Jednym słowem: nic się nie stało. Wszystko było cudownie, a atmosfera milutka. I może bym nawet w to uwierzył, gdyby nie raziło to sztucznością. Z wizyt ad limina innych episkopatów wycieka o wiele więcej. Hierarchowie dzielą się słowami papieża, niekiedy zaskakującymi, a niekiedy ostrymi, wiadomo, że w rozmaitych regionach biskupi spotykają się z krytyką. A u nas NIC. Tak jakby to była wycieczka zakładowa, a nie rozmowa o stanie Kościoła. I nawet jeśli któryś z biskupów nieco się wychyli – jak zrobili to prymas Polski jeszcze przed rozpoczęciem wizyty, arcybiskup Grzegorz Ryś czy biskup Adrian Galbas, to i tak wrażenie pozostaje.
Jeszcze gorzej zaś, gdy któryś z bardziej rozpoznawalnych hierarchów zdecyduje się podzielić tym, co naprawdę myśli. Wtedy robi się naprawdę smutno. Tak było, gdy o swojej wizycie w Watykanie opowiedział przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski. Od niego mogliśmy się dowiedzieć, że polscy biskupi, a przynajmniej on sam, do Rzymu nie pojechali, by słuchać, głębiej zrozumieć i przyjąć krytyczne uwagi, ale po to, żeby przywołać Watykan do porządku. Arcybiskup Gądecki widział przecież, że w Stolicy Apostolskiej są źle poinformowani w kwestiach polskiego rządu i polskiego Kościoła, więc im wszystko wyjaśnił. Dostrzegł też, że część hierarchów nie ma świadomości, jak znakomity jest polski Episkopat, jak dystansuje się od polityki i wznosi ponad podziałami. Kardynałowie zostali odpowiednio „ustawieni" i teraz będą już wiedzieć.
Czytaj więcej
- Ten temat, który w mediach uchodził za temat główny, właściwie ze strony ani Ojca Świętego, ani ze strony kongregacji, w których się znajdowaliśmy - oprócz tego biura, które zajmuje się właśnie tym tematem dosłownie - nie był poruszany - powiedział abp Stanisław Budzik, metropolita lubelski, pytany o to, czy w czasie wizyty „ad limina Apostolorum” polskich biskupów poruszana była kwestia pedofilii w polskim Kościele.
Ale nie były to jedyne opinie i „informacje", jakie przewodniczący KEP przekazał Watykanowi. O wiele istotniejsze było zwrócenie uwagi na naprawdę istotne problemy w polskim Kościele. Furda laicyzacja, furda kolejni karani biskupi. Prawdziwym problemem są księża celebryci i świeccy liderzy Kościoła, którzy krytykują biskupów, choć nie wiedzą, jak bardzo ciężko oni pracują. Nie jest jasne, co miałby zrobić prefekt Kongregacji Nauki Wiary z tym świeckimi ani dlaczego akurat biskupi mieliby być wyjęci spod medialnej i społecznej krytyki. Ważne, że można się było pożalić na swój ciężki los.
Jeszcze gorsze ciosy uderzające w prestiż i zaufanie do biskupów – to też są uwagi arcybiskupa Gądeckiego – zadaje sama Stolica Apostolska, która do spółki z tymi strasznymi mediami karze tuszujących przestępstwa seksualne biskupów o wiele surowiej niż sądy świeckie pedofilów. Taki pedofil po odsiedzeniu pięciu lat wychodzi z carte blanche (tak, to jest opinia przewodniczącego KEP), a w przypadku biskupa W. mamy do czynienia jakby ze śmiercią cywilną oskarżonego hierarchy, który przecież nie jest pedofilem – tłumaczył arcybiskup. Jest on usuwany z urzędu, popada w infamię i zostaje jakby unicestwiony przez media.