Czy Rosjanie przestaną być posłuszni Kremlowi

Bierność, apatia i poczucie bezsilności wobec państwa są wśród obywateli Rosji rozpowszechnione. Czy wydarzenia ostatnich lat i miesięcy – dochodzące do głosu nowe pokolenie, spadek notowań prezydenta, nasilenie protestów politycznych, ekonomicznych i ekologicznych – mogą przebić pancerz wielowiekowej kultury posłuszeństwa?

Publikacja: 02.08.2019 10:00

Pierwszomajowy pochód w Moskwie, 2019 r.

Pierwszomajowy pochód w Moskwie, 2019 r.

Foto: Getty Images, Oleg Nikishin

Społeczeństwa w Rosji nie ma". Ta powracająca teza, stanowcza i chwytliwa, grubą kreską rysuje obraz kraju ludzi zniewolonych, spadkobierców niewolniczej mentalności swoich pańszczyźnianych pradziadów. „Żegnaj mi, Rosjo niedomyta, kraju wielmożów, kraju sług – pisał w 1841 r. Michaił Lermontow – ?i, co błękitny mundur noszą, i ty, ich zaprzedany lud".

Również dzisiaj patrzących na Rosję uderzać może zarówno bezbronność i bezwolność jednostki, jak i siła mundurowych, szczególnie współczesnych spadkobierców „błękitnych mundurów" – czekistów. Obrazu dopełniają brak wolnych wyborów, niezmienny od 20 lat przywódca dławiący w zarodku wszelką alternatywę polityczną, brak kontroli społecznej (parlamentarnej czy medialnej) nad działaniami Kremla, samowola i bezkarność administracji. Na ten wielowiekowy bagaż kulturowy składa się dziedziczone przez kolejne pokolenia przekonanie o „odwiecznym porządku świata" – o tym, że państwo to pionowa struktura, którą wieńczy Kreml z namaszczonym przez Boga władcą, a w strukturze tej „jednostka – zerem, jednostka – bzdurą". Z państwem nie wygra, może być jedynie jego petentem, udającym się do prezydenta lub jego namiestników z czołobitną prośbą, dzisiaj wyrażoną w postaci telewizyjnej „gorącej linii" prezydenta z narodem, podczas której przywódca spełnia prośby wybranej garstki szczęśliwców.

Wypijmy za naród

Społeczeństwo, choćby nawet niezadowolone z otaczającej rzeczywistości, najczęściej nie wierzy w możliwość zmiany istniejącego porządku. Jak skonstatował socjolog Borys Dubin, Rosjanie mogą kochać reżim panujący lub go nienawidzić, ale nie widzą dla niego alternatywy, niczym dla pór roku. Władze na czele z Putinem pozostają główną siłą sprawczą i punktem odniesienia, nawet dla opozycji, która mówi o „Rosji bez Putina", ale rzadko jest to całościowa wizja nowej, innej Rosji.

Niewiara we własną sprawczość sprawia, że niezadowolenie, do którego Rosjanie mają wiele powodów, pozostaje politycznie bierne. Rozładowywane jest najczęściej w sposób zastępczy – w rodzinie (zatrważające statystyki przemocy domowej), na podwładnych, w drodze do pracy, poprzez używki czy upuszczanie agresji w komentarzach internetowych. Protestów wobec skali problemów jest stosunkowo niewiele i wychodzą na nie z reguły ludzie, którzy nie mają najgorzej (mieszkańcy dużych miast o zawiedzionych aspiracjach ustrojowych), lub pchnięci desperacją, tacy jak rodzice dzieci z Wołokołamska, które masowo zatruły się wyziewami z pobliskiego wysypiska.

Większość ludzi nie wyjdzie na ulicę w ogóle; często można usłyszeć, że nie wierzą w protest i w konfrontację z państwem, wolą problem znosić lub sami poszukać dla niego rozwiązania. Przypomina się XVIII-wieczny pisarz, filozof i prekursor obrońców praw człowieka Aleksandr Radiszczew, który spoglądając na chłopów, pokornie znoszących swój los, wzdychał: „Cierpliwy jest naród rosyjski i znosi wszystko aż do granic możliwości, ale gdy kończy się jego cierpliwość, nic nie powstrzyma go przed okrucieństwem". Dodajmy – przed krótkim wybuchem okrucieństwa, a następnie zrezygnowanym powrotem do nie mniej okrutnej rzeczywistości.

Za cierpliwość rosyjskiego narodu wznosił toast również Józef Stalin, konstatując w maju 1945 r. ze słabo skrywaną ulgą: „Jakiś inny naród mógłby powiedzieć: nie sprostaliście naszym oczekiwaniom, wybierzemy sobie inny rząd (...) Rosyjski naród nie poszedł na to, wykazał bezgraniczne zaufanie wobec naszego rządu (...), wierzył, cierpliwie znosił, czekał i żywił nadzieję". Można przypuszczać, że dzisiejsze władze nie zapomniały o toaście generalissimusa.

Podporządkowaniu władzy nie zawsze jednak (a ostatnio coraz rzadziej) towarzyszą entuzjazm i mobilizacja. Choć posłuszni, obywatele przejawiają do rządzących nieufność i dystans. Pokazowa była choćby reakcja farmera z obwodu irkuckiego, beneficjenta putinowskiej „stabilizacji", który w niedawnej powodzi stracił cały dobytek. Pytany, czy państwo mu pomoże, macha ręką i ze złością wyrzuca z siebie: „Wolą nakarmić Syrię, Ukrainę, pobudować cerkiew we Francji – ale własnym ludziom nie pomogą".

Farmer musiał oglądać wiadomości o niedawnym otwarciu cerkwi w Strasburgu przez patriarchę Cyryla. Zwierzchnik Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego pochwalił się wówczas, że w ostatniej dekadzie Cerkiew budowała średnio trzy świątynie na dobę. Internauci dopowiedzieli, że od 2000 r. liczba szpitali zmniejszyła się w Rosji przeszło dwukrotnie, a przy utrzymaniu tempa zamykania placówek za trzy lata ich liczba powróci do poziomu z roku 1913.

Do opisu rosyjskiego społeczeństwa socjolodzy często sięgają po orwellowskie pojęcie „dwójmyślenia" – łączenia pozornie nieprzystających norm i przekonań. Produktem dwójmyślenia jest człowiek nieufny wobec państwa, a jednocześnie wystarczająco elastyczny, by znosić kontrolę i presję zewnętrzną („rosyjska cierpliwość"), infantylny socjalnie, niezdolny do solidarności zbiorowej, gotowy do przystosowania się, dający sobą z łatwością manipulować. Kieruje się logiką i krytycyzmem w sprawach prywatnych i bytowych, stosuje nowoczesne technologie, racjonalizuje finanse domowe (np. trzyma oszczędności w walutach obcych), krytykuje wiele decyzji władz. Wyłącza jednak racjonalność, gdy dochodzi do kwestii ustroju państwa, pamięci historycznej, polityki zagranicznej – w tych obszarach wykazuje podatność na manipulacje ze strony władz i z reguły nie kwestionuje całościowego modelu państwa.

Doktryna niewychylania się

Czym tłumaczyć trwałość tych przekonań? Kulturoznawca Daniił Dondurej, nawiązując do kluczowego w rozumieniu rosyjskiej rzeczywistości słowa „siłowicy" (mundurowi, funkcjonariusze licznych w Rosji struktur siłowych), ukuł swego czasu określenie „smysłowicy". O ile siłowicy są twardą siłą państwa, używaną do fizycznej ochrony władz czy represji wobec oponentów, o tyle smysłowicy („smysł" to tyle co „sens", zatem smysłowicy to tyle co twórcy sensów) są kreatorami rosyjskiej tzw. soft power zwróconej na rynek wewnętrzny. To oni produkują i zaszczepiają w świadomości społecznej użyteczne dla władz przekonania – o konieczności utrzymania status quo, o braku alternatywy dla „odwiecznego rzeczy porządku", o wrogości Zachodu oraz nieprzystawalności zachodnich norm i rozwiązań do rosyjskiej rzeczywistości.

Smysłowicy to nie tylko urzędnicy, kremlowscy spin doktorzy i twarze telewizyjnej propagandy. W obozie tym jest cała rzesza nieświadomych tego faktu obywateli: rodziców, nauczycieli, kierowników różnego szczebla, od małego wpajających dzieciom, uczniom i podwładnym przekonania o tym, co jest w Rosji „naturalną koleją rzeczy" – często w dobrej wierze, by nie rozbijały sobie głów o twardy kremlowski mur. „Z państwem nie wygrasz, nie wychylaj się, bo cię zniszczą" – powraca niczym refren. A w przekazywaniu tej myśli największą rolę odgrywa, jak można się domyślić, popkultura – od seriali kryminalnych po rock i popularną „popsę".

Są smysłowicy prostoduszni i szczerzy do bólu – jak zespół rockowo-folkowy Lube czy mistrz popu Oleg Gazmanow wyśpiewujący ody do Rosji imperialnej zarządzanej silną, lecz troskliwą ręką. Hit Gazmanowa „Zrodzony w ZSRR" wydany 14 lat po rozpadzie imperium (sic!) oferuje długą wyliczankę walorów bezkresnej ojczyzny: „Ukraina i Krym, Białoruś i Mołdowa, i Pribałtyka też – to jest mój kraj (...) Rurykowicze, Romanowowie, Lenin i Stalin – to mój kraj (...) KGB, MSW i wielka nauka – to mój kraj (...) Ropa, diamenty, złoto i gaz, flota, desant, lotnictwo i specnaz, wódka, kawior, Ermitaż i rakiety i najpiękniejsze kobiety planety (...) Urodzony jestem w Związku Radzieckim, wyprodukowany jestem w ZSRR!". To prawdziwa oda do imperialnej radości, do której szaleją tłumy na stadionach. Z kolei ostatni utwór Lube o Moście Krymskim swoją skoczną nutą i rzewnym tekstem próbuje obudzić w Rosjanach przygasłą nieco euforię z aneksji półwyspu.

Jednak są również smysłowicy, którzy zdobywają serca publiczności pozornym buntem, niewyparzonym językiem, zamiłowaniem do rozróby, przemycając pod nimi treści zgoła odmienne. Niezwykle popularny w Rosji, a nawet w Polsce, zespół Leningrad to na pierwszy rzut oka kontrkultura – wpadające w ucho utwory w rytmie ska są gęsto przeplatane matem (tj. podwórkową łaciną), lider zespołu wygraża wszystkim świętościom i autorytetom, wyśpiewując hymn gorzałce i demolce. Wydawałoby się – buntownik, postrach na władze. Jednak jego przekaz jest jasny: rzeczywistość jest beznadziejna i żadna siła jej nie zmieni, weźmy zatem, co nasze, napijmy się i zaszalejmy. Jutro obudzimy się na kacu i przyjdzie powrócić do rzeczywistości. Ale to dopiero jutro, a dzisiaj miasto jest nasze. Bunt, który wypala się w momencie opróżnienia butelki? W to graj Kremlowi!

Smysłowicy są potężniejsi od polityków – powiadał Dondurej w swoim programowym artykule z 2016 r. A być może nawet od siłowików, którzy przecież nie próżnują i restrykcyjne ustawodawstwo uzupełniają całym wachlarzem represji. Smysłowicy są najbardziej wpływową tajną służbą, bo znajomość nieformalnych praktyk, tzw. poniatij (nieformalnego kodeksu postępowania, w tym przestępczego), czy ogromnych zasobów dwójmyślenia przekazywana jest z pokolenia na pokolenie automatycznie i najczęściej podświadomie. Tworzą one cienką jak pajęczyna, lecz stalową i obezwładniającą sieć prewencji, oplatającą umysły, bo jeszcze na etapie myślenia o rzeczywistości zniechęcają większość Rosjan do walki czy choćby stawiania oporu zastanym realiom.

To nasza ziemia

Obraz społeczeństwa rosyjskiego byłby jednak krzywdzący bez przyjrzenia się temu, co odstaje od tradycyjnej kultury społecznej, nie mieści się w dziedziczonych przekonaniach i rozsadza quasi-feudalną matrycę. W miastach przybywa różnych aktywności społecznych – opozycyjnych, charytatywnych, urbanistycznych, ekologicznych, kulturalnych. Liczne grupy mieszkańców walczą z władzami miejskimi i deweloperami o zachowanie zabytkowej zabudowy, organizują protesty przeciwko wysypiskom śmieci zatruwającym otoczenie, wychodzą na akcje polityczne Aleksieja Nawalnego, protestują (jak przed tygodniem) przeciwko wykluczaniu opozycji z wyborów w Moskwie, choć wiadomo, że kończy się to zatrzymaniem i nocą na komisariacie. Zaczynają się interesować historią – nie jej lukrowaną, heroiczną wersją, promowaną przez Kreml, ale historią trudną, dramatyczną, nieraz tragiczną – historią swoich regionów, miast, własnych rodzin, w których ofiary stalinizmu często splatają się z oprawcami.

To nie przypadek, że idol internetu 30-letni Jurij Dud', specjalizujący się w wywiadach z gwiazdami, niedawno nakręcił dwugodzinny film o Kołymie i represjach stalinowskich, który w pierwszych tygodniach obejrzało 15 mln internautów. Ludzie odkrywają historię i specyfikę własnych regionów, protestują przeciwko ich eksploatacji przez stolicę. Mieszkańcy obwodu archangielskiego, protestujący przeciwko budowie ogromnego wysypiska, na które miały być zwożone odpady z Moskwy, krzyczeli do budowniczych: „To nasza ziemia, nie oddamy jej Moskalom!".

Kluczową rolę w rozwoju tkanki społecznej odegrały internet i powszechna dostępność smartfonów. Nawet dla gospodarstw domowych o niskich dochodach, gdzieś na głębokiej prowincji, wydatki na dostęp do sieci są żelazną pozycją w rodzinnym budżecie. Wobec mnóstwa restrykcji politycznych „w realu" internet stał w Rosji szkołą obywatelskości, pozwalając na omijanie wielu ograniczeń, poszukiwanie informacji, „towarzyszy niedoli" i sojuszników, tworzenie sieci wzajemnego wsparcia, organizację akcji, pozyskiwanie środków.

Wiele aktywności finansowanych jest z crowdfundingu, którego wartość skokowo rośnie z roku na rok. Ta metoda finansowania jest jedyną możliwą formą wsparcia dla wielu projektów, zwłaszcza opozycyjnych. Rośnie kultura prawna mieszkańców miast, ludzie uczą się tropić i zaskarżać kontrowersyjne rozwiązania, składać profesjonalnie napisane pisma we właściwych urzędach, nie boją się konfrontować z urzędnikami, potrafią błyskawicznie rozpowszechnić informacje i zorganizować akcję. I nawet coraz to nowe restrykcje wobec aktywności internautów i wyroki sądowe dla wielu z nich nie zatrzymują fali złośliwych lub kpiących komentarzy pod adresem władz i ich pomagierów. Jednym z ostatnich przykładów są miażdżące komentarze pod zwiastunem rosyjskiego serialu o Czarnobylu, który produkuje reżimowa telewizja NTW jako przeciwwagę dla „oszczerczej" produkcji HBO.

Zaszyte kieszenie

Są wreszcie przypadki, gdy wspomniane już wszechmocne „błękitne mundury" przegrywają z ludem. Zdarzyło się tak po niedawnym zatrzymaniu dziennikarza śledczego Iwana Gołunowa, którego służby oskarżyły o handel narkotykami – w jego plecaku „znalazły się" woreczki z białym proszkiem, a telewizja pokazała odkrytą w jego mieszkaniu narkotykową melinę.

Dla wszystkich, którzy znali Gołunowa, było oczywiste, że sprawa jest spreparowana – Iwan jest dziennikarzem dalekim od wizerunku bon vivanta, za to słynącym z pracowitości i rzetelnych analiz o korupcji w służbach, nielegalnych interesach siłowików z biznesmenami i urzędnikami. Równie jasne było to dla rzeszy obserwatorów, widzów telewizyjnych wiadomości i zwykłych Rosjan, którzy często odczuwają na własnej skórze wszechwładzę i bezkarność mundurowych i wiedzą, że podrzucanie narkotyków to jedna z najpowszedniejszych praktyk „organów": troskliwe matki zaszywają w związku z tym kieszenie swoim latoroślom udającym się na wiec polityczny. Ludzi rozjuszył fakt, iż Gołunow był bity podczas zatrzymania i przesłuchań, długo nie dopuszczano do niego adwokata, a służby nie były w stanie podtrzymać linii oskarżenia: przyznały, że zdjęcia meliny nie pochodziły z mieszkania dziennikarza, a odcisków jego palców nie znaleziono na żadnym z dowodów.

Zrodziło to potężną falę gniewu, która przypadła na rozpoczynające się wówczas Forum Ekonomiczne w Petersburgu, gdzie rosyjscy politycy roztaczali przed zagranicznymi inwestorami wizję nowoczesnej, atrakcyjnej Rosji. Zamiast tego światowe telewizje nadawały obrazek reportera śledczego płaczącego za kratami, a obecni na forum dziennikarze zagraniczni pytali rosyjskich urzędników głównie o Gołunowa. Istniało ryzyko, że popsuje on kolejne święto – zbliżającą się „gorącą linię" prezydenta Putina z narodem. Stała się w Rosji rzecz bez precedensu. Dziennikarz nie tylko został uwolniony; sam minister spraw wewnętrznych ogłosił umorzenie śledztwa w sprawie Gołunowa „z powodu braku znamion przestępstwa".

Sprawa nie kwalifikuje się jednak jako historia ku pokrzepieniu serc, dziegciu w tej beczce jest bodaj więcej niż miodu. Gołunow prawdopodobnie padł ofiarą wzajemnej rywalizacji służb, mało tego, wiec solidarności z nim organy porządkowe brutalnie rozpędziły, zatrzymując prawie jedną trzecią demonstrujących. To, co uratowało Gołunowa – autentyczny i szeroki gniew społeczny – wynikało z powszechności stosowanych przez organy praktyk, czyli podrzucania narkotyków, poprawiania statystyk wykrywalności przestępstw poprzez zatrzymywanie przypadkowych osób i wymuszania zeznań torturami, braku realnej ochrony dla obywatela, który trafił w tryby organów ścigania.

Fala oburzenia połączyła zwykłych obywateli z wieloma przedstawicielami elit, świata kultury, mediów. Oni także mają świadomość wszechwładzy siłowików i wiedzą, że w każdej chwili coś podobnego może przytrafić się im samym lub ich dzieciom. Po tym, gdy minister gospodarki został w Rosji skazany na osiem lat kolonii karnej na podstawie wątpliwych zarzutów, poczucia zagrożenia doświadczają wszyscy członkowie elit.

Zmiana kiełkuje

Dzisiejsza Rosja to ścieranie się dwóch sił: nowa tkanka społeczna, czerpiąca ze zmian ekonomicznych, technologicznych, wymiany generacyjnej, próbuje przeciwstawiać się potężnemu autorytarnemu państwu oraz patriarchalnej kulturze politycznej i społecznej. Asymetria potencjałów jest oczywista, lecz sytuacja nie stoi w miejscu. Ostatni rok przyniósł wyraźne zużycie wizerunku prezydenta Putina, którego rankingi pełzną w dół, więcej: postępuje spadek poparcia dla polityki ekspansji zagranicznych, która tradycyjnie była dźwignią poparcia dla Kremla. Socjolodzy z Komitetu Inicjatyw Obywatelskich, znani z trafnych prognoz, zarejestrowali zalążki przemian świadomościowych, w tym rosnące zapotrzebowanie zmian, spadek poparcia dla koncepcji silnej władzy, wzrost zapotrzebowania na większą sprawiedliwość, ale też przekonanie o własnej sprawczości.

Zmiany nastawienia bardzo powoli przekładają się na działania na większą skalę, budowę struktur, zastępowanie desperackich działań ad hoc długofalowymi strategiami i pozytywnego programu dla kraju, niekończącego się na wizji „Rosji bez Putina". Badania Komitetu pokazują też, że zapotrzebowanie na zmiany jest mało realistyczne („chcemy szybkich zmian na lepsze"), a to może zmniejszać gotowość do znoszenia trudności w imię kompleksowej i gruntownej reformy państwa. Nawet gdyby doszło do próby zreformowania obecnego modelu, oznaczałaby ona czas wyrzeczeń, chaosu i niepewności, a upragnione przez wielu rozszerzenie wolności obywatelskich – zwiększenie odpowiedzialności w każdym wymiarze życia. Czy Rosjanie są na to gotowi? ©?

Jadwiga Rogoża jest ekspertką OSW zajmującą się zagadnieniami politycznymi, społecznymi i kulturowymi w Rosji

Uwarunkowaniom rosyjskich postaw społecznych wobec władzy poświęcony został wydany właśnie „Punkt Widzenia" Ośrodka Studiów Wschodnich zatytułowany „Ile waży bagaż kulturowy. Aktywizacja społeczna w autorytarnej Rosji"

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Społeczeństwa w Rosji nie ma". Ta powracająca teza, stanowcza i chwytliwa, grubą kreską rysuje obraz kraju ludzi zniewolonych, spadkobierców niewolniczej mentalności swoich pańszczyźnianych pradziadów. „Żegnaj mi, Rosjo niedomyta, kraju wielmożów, kraju sług – pisał w 1841 r. Michaił Lermontow – ?i, co błękitny mundur noszą, i ty, ich zaprzedany lud".

Również dzisiaj patrzących na Rosję uderzać może zarówno bezbronność i bezwolność jednostki, jak i siła mundurowych, szczególnie współczesnych spadkobierców „błękitnych mundurów" – czekistów. Obrazu dopełniają brak wolnych wyborów, niezmienny od 20 lat przywódca dławiący w zarodku wszelką alternatywę polityczną, brak kontroli społecznej (parlamentarnej czy medialnej) nad działaniami Kremla, samowola i bezkarność administracji. Na ten wielowiekowy bagaż kulturowy składa się dziedziczone przez kolejne pokolenia przekonanie o „odwiecznym porządku świata" – o tym, że państwo to pionowa struktura, którą wieńczy Kreml z namaszczonym przez Boga władcą, a w strukturze tej „jednostka – zerem, jednostka – bzdurą". Z państwem nie wygra, może być jedynie jego petentem, udającym się do prezydenta lub jego namiestników z czołobitną prośbą, dzisiaj wyrażoną w postaci telewizyjnej „gorącej linii" prezydenta z narodem, podczas której przywódca spełnia prośby wybranej garstki szczęśliwców.

Pozostało 92% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi