Dowódca czołgu 102 szykuje Polskę na igrzyska

Przygotowania do olimpijskich zmagań w Los Angeles odbywały się pod okiem komisarza wojskowego. Czujny wzrok pułkownika Feryńca padł między innymi na buty Jacka Wszoły.

Publikacja: 23.07.2021 18:00

W czasie jednej z przedolimpijskich narad stwierdzono bezkarność zawodników podpisujących indywidual

W czasie jednej z przedolimpijskich narad stwierdzono bezkarność zawodników podpisujących indywidualne umowy reklamowe i sprzętowe z firmami niewybranymi przez sportowe władze. Komisarz wojskowy wystąpił zatem o nałożenie zakazu wyjazdów za granicę m.in. na wybitnego skoczka wzwyż Jacka Wszołę (na zdjęciu poczas igrzysk w Moskwie w 1980 r., na których zdobył srebrny medal)

Foto: Reporter, Leszek Fidusiewicz

W latach 80. w strukturach rządowych PRL nie było Ministerstwa Sportu. Istniał za to urząd centralny, utworzony w 1978 r. według wzorca sowieckiego, pod nazwą Główny Komitet Kultury Fizycznej i Sportu (GKKFiS). Kierował nim zasłużony działacz Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej Marian Renke. Równocześnie był przewodniczącym Polskiego Komitetu Olimpijskiego.

W nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. w Polsce wprowadzono stan wojenny. Zgodnie z postanowieniem władz w ministerstwach, urzędach centralnych oraz wybranych przedsiębiorstwach ustanowiono komisarzy-pełnomocników Komitetu Obrony Kraju, którzy mieli zapewnić ład, porządek i ciągłość pracy tych instytucji. Komisarzem wojskowym w Głównym Komitecie Kultury Fizycznej i Sportu został płk Wacław Feryniec, zastępca szefa Głównego Zarządu Szkolenia Bojowego ds. szkolenia fizycznego i sportu Wojska Polskiego.

W czasie II wojny światowej Feryniec był dowódcą czołgu T-34 o numerze 102, wchodzącego w skład 1. Brygady Pancernej im. Bohaterów Westerplatte. Później służył m.in. w... Laosie, gdzie od listopada 1965 r. do września 1966 r. był oddelegowany do pracy w Polskiej Delegacji Międzynarodowej Komisji Nadzoru i Kontroli (Jednostka Wojskowa nr 2000).

Związki na cenzurowanym

W sportowym urzędzie komisarz starał się zająć pozycję obserwatora, czasami uczynnego komentatora, pomocnika, raczej nienarzucającego się szefowi. Nic dziwnego, pozycja Mariana Renkego była niezachwiana. Ten wyjątkowo służalczy wobec władz urzędnik nie potrzebował nadzoru, aby wypełnić zadania nałożone przez partyjnych zwierzchników. Jego pozycję wzmacniało to, że na początku 1982 r. został sekretarzem generalnym Stowarzyszenia Narodowych Komitetów Olimpijskich w ramach Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego i wszedł w skład dziewięcioosobowego prezydium MKOl. Uwaga Feryńca, że od tej pory jeszcze częstsze wyjazdy szefa mogą wpłynąć na funkcjonowanie urzędu, pozostała bez echa. Renke odszedł dopiero w 1986 r. i wyjechał na placówkę dyplomatyczną do Hiszpanii.

Nie dziwi zatem fakt, że Feryniec zazwyczaj zaczynał swoje raporty od stwierdzenia, że sytuacja społeczno-polityczna w resorcie nie budziła zastrzeżeń.

Niemniej bywały okoliczności, gdy pancerniak pozwalał sobie na krytykę i ingerencję w sprawy urzędu. Zaskoczony był np. brakiem ustawy o kulturze fizycznej i domagał się zintensyfikowania prac nad nią. Nie cenił też związków sportowych. Wiele problemów nastręczał mu Polski Związek Piłki Nożnej, a także związki lekkoatletyczny, kolarski i żeglarski. W rozmowach z ich szefami Feryniec wytykał błędy i nieprawidłowości w ich funkcjonowaniu oraz merkantylne nastawienie. Ta ostatnia uwaga odnosiła się głównie do Polskiego Związku Lekkiej Atletyki (PZLA). Otóż dla Feryńca nie do przyjęcia był fakt, że organizatorzy mityngów zgłaszali się wprost do zawodników, ofiarowując im gratyfikacje finansowe, a pomijając związek. Według niego PZLA nie zależało na ukróceniu praktyk tego typu. Wobec tego zobowiązał go, by zwrócił się do Międzynarodowej Federacji Lekkiej Atletyki o anulowanie zapisów dopuszczających takie praktyki. Komisarz uważał też, że związek powinien przyjrzeć się miejscom rozgrywania mityngów, gdyż – według niego – niektóre z nich wywoływały sprzeciw społeczeństwa!

Zastrzeżenia płk. Feryńca budził także przebieg wyjazdu reprezentacji na mistrzostwa Europy w Atenach 6–12 września 1982 r. Reakcję spowodowało to, co przeczytał w „Trybunie Ludu". Dziennikarz Marek Jóźwik napisał artykuł „Finisz wprawdzie udany, ale dorobek skromny" o ostatnim dniu zawodów, dając do zrozumienia, że niektóre wyniki w dziesięciu finałach mogły zostać osiągnięte dzięki wspomaganiu się dopingiem przez sportowców z innych krajów. Artykuł ukazał się w rubryce „Podpatrzony" 13 września. Jest też w nim wzmianka o skoczku wzwyż Jacku Wszole, ale o nim więcej napisał pięć dni później Andrzej Lewandowski w artykule „Pospierajmy się". Przedstawił wyniki rozmowy z dyrektorem Centralnego Ośrodka Sportu Mieczysławem Niewiadomskim dotyczącej umowy z firmą Adidas i problemów z jej realizacją (o czym dalej). Przewodniczący Renke wyjaśniał tę sprawę premierowi Wojciechowi Jaruzelskiemu, kierując do niego notatkę służbową, w której wskazywał na niedociągnięcia w organizacji wyjazdu oraz błędy w pracy kierownictwa w trakcie mistrzostw.

Wszystkie te sprawy miały swoje przełożenie na to, jak płk Feryniec patrzył na przygotowania do planowanych na 1984 r. zimowych igrzysk w Sarajewie i letnich w Los Angeles.

Bierzcie przykład z piłkarzy

Były czołgista częściej teraz spotykał się z szefami GKKFiS, by dyskutować o problemach w przygotowaniach do igrzysk. Już w styczniu 1982 r. zwracał uwagę, że dotychczasowy plan przygotowań był nierealny ze względu na trudności aprowizacyjne zawodników, brak dewiz i sprzętu oraz ograniczone możliwości zorganizowania obozów szkoleniowych za granicą. Według niego należało scentralizować przygotowania i prowadzić je w sposób selektywny. W tym czasie Feryniec informował o podróży Mariana Renkego do Meksyku i donosił, że idąc śladem NRD i ZSRS, polscy sportowcy będą przygotowywać się w tym kraju, do którego coraz więcej państw wysyłało swoje ekipy olimpijskie w celu aklimatyzacji. Meksykanie jednak twierdzili, że będą mogli zapewnić pobyt tylko 15–20 sportowcom z Polski w 1982 r.

Problem przygotowań olimpijskich omawiano również na posiedzeniach rządu, z czego relację zdawał przewodniczący GKKFiS, informując, że Komitet Gospodarczy Rady Ministrów miał zatroszczyć się o zaopatrzenie kadry olimpijskiej w odpowiednie artykuły spożywcze, energię i paliwa, leki i odżywki oraz sprzęt z importu.

W sierpniu 1982 r. Feryniec ponownie zwracał uwagę na to, że przygotowania do igrzysk nie są zbyt intensywnie i zmierzają w złym kierunku, skoro zawodnicy osiągają słabe wyniki sportowe. Wymieniał tu lekką atletykę, kajakarstwo i szermierkę.

Według niego przyczyną takiego stanu rzeczy nie była sytuacja w kraju, lecz słaba praca związków sportowych (ta wersja wracała jak mantra w sprawozdaniach komisarza) oraz sztabu olimpijskiego pracującego od lutego 1982 r. Zdaniem Feryńca brak dobrego planu przygotowań do igrzysk nie pozwalał na osiąganie sukcesów tej miary co osiągnięcia piłkarzy. Oni byli stawiani za przykład tego, że mimo złej sytuacji w kraju można było osiągnąć dobry wynik sportowy. Komisarz obiecał swoim przełożonym uczynić wszystko, co w jego mocy, aby zapewnić konsekwentną realizację planów, zdobyć środki finansowe i tak kontrolować ich wydatkowanie, aby pomogły resortowi dobrze przygotować reprezentacje do igrzysk. Miano również zadbać o sprzęt dla olimpijczyków.

Z tym ostatnim były ustawiczne kłopoty, między innymi dlatego, że Zjednoczenie Przemysłu Sprzętu Sportowego Polsport przeszło spod nadzoru GKKFiS do Ministerstwa Przemysłu Chemicznego i Lekkiego, co zakłóciło dostawy.

Tiger czy Adidas

W maju dokonano podziału środków dewizowych na zakup sprzętu sportowego, ustalono regulamin wypłat premii i nagród dla sportowców. Kadrę na igrzyska podzielono na dwie grupy, A i B, których skład miał być ustalony do 30 listopada 1982 r. W pierwszej znalazło się 80 zawodników, w drugiej – 220. Jak stwierdzał Feryniec, zawodnikom tym miano zapewnić jak najlepsze warunki do przygotowań olimpijskich. Co to oznaczało? Po pierwsze, resort zabiegał o przyspieszenie realizacji zamówień sprzętowych dla kadry olimpijskiej w kraju. Po drugie, przeznaczał środki dewizowe na kwotę 300 tys. dolarów na zakup sprzętu za granicą.

Przy okazji zwracano uwagę na nieodpowiedzialne zachowanie niektórych zawodników, takich jak Jacek Wszoła, którzy ostentacyjnie lekceważyli resort i nie zamierzali się dopasować do zawartych umów i zaciągniętych zobowiązań wobec firmy Adidas. Groziła ona zerwaniem umowy na skutek opinii wyrażanych w mediach przez Wszołę (skakał w specjalnie dla niego zrobionych i dopasowanych butach japońskiej firmy Tiger) i przez innych zawodników na temat jej produktów. Warto dodać, że Wszoła skakał w butach Tigera już od czterech lat, co pozwoliło mu zdobyć m.in. srebrny medal na igrzyskach w Moskwie w 1980 r. Już wtedy z powodu „niewłaściwych" butów nie otrzymał premii za olimpijski start, ale skakał za cichym pozwoleniem władz komitetu.

W czasie jednej z narad stwierdzono bezkarność zawodników podpisujących indywidualne umowy reklamowe i sprzętowe z innymi firmami, nierespektujących zobowiązań resortu oraz piętnowano zachowanie działaczy i związków, które na takie rzeczy pozwalały. Konkludowano, że takie zjawiska nie wpływały dobrze na przygotowania olimpijskie. Komisarz wojskowy wystąpił zatem o nałożenie zakazu wyjazdów za granicę dla Wszoły, jego trenera i zarazem ojca, Romana, oraz dla Edwarda Kozakiewicza (brata tyczkarza Władysława i jego trenera). Tak się stało ze startem Wszoły w mistrzostwach Europy w Atenach, gdy „po udanych eliminacjach, dających awans do finału, wybuchł prawdziwy skandal! Wszoła decyzją szefa ekipy, prezesa PZLA, Czesława Ząbeckiego, został wycofany z imprezy i pierwszym samolotem odesłany do Polski. A to z powodu umowy, jaką z Adidasem podpisało kompleksowo kierownictwo Głównego Komitetu Kultury Fizycznej i Sportu. Kontrakt zobowiązał polskich sportowców do występowania na imprezach międzynarodowej rangi w sprzęcie zachodnioniemieckiej firmy". Zawodnika rychło odwieszono, choć nadal nie otrzymywał gratyfikacji z PZLA.

35 dolarów

W styczniu 1983 r. reprezentacja Polskiego Komitetu Olimpijskiego przebywała na rekonesansie w Los Angeles. Jej zadaniami były wybór wioski olimpijskiej, lustracja obiektów sportowych, rozmowy z organizatorami oraz Polonią. Od organizatorów zażądano gwarancji politycznych (głównie chodziło o akredytacje wiążące się z dziesięciotygodniową wizą pobytową oraz możliwość organizacji lotów czarterowych), obniżenia kosztów oraz rozszerzenia świadczeń na rzecz uczestników igrzysk.

Z poparciem MKOl zapewniono sobie obniżenie kosztów dziennego utrzymania na igrzyskach z 45 do 35 dolarów, co miało przynieść Polsce 60 tys. dolarów oszczędności, oraz zmniejszono koszty depozytów gwarancyjnych ze 100 do 35 dolarów. PKOl otrzymało od MKOl zapewnienie refundacji tej kwoty na poziomie 4200 dolarów. Dogadano sprawy związane z wioską dla polskiej ekipy na terenie Uniwersytetu Kalifornijskiego oraz kwestie techniczno-administracyjne. Zapewniono pomoc ze strony Polonii i desygnowano na tymczasowego przedstawiciela reprezentacji olimpijskiej Tadeusza Bugaja.

W kwietniu 1983 r. odbyła się narada 250 przedstawicieli Komitetu Centralnego PZPR, resortów, ministerstw, związków sportowych i zakładów produkcyjnych, trenerów, lekarzy, zawodników, dziennikarzy z udziałem wicepremiera Mieczysława Rakowskiego, której celem było zapewnienie właściwych przygotowań polskiej reprezentacji. Za główne zadania uznano: 1. Zabezpieczenie reprezentacji w dobrej jakości sprzęt polskiej i zagranicznej produkcji; 2. Zabezpieczenie medyczne i zapewnienie zawodnikom odpowiedniej ilości leków, odżywek i witamin; 3. Prowadzenie na zgrupowaniach odpowiedniej pracy polityczno-wychowawczej z zawodnikami-kandydatami na igrzyska olimpijskie.



Bzdurne uzasadnienie

Na rekonesans postanowiono wysłać do Kalifornii dwóch żeglarzy, dwie wioślarki i czterech kajakarzy. Wynikało to zapewne z postulatów, które pojawiły się w sprawozdaniu z wyjazdu polskiej delegacji do Los Angeles 14–21 stycznia 1983 r., gdzie stwierdzano, że niezbędne będzie szczegółowe rozeznanie warunków treningowych i startu we wszystkich dyscyplinach, w których Polacy mogli liczyć na medale. Posiedzenie PKOl i Sztabu Olimpijskiego z 29 marca 1983 r. zatwierdziło regulamin nagród dla trenerów i lekarzy olimpijskich oraz plan pracy ideowo-wychowawczej dla olimpijczyków. Prawdopodobnie plonem tej narady była decyzja nr 22 Rady Ministrów z 8 kwietnia 1983 r. w sprawie zapewnienia warunków niezbędnych do właściwego przygotowania do igrzysk w 1984 r.

W związku z tym, że sprawy organizacyjne, logistyczne i techniczno-administracyjne posuwały się do przodu w pożądanym kierunku, przygotowania szły pełną parą. Warto zatem na zasadzie kontrapunktu przytoczyć uzasadnienie bojkotu tych igrzysk przez stronę polską w maju 1984 r. w reakcji na decyzję ZSRR o niewysyłaniu sportowców do Los Angeles. Tadeusz Olszański (dziennikarz, wtedy członek zarządu PKOl) napisał: „Wymyślono też bzdurne uzasadnienie w postaci braku pisemnych gwarancji ze strony organizatorów olimpiady na zapewnienie bezpieczeństwa ekipy ZSRR oraz innym krajom socjalistycznym! Była też mowa o gęstym smogu, który zalegał nad Los Angeles i miał ponoć stanowić śmiertelne niebezpieczeństwa dla maratończyków, kolarzy, pięcioboistów oraz wszystkich uczestników wytrzymałościowych konkurencji". Krzysztof Miklas dodawał, że mówiono także o „gangach, narkomanii [...], co było tak żałosne, że aż śmieszne".

Generalnie płk Feryniec w większości swoich sprawozdań opisywał przygotowania do igrzysk w Kalifornii. Te w Sarajewie mniej go interesowały. Gdy już do nich nawiązywał, stwierdzał, np. w lipcu 1982 r., że poziom kadry zimowej był wysoce niezadowalający.

We wrześniu 1982 r. oceniano stan przygotowania do zimowych zmagań, a w listopadzie przewodniczący komitetu odbył spotkanie z zarządem Polskiego Związku Narciarskiego. W styczniu po raz kolejny zapoznano się ze stanem przygotowań do igrzysk w Sarajewie. W marcu w stolicy Bośni i Hercegowiny (wtedy Jugosławii) przebywała delegacja GKKFiS i PKOl, wizytując obiekty olimpijskie. W kwietniu 1983 r. ustalono ostatecznie plany dalszego postępowania z zimową kadrą.

Za mało ofensywnie

Płk Wacław Feryniec zakończył swoją misję w momencie zniesienia stanu wojennego 22 lipca 1983 r. W sprawozdaniu podsumowującym swoje rządy stwierdzał, że resort, poza uczelniami sportowym, gdzie kadra nie zawsze w pełni rozumiała sens stanu wojennego i powinna być zastąpiona osobami bardziej uświadomionymi, nie przyniósł mu zbyt wiele pracy. Wszystkie problemy rozwiązywano na bieżąco, a pracownicy GKKFiS byli bardzo dobrze wyrobieni politycznie, więc nie było wobec nich wielu zastrzeżeń. Według niego w resorcie nie odnotowano prób eliminowania organizacji partyjnych, co nie oznaczało, że praca ich była dobra. Brakowało w niej ofensywności, własnej inicjatywy, zbyt dużo było bierności wobec sytuacji w kraju. Stan wojenny, co prawda, zmienił to nastawienie, ale nie uległo ono do końca wyrugowaniu.

Za najważniejsze uważał Feryniec doprowadzenie do końca prac nad ustawą o kulturze fizycznej i należyte przygotowania kadry do zawodów w Sarajewie i Los Angeles. Pod rozwagę poddawał sens istnienia wielu rozbudowanych związków sportowych o dużej liczbie działaczy. Jego zdaniem wspomagania wymagał również sport masowy, a zaniedbania leżące po stronie Ministerstwa Oświaty i Wychowania, które te sprawy traktowało lekceważąco, należało jak najszybciej naprawić.

Igrzyska w Sarajewie odbyły się 8–19 lutego 1984 r. Do ówczesnej Jugosławii poleciała ekipa złożona z 22 zawodników oraz 48 osób towarzyszących. Niemal połowę ekipy stanowili hokeiści. Najlepsze wyniki osiągnęły Erwina Ryś-Ferens w łyżwiarstwie szybkim na 1500 m, która zajęła piąte miejsce, oraz Małgorzata Tlałka w narciarstwie alpejskim, zajmując szóste miejsce w slalomie specjalnym. Zawodnicy sportów letnich nie otrzymali szansy na powiększenie kolekcji medalowych, a dla niektórych z nich była to ostatnia szansa na występy olimpijskie. Zamiast udziału w zbojkotowanych igrzyskach w Los Angeles dostali nakaz startu w „Drużbie 84", czyli cyklu zawodów w dyscyplinach olimpijskich, które odbywały się równolegle do imprezy w Kalifornii. 

Dr Sebastian Ligarski – historyk, naczelnik Oddziałowego Biura Badań Historycznych IPN w Szczecinie

W latach 80. w strukturach rządowych PRL nie było Ministerstwa Sportu. Istniał za to urząd centralny, utworzony w 1978 r. według wzorca sowieckiego, pod nazwą Główny Komitet Kultury Fizycznej i Sportu (GKKFiS). Kierował nim zasłużony działacz Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej Marian Renke. Równocześnie był przewodniczącym Polskiego Komitetu Olimpijskiego.

W nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. w Polsce wprowadzono stan wojenny. Zgodnie z postanowieniem władz w ministerstwach, urzędach centralnych oraz wybranych przedsiębiorstwach ustanowiono komisarzy-pełnomocników Komitetu Obrony Kraju, którzy mieli zapewnić ład, porządek i ciągłość pracy tych instytucji. Komisarzem wojskowym w Głównym Komitecie Kultury Fizycznej i Sportu został płk Wacław Feryniec, zastępca szefa Głównego Zarządu Szkolenia Bojowego ds. szkolenia fizycznego i sportu Wojska Polskiego.

Pozostało 95% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi