Rojewski: Bóg z obowiązku

Larum po wpisaniu do paszportu hasła „Bóg, honor, ojczyzna" nie wynika z czepialstwa, lecz z troski o zachowanie charakteru ustrojowego Rzeczypospolitej – pisze Jan Rojewski.

Publikacja: 15.11.2018 19:43

Rojewski: Bóg z obowiązku

Foto: mswia.gov.pl

Internet obiegły zdjęcia nowego wzoru paszportów, które dostanie każdy, kto złożył odpowiedni wniosek po 5 listopada. Na stronie ze zdjęciem można w nim znaleźć napis „Bóg, Honor, Ojczyzna", który jest także dewizą Wojska Polskiego.

Oczywiście, dodatkowy „bogoojczyźniany" detal musiał wzbudzić falę niezadowolenia wśród szeroko pojętych środowisk lewicowych i antyklerykalnych. Nowy szczegół w paszporcie został potraktowany jako prowokacja i chęć ujednolicenia Polaków. Niewielka odległość dzieląca napis i zdjęcie wysyła posiadaczowi jasny komunikat, że ta dewiza powinna być jego dewizą. A przecież w paszporcie można było umieścić jakikolwiek związany z naszą historią napis, choćby frazę: „Jeszcze Polska nie zginęła", która nikogo by nie ubodła.

To nie orzeł

W tekście zatytułowanym „Kogo obraża Bóg, honor oraz ojczyzna" Michał Szułdrzyński powyższe zastrzeżenia trywializuje. W swojej retoryce wicenaczelny „Rzeczpospolitej" powołuje się na przykład polskiego godła: białego orła w koronie, którego geneza sięga legendy o Lechu, Czechu i Rusie. „Czy obecność polskiego godła jest obraźliwa dla osób, które uważają, że to tylko legenda, a nie prawdziwa historia z dziejów naszego narodu?" – pyta retorycznie autor.

Czytaj także: Kogo obraża Bóg, honor oraz ojczyzna

Oczywiście nie, ale to porównanie wydaje się być chybione. Przede wszystkim dlatego, że biały orzeł w koronie umieszczony w czerwonym polu ma mało desygnatów. Dla wszystkich jest oczywiste, że jest on symbolem państwa polskiego. Tymczasem w Europie zdaje się wciąż obowiązywać XVI-wieczna zasada „cuius regio, eius religio", czyli „czyj rząd, tego religia". I choć wiadomo, że w dewizie „Bóg, Honor, Ojczyzna" chodzi o chrześcijańskiego Boga w trójcy jedynego, to zaręczam, że to Bóg zupełnie inny w oczach przepływających Atlantyk purytanów, a zupełnie inny dla papieża i jego świty.

Obecnie nic nie zapowiada rychłego zakończenia konfliktu między zwolennikami tzw. Kościoła otwartego i toruńskiego, a odwiedzając różne świątynie na terenie kraju, można by wręcz odnieść wrażenie, że Kościół katolicki w Polsce stoi u progu schizmy. Więcej, mamy sytuację, w której wielu kościelnych hierarchów podważa władzę Watykanu, traktując papieża Franciszka jak okupanta.

Jasne więc jest, że obie strony sporu zupełnie inaczej wyobrażają sobie Stwórcę, że w innego Boga wierzy Marek Jurek, a w innego ksiądz Boniecki, mimo że obaj są wyznawcami tego samego Kościoła powszechnego. Ba, inaczej wyobrażałem sobie Boga podczas formacji oazowej, inaczej gdy już jako dorosły chodziłem na debaty do klasztoru dominikanów, a zupełnie inaczej myślę o nim dzisiaj i zaręczam, że tych wizerunków nie da się ze sobą w żaden sposób pogodzić.

Skończy się laicyzacją

Innymi słowy, obraz Boga to bardzo delikatna sprawa, szczególnie gdy bierze się za nią państwo. A mamy przecież w historii III RP kilka poważnych sporów w tej materii. Wystarczy wspomnieć spór o to, czy w preambule konstytucji ma zostać zamieszczone „Invocatio Dei", a jeśli tak, to w jakiej formie. Wypracowany przez Tadeusza Mazowieckiego kompromis zdawał się nie satysfakcjonować żadnej strony sporu i do dziś stanowi przyczynek do podważania „polskości" dokumentu.

Trudno również powiedzieć, co „w imię Boga" powinno się robić przy pomocy paszportu? Przekraczać granicę? Nie bez przyczyny formuła „tak mi dopomóż Bóg", którą kończy się ślubowania, jest zupełnie dobrowolna, a dewiza „Bóg, Honor, Ojczyzna" należy do Wojska Polskiego, w którym dowolności być nie może z samej jego natury. Umieszczanie Boga w kolejnych sferach życia publicznego musi się prędzej czy później odbić państwu czkawką i zakończyć powszechną laicyzacją.

Internet obiegły zdjęcia nowego wzoru paszportów, które dostanie każdy, kto złożył odpowiedni wniosek po 5 listopada. Na stronie ze zdjęciem można w nim znaleźć napis „Bóg, Honor, Ojczyzna", który jest także dewizą Wojska Polskiego.

Oczywiście, dodatkowy „bogoojczyźniany" detal musiał wzbudzić falę niezadowolenia wśród szeroko pojętych środowisk lewicowych i antyklerykalnych. Nowy szczegół w paszporcie został potraktowany jako prowokacja i chęć ujednolicenia Polaków. Niewielka odległość dzieląca napis i zdjęcie wysyła posiadaczowi jasny komunikat, że ta dewiza powinna być jego dewizą. A przecież w paszporcie można było umieścić jakikolwiek związany z naszą historią napis, choćby frazę: „Jeszcze Polska nie zginęła", która nikogo by nie ubodła.

Pozostało 80% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Renaud Girard: Polska - czwarta siła w Europie
Opinie polityczno - społeczne
Kazimierz Groblewski: Igrzyska w Polsce – podrzucajmy własne marzenia wrogom, a nie dzieciom
Opinie polityczno - społeczne
Warzecha: Warto nie ulegać emocjonalnym narracjom i zaufać nauce
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Czaputowicz: Polityka hieny ma się dobrze
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Opinie polityczno - społeczne
Migalski: Prezydencko-partyjne trzęsienie ziemi