Jednak podczas ubiegłorocznej wielkiej debaty w „Gazecie Wyborczej” na temat narkotyków pod hasłem: „Wojna antynarkotykowa na świecie poniosła klęskę. Pora wyciągnąć wnioski i zmienić postępowanie”, pogląd większości był w przeważającej mniejszości. Nad naszym restrykcyjnym państwem, wraz z zagranicznymi, słusznymi rzecz jasna gośćmi, płakali m.in.: Kora Jackowska („O końcu wojny nie możemy mówić, bo końcem wojny byłaby legalizacja i edukacja”), Kamil Sipowicz, Maciej Stasiński z „GW” („W Urugwaju jest projekt ustawy, który uprawę, obrót i konsumpcję marihuany zalegalizuje pod kontrolą państwa”), Krzysztof Kwiatkowski („Ale może udawało się skutecznie ścigać dilerów narkotykowych? Nie”), Marek Balicki („Polityka powinna mieć cele realistyczne, a nie nierealistyczne”) czy Aleksander Kwaśniewski („Pora na zmiany. Trzeba przyjąć nową politykę”), patrząc jednocześnie z zazdrością na sukcesy na polu narkotykowym gdzieś hen, w stepach Patagonii.
Widzący problem inaczej – m.in. szefowa Monaru Jolanta Łazuga-Koczurowska czy przedstawiciele policji – zostali zepchnięci na margines. Policjant okazał się bardziej asertywny i w końcu nie wytrzymał naporu postępowców. Rzucił: – Mówi się o tym, że za jednego jointa ludzie są karani. Zatrzymujemy człowieka, który ma 2–3 kilogramy. – Po co to panu? – pytamy. – Na własny użytek.
Tu w sobotę można kupić elektroniczne wydanie „Rzeczpospolitej" z Plusem Minusem
Można też zaprenumerować weekendowe wydanie „Rzeczpospolitej" z Plusem Minusem