W latach 80. w strukturach rządowych PRL nie było Ministerstwa Sportu. Istniał za to urząd centralny, utworzony w 1978 r. według wzorca sowieckiego, pod nazwą Główny Komitet Kultury Fizycznej i Sportu (GKKFiS). Kierował nim zasłużony działacz Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej Marian Renke. Równocześnie był przewodniczącym Polskiego Komitetu Olimpijskiego.
W nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. w Polsce wprowadzono stan wojenny. Zgodnie z postanowieniem władz w ministerstwach, urzędach centralnych oraz wybranych przedsiębiorstwach ustanowiono komisarzy-pełnomocników Komitetu Obrony Kraju, którzy mieli zapewnić ład, porządek i ciągłość pracy tych instytucji. Komisarzem wojskowym w Głównym Komitecie Kultury Fizycznej i Sportu został płk Wacław Feryniec, zastępca szefa Głównego Zarządu Szkolenia Bojowego ds. szkolenia fizycznego i sportu Wojska Polskiego.
W czasie II wojny światowej Feryniec był dowódcą czołgu T-34 o numerze 102, wchodzącego w skład 1. Brygady Pancernej im. Bohaterów Westerplatte. Później służył m.in. w... Laosie, gdzie od listopada 1965 r. do września 1966 r. był oddelegowany do pracy w Polskiej Delegacji Międzynarodowej Komisji Nadzoru i Kontroli (Jednostka Wojskowa nr 2000).
Związki na cenzurowanym
W sportowym urzędzie komisarz starał się zająć pozycję obserwatora, czasami uczynnego komentatora, pomocnika, raczej nienarzucającego się szefowi. Nic dziwnego, pozycja Mariana Renkego była niezachwiana. Ten wyjątkowo służalczy wobec władz urzędnik nie potrzebował nadzoru, aby wypełnić zadania nałożone przez partyjnych zwierzchników. Jego pozycję wzmacniało to, że na początku 1982 r. został sekretarzem generalnym Stowarzyszenia Narodowych Komitetów Olimpijskich w ramach Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego i wszedł w skład dziewięcioosobowego prezydium MKOl. Uwaga Feryńca, że od tej pory jeszcze częstsze wyjazdy szefa mogą wpłynąć na funkcjonowanie urzędu, pozostała bez echa. Renke odszedł dopiero w 1986 r. i wyjechał na placówkę dyplomatyczną do Hiszpanii.
Nie dziwi zatem fakt, że Feryniec zazwyczaj zaczynał swoje raporty od stwierdzenia, że sytuacja społeczno-polityczna w resorcie nie budziła zastrzeżeń.