Ryszard Ćwirlej: Nie piszę bez muzyki

Powieściopisarz Ryszard Ćwirlej, gość Plusa Minusa, poleca.

Publikacja: 23.11.2018 18:00

Ryszard Ćwirlej: Nie piszę bez muzyki

Foto: Forum

Ostatnio przeczytałem „Czarny manuskrypt" Krzysztofa Bochusa. To książka, której akcja rozgrywa się w latach 30. XX w. w Wolnym Mieście Gdańsku i jego okolicach – w Malborku i na terenach należących przed wojną do Niemiec. Głównym bohaterem jest niemiecki komisarz Christian Abell. Akcja książki wciąga czytelnika od samego początku. I choć jest to klasyczny kryminał, to jednocześnie warstwa historyczna przedstawiona w książce jest bardzo dobrze udokumentowana i osadzona w realiach pogranicza gdańsko-polsko-niemieckiego.

Już inżynier Mamoń w filmie „Rejs" mówił, że podobają mu się te melodie, które już zna. Ja również wracam do starych piosenek, i to bardzo często. Słucham przeważnie muzyki, na której się wychowałem w latach 70. i 80. Moje ulubione zespoły z tamtych czasów to Pink Floyd i Dire Straits, oczywiście też polskie grupy jak Perfect, Lady Pank, Republika czy Maanam. To jest właśnie muzyka, która towarzyszy mi na co dzień. Kiedy siadam przy biurku, to natychmiast włączam moją starą wieżę. Bez muzyki nie da się pisać.

Od kilku lat oglądam serial „Ray Donovan". Opowiada historię człowieka, który rozwiązuje problemy postaci z wyższych sfer – gwiazd Hollywoodu i ludzi show-biznesu. Można powiedzieć, że Donovan sprząta brudy, które oni po sobie zostawiają. Serial jest doskonale zrealizowany, ma świetne zdjęcia i muzykę. Z niecierpliwością czekałem na ten szósty sezon jak na żadną inną produkcję i nie zawiodłem się. Obejrzeliśmy z żoną kilka pierwszych odcinków i czekamy na kolejne z tygodnia na tydzień. Każdy zapowiada się na prawdziwą sensacyjno-kryminalną ucztę.

Nie tak dawno Marcin Wroński zakończył cykl opowieści kryminalnych o komisarzu Zydze Maciejewskim dosyć ciekawą pozycją. Wpadł na pomysł, że dziesiąty tom pt. „Gliny z innej gliny" napisze nie tylko on, ale też jego koledzy. Oprócz Wrońskiego opowiadania stworzyli m.in. Robert Ostaszewski, Andrzej Pilipiuk i ja. I tu nawet nie chodzi o reklamowanie samego siebie, ale docenienie ciekawego pomysłu – jeszcze nikt w Polsce nie zdecydował się tak zakończyć serii kryminalnej. Na dodatek ostatnia część pokazuje głównego bohatera – komisarza Maciejewskiego – w nieco innym ujęciu. Dotychczas rozwiązywał zagadki kryminalne na przedwojennej lubelszczyźnie i zamojszczyźnie, a w ostatniej części opowiadania są osadzone w czasach późniejszych, doprowadzając jego historię do współczesności.

notowała Katarzyna Płachta

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Ostatnio przeczytałem „Czarny manuskrypt" Krzysztofa Bochusa. To książka, której akcja rozgrywa się w latach 30. XX w. w Wolnym Mieście Gdańsku i jego okolicach – w Malborku i na terenach należących przed wojną do Niemiec. Głównym bohaterem jest niemiecki komisarz Christian Abell. Akcja książki wciąga czytelnika od samego początku. I choć jest to klasyczny kryminał, to jednocześnie warstwa historyczna przedstawiona w książce jest bardzo dobrze udokumentowana i osadzona w realiach pogranicza gdańsko-polsko-niemieckiego.

Pozostało 80% artykułu
Plus Minus
Mistrzowie, którzy przyciągają tłumy. Najsłynniejsze bokserskie walki w historii
Plus Minus
„Król Warmii i Saturna” i „Przysłona”. Prześwietlona klisza pamięci
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Polityczna bezdomność katolików
Plus Minus
Gość „Plusa Minusa” poleca. Ryszard Ćwirlej: Odmłodziły mnie starocie
Materiał Promocyjny
Zarządzenie samochodami w firmie to złożony proces
teatr
Mięśniacy, cheerleaderki i wszyscy pozostali. Recenzja „Heathers” w Teatrze Syrena