wgląd w historię podnoszenia szkół z wojennych ruin. Niektóre sposoby na przyciągnięcie nauczycieli czy zapewnienie dzieciom możliwości nauki mogą nam się wydawać znajome.

Aktualizacja: 04.09.2021 11:44 Publikacja: 03.09.2021 16:20

Dokonywano niemal cudów, by postawić szkolnictwo na nogi. Inauguracja roku  szkolnego na Ziemiach Od

Dokonywano niemal cudów, by postawić szkolnictwo na nogi. Inauguracja roku szkolnego na Ziemiach Odzyskanych, Opole, 1 września 1946 r.

Foto: Archiwum Szczecińskie/East News

Po zakończeniu drugiej wojny światowej rozpoczęła się w Polsce rekonstrukcja szkolnictwa według przedwojennych wzorców. Była ona niezwykle skomplikowana ze względu na sytuację kraju wyniszczonego wojną oraz zmianę granic państwowych. Na tzw. Ziemiach Odzyskanych wszystko budować trzeba było od podstaw. Do tego dochodziła zniszczona infrastruktura, co uniemożliwiało skuteczną akcją powoływania nowych szkół. Źródła archiwalne oraz wspomnienia i opracowania pełne były opisów trudności, z jakimi borykano się w pierwszych dniach po zakończeniu działań wojennych.

Oprócz wspomnianych problemów logistycznych najpoważniejszym był brak wykwalifikowanej kadry pedagogicznej. Na tzw. Ziemiach Odzyskanych znalazła się część nauczycieli, którzy zostali przesiedleni z byłych Kresów Wschodnich, oraz repatriantów lub reemigrantów z zachodu Europy czy innych części świata. Była to jednak grupa niewielka i bardzo różnorodna. Od nauczycieli przedszkolnych po profesorów wyższych uczelni, nierzadko o renomie światowej (np. tacy profesorowie jak lekarz Ludwik Hirszfeld, matematyk Hugo Steinhaus, historyk Władysław Czapliński). Ci ostatni kładli podwaliny pod uruchomienie Uniwersytetu i Politechniki Wrocławskiej oraz odciskali widoczne piętno na wizerunku miasta i jego mieszkańcach. O tym swoistym połączeniu przeszłości kresowej z wrocławską teraźniejszością świadczyło takie ogłoszenie z 1948 r.: „Abiturientki Gimnazjum SS Urszulanek – Stanisławów 1938 – Zjazd 10-lecia matury – 25 lipiec Nankiera 16. Koszt 300 zł”.

Matematyka plus gimnastyka

Pedagogów zachęcić do podróży w nieznane miały udogodnienia niedostępne dla innych. Do takich należało prawo do dodatkowego pokoju. Zarząd Miejski we Wrocławiu był ponaglany do wywiązywania się z obietnic względem nauczycieli i remontu odpowiednich lokali dla nich. Związek Nauczycielstwa Polskiego starał się poprawić ich byt, walcząc o dodatkowe mieszkania oraz ich wyposażenie. Nierzadko nauczyciele dostawali pokój nad klasą, w której nauczali. Gdy otrzymywali lokum, zmagali się jednak z różnymi niedogodnościami, jakie były udziałem pozostałych mieszkańców: strachem, głodem, zimnem, poczuciem tymczasowości i osamotnienia.

O swojej dramatycznej sytuacji pisał jeden z nauczycieli: „W sowietach uczyłem 2 godziny dziennie, teraz 4. Otrzymywałem 206 rubli teraz 2000 zł. Za miesięczną pensję w sowietach mogłem kupić 10 kg chleba teraz 5 kg”.

Kontakt z nauczycielami nawiązywano często poprzez prasę. Korzystano z kolumn ogłoszeń drobnych, gdzie za niewielką, kilkuzłotową opłatą można było poszukać chętnych do przyjazdu na nowo zasiedlane tereny: „Państwowe Gimnazjum poszukuje: nauczycieli polskiego, angielskiego, historii, geografii i biologii, matematyki, fizyki z chemią, nauczycielki gimnastyki dziewcząt [!] łącznie z jednym z powyższych przedmiotów. Oprócz poborów państwowych Komitet Rodzicielski daje bezpłatnie mieszkanie, opał, światło elektryczne, dodatek miesięczny 4000 zł”. Gimnazjum Kupieckie z Dąbrowy Górniczej poszukiwało nauczycieli: „komercjalisty, towaroznawstwa, geografii, historyka, gimnastyczkę, języka angielskiego. (…) Płace według norm państwowych plus 5- procent, nadto godziny nadliczbowe”.

Mimo takich zachęt nie ustawały skargi nauczycieli na niskie pobory. O swojej dramatycznej sytuacji pisał jeden z nich: „W sowietach uczyłem 2 godziny dziennie, teraz 4. Otrzymywałem 206 rubli teraz 2000 zł. Za miesięczną pensję w sowietach mogłem kupić 10 kg chleba teraz 5 kg”. Płace nauczycieli były w rzeczywistości dużo niższe niż te podawane w ogłoszeniach. Pedagodzy zarabiali po 600–700 zł miesięcznie w 1945 r. Pomimo stopniowego wzrostu wynagrodzenia nie osiągnęły zadowalającego poziomu. Sytuację ratowały dodatki: wojenny, zachodni (50 proc.), rodzinny i samorządowy (15 proc.). Prof. Antoni Smołalski, znawca kwestii organizacji szkolnictwa, wspominał, że nauczyciele we Wrocławiu wskazywali na dopłaty w wysokości ponad 100 proc., a zatem praktycznie uczyli oni w szkołach prywatnych, a nie państwowych. Pobory te jednak nie wystarczały nawet na minimum egzystencji.

Dopłaty do pensji nauczycieli nie budziły wielkich emocji wśród rodziców, nawykłych do tej formy dofinansowania kadry pedagogicznej. Zniesiono je formalnie 22 grudnia 1948 r., choć przez kilka następnych lat szkoły i tak nie były w stanie funkcjonować bez pomocy rodziców. Krytykowano natomiast inne opłaty, czując wsparcie prasy, która wskazywała, że uderzają „one w godność nauczyciela, powodują rozgoryczenie u rodziców, którym manifest PKWN gwarantuje bezpłatne nauczanie”. Wskazywano, że „kwestia opłat szkolnych powoduje rozgoryczenie wśród warstw pracujących. Wysokość opłat w szkołach średnich wynosi przeciętnie 500 zł, w powszechnych 200 zł, co jest znacznym obciążeniem budżetu i robotnika, i urzędnika. Opłaty te uchwalają co prawda Rady Rodzicielskie, jednakże zazwyczaj głos zabiera i je uchwala grupka ludzi, dla których 200 zł ma niewielkie znaczenie. Zakłady pracy nie zwracają opłat szkolnych”.

Bursa – bezpłatnie

Dzięki prasowym ogłoszeniom można śledzić proces powstawania nie tylko szkolnictwa podstawowego i średniego, ale także zawodowego. Informowano o otwarciu gimnazjów i liceów handlowych, budowlanych, komunikacyjnych, przemysłu odzieżowego czy rzemiosła artystycznego, o rozpoczęciu zapisów do szkół prywatnych lub prowadzonych przez Kościół. Podawano do wiadomości fakt istnienia szkół przy zakładach pracy, np. „OŚRODEK Szkolenia Zawodowego-Państwowej Fabryki Wagonów we Wrocławiu, ul. Poznańska 18-24 poszukuje od zaraz dla Liceum wykładowców z pełnymi kwalifikacjami do elektrotechniki, mechaniki technicznej, technologii, wytrzymałości materiałów, części maszyn, rysunków technicznych oraz silników spalinowych. Wynagrodzenie dobre. – Dyrekcja”.

O ofercie zawodowej zawiadamiał Centralny Zarząd Przemysłu Materiałów Budowlanych w sierpniu 1946 r. Warto przytoczyć te trzy anonse niosące ze sobą dużą ilość informacji o procesie rekrutacji, liczbie tworzonych klas oraz wymaganiach stawianych przed adeptami. Tym bardziej że dotyczą one trzech typów szkół w różnych częściach Polski, a anonse opublikowano we wrocławskim „Pionierze”: „CENTRALNY Zarząd Przemysłu Materiałów Budowlanych zawiadamia, że we wrześniu rb. [1946 r.] zostaną otwarte Państwowe Liceum Ceramiczne i Szklarskie Warszawa ul. Hoża 88, Liceum Ceramiczne kształci techników ceramików dla przemysłu ceglarskiego, kaflarskiego, kamionkowego, wyrobów ogniotrwałych i ceramiki szlachetnej. Liceum Szklarskie kształci techników dla przemysłu szklarskiego. Od kandydatów wymagana jest mała matura lub świadectwo równorzędne. Kandydaci nie posiadający małej matury mogą być przyjęci na okres przygotowawczy. Bursę mają uczniowie zapewnioną bezpłatnie. Przewidziane są stypendia”. Ostatnia inserata dotyczyła Dolnego Śląska: „CENTRALNY Zarząd Przemysłu Materiałów Budowlanych zawiadamia, że 3-letnia szkoła w Puszczykowie [Polanica-Zdrój] koło Kłodzka na Dolnym Śląsku zostanie otwarta we wrześniu br. Do szkoły przyjmowani są kandydaci po ukończeniu Szkoły powszechnej lub z wykształceniem równorzędnym. Przewidziane są działy: szlifierski, malarski, grawerski. Uczniom zapewnia się bursę i utrzymanie bezpłatne. Zgłoszenia osobiście lub pisemnie należy kierować do Zjednoczenia Hut Szkła na Dolnym Śląsku, Jelenia Góra Al. 3-go maja 25 albo do Dyrekcji Szkoły w Puszczykowie…”.

Zajęcia nie licują z powagą

Inną formą dokształcania były korepetycje. Dorabianie nauczycieli poprzez dokształcanie uczniów w domach było najczęstszą formą podreperowania budżetu domowego. Spotkała się ona ze zdecydowanym sprzeciwem władz oświatowych. W lutym 1946 r. Kuratorium Okręgu Szkolnego województwa wrocławskiego skierowało do wszystkich inspektorów szkolnych w okręgach okólnik nr 13, w którym stwierdzano, że „pewna część nauczycielstwa oprócz zasadniczej pracy szkolnej ma także różne zajęcia uboczne. Jakkolwiek brak odpowiednich i wykwalifikowanych sił na różnych stanowiskach oraz ciężkie położenie nauczycielstwa częściowo usprawiedliwia ten stan rzeczy, to jednak zajęcia uboczne nie mogą w żadnym wypadku odbijać się ujemnie na pracy szkolnej ani wpływać na obniżenie poziomu i wartości. Zajęcia uboczne nie licują z powagą i godnością stanu nauczycielskiego, Kuratorium uważa je za niedopuszczalne. W związku z tym zechcą Ob. Inspektorzy Szkolni zainteresować się zajęciami ubocznymi nauczycieli...”.

Ta reprymenda nie przyniosła jednak zauważalnych skutków w postaci zniknięcia ofert z kolumn ogłoszeniowych. Korepetycje dawały szansę na zarobek, więc dokształcano z zakresu szkoły powszechnej i gimnazjum: „POTRZEBNY korepetytor (ka) do 9-letniego chłopca celem przygotowania go do 4 kl[asy] szkoły powsz[echnej] w ciągu wakacji” oraz języków: „FRANCUSKIEGO lekcji udziela rodowita francuska. Kochanowskiego 14/8, godz. 4-7”. Ponadto przygotowywano do matury, małej i dużej, egzaminów na studia: „KOREPETYCJE języka polskiego przed maturą potrzebne”. Sporym powodzeniem cieszyły się korepetycje wakacyjne przygotowujące często osoby mające problemy z nauką wynikające z jej przerwania w czasie wojny. Nic zatem dziwnego, że matka poszukiwała nauczyciela dla 12-letniego chłopca, aby przerobił z nim zakres czwartej klasy szkoły podstawowej (powszechnej).

Lekcja u kapelmistrza

Udzielanie korepetycji nie było tylko domeną nauczycieli. To również jeden z najbardziej powszechnych sposobów na dodatkowy zarobek studentów. Ciężkie warunki życia w stolicy Dolnego Śląska powiązane z chęcią studiowania na tutejszych wyższych uczelniach powodowały, że żacy podejmowali się różnych zajęć. Jeden ze studentów wspominał: „Następnego dnia szczęście uśmiechnęło się do mnie po raz pierwszy. Do stojącego na straży z biało-czerwoną opaską i karabinem podeszła jakaś elegancka pani z prośbą, bym pomógł jej wyszukać jakiegoś korepetytora dla jej syna, który jakoś nie bardzo może sobie dać radę w szkole powszechnej. Oczywiście ofiarowałem jej swą pomoc w tym względzie – zyskując przez to regularny dopływ gotówki. Co prawda 750 zł miesięcznie nie przedstawiło się zbyt imponująco, ale wobec urywających się obiadów Straży Akademickiej było ważną podstawową do dalszej egzystencji”.

Inny student zachęcał: „AKADEMIK udzieli korepetycji angielskiego w godzinach przedpołudniowych”. Korepetycje dawały nie tylko dochód, ale także możliwość znalezienia… żony. Jeden z wrocławskich studentów wspominał, że efektem dokształcania jednej z panien był nie tylko pomyślnie zdany egzamin, ale i ślub.

Ogromnym powodzeniem cieszyły się kursy językowe: rosyjskiego, francuskiego czy angielskiego. Ich koszt miesięczny wynosił 1000 zł, a ci, którzy po dwóch tygodniach rezygnowali, otrzymywali nawet zwrot poniesionych kosztów. Dla porównania godzina korepetycji z języka polskiego lub angielskiego kosztowała 70 zł. Student jednej z wrocławskich uczelni podawał, że znacznie więcej można było zarobić, streszczając wykłady urzędnikowi wydziału mieszkaniowego. Płacił on około 1,5 tys. zł miesięcznie.

Języków obcych można się było uczyć korespondencyjnie. Jak zaznaczali w ogłoszeniu oferenci jednego z kursów, był on zatwierdzony przez kuratorium, co podnosiło jego rangę w oczach przyszłych uczniów.

Zapotrzebowanie było również na kształcenie z innych przedmiotów, np. z filozofii, nauki gry na fortepianie czy skrzypcach. Nauczyciele zachwalali siebie, gwarantując szybkie postępy w nauce, sprawdzone metody i konkurencyjne ceny. Rzadko podawano w ogłoszeniach dokładne dane osobowe: „prof. Zygmunt Nowicki, kapelmistrz operowy, który udzielał lekcji śpiewu solowego, gry na skrzypcach, fortepianie”.

Górski klimat, hygeniczne mieszkanie

Nauczyciele starali się pomagać swoim podopiecznym na różne sposoby. Wynikało to z poczucia odpowiedzialności oraz troski o powierzone ich opiece i kształceniu dzieci. Przykładem takiej pomocy było ogłoszenie z połowy 1945 r.: „W Zakopanym nauczyciele szkół średnich, powszechnych przyjmą na rok szkolny 1945/45 [46] od 1 września 6 dziewczynek od lat 10–15 potrzebujących górskiego klimatu, którym zapewnią: możność uczęszczania do szkół średnich, powszechnych, całodzienne utrzymanie (5 posiłków), hygeniczne mieszkanie w nowoczesnej willi, stały nadzór, pomoc w naukach oraz opiekę lekarską. Zapytania kierować pod adresem: Prof. Kołudzka, Zakopane, Willa »Swoja«, Zamojskiego”.

Warto na koniec pamiętać, że odbudowa polskiej szkoły po II wojnie światowej miała również swój wymiar polityczny, gdzie ideologia krok po kroku rugowała przedwojenne etosy kształcenia i zastępowała jej komunistycznymi hasłami.

O autorze:

Dr Sebastian Ligarski

Historyk, naczelnik Oddziałowego Biura Badań Historycznych IPN w Szczecinie

Po zakończeniu drugiej wojny światowej rozpoczęła się w Polsce rekonstrukcja szkolnictwa według przedwojennych wzorców. Była ona niezwykle skomplikowana ze względu na sytuację kraju wyniszczonego wojną oraz zmianę granic państwowych. Na tzw. Ziemiach Odzyskanych wszystko budować trzeba było od podstaw. Do tego dochodziła zniszczona infrastruktura, co uniemożliwiało skuteczną akcją powoływania nowych szkół. Źródła archiwalne oraz wspomnienia i opracowania pełne były opisów trudności, z jakimi borykano się w pierwszych dniach po zakończeniu działań wojennych.

Pozostało 95% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi