Reputacja w gruzach

Polacy, tracąc kontakt z rodzimym dziedzictwem kulturowym, coraz częściej nie poczuwają się do solidarności z narodem i własną historią – pisze publicysta.

Publikacja: 04.10.2015 22:04

Reputacja w gruzach

Foto: Fotorzepa/Waldemar Kompała

Vladimir Volkoff w doskonałej książce "Montaż" włożył w usta francuskiego oficera wywiadu taką oto puentę, po wykryciu operacji KGB wśród paryskiej elity: "Nie będę analizował, panie dyrektorze, wieloznaczności terminów «informacje» lub «żywotne». Ale widzi pan, że interesy kulturalne, intelektualne, duchowe, ludzkie nie są w ogóle uwzględniane przez nasze prawodawstwo. Można śmiało zatruć naszą młodzież , rozmontować system edukacji narodowej, podkopywać rodzinę, niszczyć Kościół, zasmradzać naszą literaturę. Wszystko to jest legalne. Pod ochroną znajdują się tylko nasze interesy wojskowe, dyplomatyczne i ekonomiczne".

Coraz więcej państw zwraca na to zagadnienie uwagę. Oprócz wspomnianej przez Volkoffa Rosji, bardzo serio bezpieczeństwo kulturowe traktują takie kraje, jak Chiny i Japonia, a nawet utożsamiane z maksymalna otwartością i globalizmem Stany Zjednoczone. Ojczyzna myszki Miki powołała nawet biuro pod nazwą, Homeland Security Cultural Bureau, które działając w ramach Departament Bezpieczeństwa Krajowego ma za zadanie ochraniać wartości decydujące tożsamości narodowej Amerykanów, i nie chodzi tu o żadną Świętą Inkwizycję. Nie, dziedzictwa innych narodów mogą się tam spokojnie rozwijać, o ile nie sa sprzeczne z rodzimą kulturą.

Warto by zajęły się tym również nowe polskie władze. Wydaje się to ważne tym bardziej, że nasz mentalny postkolonializm i kompleks niższości wobec Europy Zachodniej ostatecznie prowadzi do takich zachowań, jak „robienie łaski Amerykanom" za zwykłe poklepanie po plecach.

Według prof. Grażyny Michałowskiej bezpieczeństwo kulturowe to „warunki, w których społeczeństwo może utrwalać i pielęgnować wartości decydujące o jego tożsamości, a jednocześnie swobodnie czerpać z doświadczeń i osiągnięć innych narodów". Funkcją bezpieczeństwa kulturowego jest przede wszystkim utrwalanie i podtrzymywanie wartości składających się na tożsamość narodu i państwa.

Bezpieczeństwo kulturowe realizowane jest przede wszystkim na płaszczyźnie polityki historycznej, ochrony własnego dziedzictwa, moralności, języka, zwyczajów i religii. Generalnie, choć treści wchodzące w skład bezpieczeństwa kulturowego cechuje duży subiektywizm, to muszą one współgrać z polską racją stanu i polskim interesem narodowym.

Czy tak definiowane bezpieczeństwo kulturowe jest w Polsce realizowane i czy w ogóle jest ono potrzebne? Po pierwsze to obowiązek konstytucyjny. W art. 6.1 czytamy, „Rzeczpospolita Polska stwarza warunki upowszechniania i równego dostępu do dóbr kultury, będącej źródłem tożsamości narodu polskiego, jego trwania i rozwoju". Po drugie w Europie „skończył się czas kilkudziesięciu lat pokoju po zakończeniu zimnej wojny" - jak stwierdził w czerwcu tego roku sam minister obrony narodowej, Tomasz Siemoniak. Obecnie nikt nie wątpi już o powrocie walki o strefy wpływów między największymi europejskimi państwami.

Rzeczywistość, w której coraz większego znaczenia nabierają pojęcia wojny hybrydowej, czy też wojny sieciowej, potrzebna jest również zmiana postrzegania bezpieczeństwa i skupienia większej uwagi się na działaniach niemilitarnych. Kultura to oręż, którym się atakuje, można nim przeciwnika niszczyć, osłabiać, podsuwać mu fałszywe wyobrażenia o własnym położeniu lub intencjach innych państw. - Kontrola obcego społeczeństwa poprzez kulturę jest bardzo wygodna, bo nie naraża na straty materialne, zdobywa długofalowych sojuszników i nie wzbudza podejrzeń – twierdzi dr. Rafał Brzeski.

Zagadnienia tzw. infowojny obejmują m.in., dywersję ideologiczną, dywersję etyczną, promowanie norm obyczajowych sprzecznych z interesem społecznym, natomiast odwołujące się do interesów krótkofalowych, do doraźnych korzyści. Polska, jak każdy inny kraj, jest areną ścierania się różnych frontów ideologicznych często sprzecznych z naszymi interesami.

Jak wygląda świadomość naszych elit wobec nowych wyzwań, m.in., agresji niemilitarnej? Według „Raportu o stanie kultury" opracowanego przez Pawła Potoroczyna w 2008 r. na zlecenie Ministerstwa Kultury I Dziedzictwa Narodowego, Polsce „grozi cywilizacyjny regres (...) Śladowe zrozumienie roli, jaką współcześnie odgrywa zagraniczna promocja kulturalna do budowy marki narodowej, inwestycji bezpośrednich, wymiany handlowej i turystyki" sprawia, że Polacy „stają się biernymi odbiorcami, a nie aktywny dostawca dla światowego obiegu idei i dóbr kultury".

Polski w dziedzinie tworzenia nowych idei czy wzorców kulturowych po prostu nie ma. Biją nas pod tym względem Czesi, a nawet Litwini. Wzrost uzależnienia kulturowego w wyniku przyjmowania obcych wartości nie odbywa się niestety bezkarnie. Polacy tracąc kontakt z rodzimym dziedzictwem kulturalnym, coraz częściej nie poczuwają się do solidarności z narodem i własną historią. Obcinanie przez MEN lekcji historii w szkołach raczej nie służy spowolnieniu tego procesu.

Według badań Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, aż 70 proc., maturzystów rozważa opuszczenie kraju, "przynajmniej na jakiś czas". Wyjeżdżać chcą nawet ci, którzy mają w Polsce etat. Rozluźniające się więzi kulturowe łączące Polaków i kryzys tożsamości powodują, że wśród młodego pokolenia coraz mniej jest tych, którym na Polsce zależy lub którzy traktują ją serio.

Nie tylko mieszkańcy Wielkiej Brytanii, Niemiec czy Norwegii traktują nasz kraj jako rezerwuar taniej siły roboczej. My sami zaczynamy tak siebie postrzegać. I nie chodzi tu tylko o nieszczęsny spot, „Invest in Poland". Młodzi Polacy urodzeni po 89 roku, jak bajek o żelaznym wilku słuchają opowieści swoich rodziców i dziadków o czasach, kiedy Polacy własnymi siłami budowali całe gałęzie przemysłu i na pół świata wysyłali ciągniki Ursusa, elektronarzędzia „Celmy" czy sprzęt „Tonsilu".

W opublikowanych cztery lata po raporcie Potoroczyna wynikach badań, prowadzonych przez Akademię Obrony Narodowej na temat bezpieczeństwa kulturowego zauważono, że „wśród różnych scenariuszy rozwoju zagrożeń dla bezpieczeństwa kulturowego Polski, za najbardziej prawdopodobne uznano: pogłębiający się kryzys tożsamości narodowej, spadek poczucia więzi kulturowej wśród Polaków, ograniczenie suwerenności państwa, internacjonalizacja zagrożeń społecznych, wzrost zależności kulturowej i powielania zachodnich wzorów, spadek środków na kulturę i politykę kulturalną", ppłk dr Andrzej Pieczywok, „Edukacja dla bezpieczeństwa w warunkach zmian społecznych i kulturowych w "Zeszyty Naukowe AON" nr 3(88) Warszawa 2012 str. 70.

Prof. Jan Czaja w pracy „Bezpieczeństwo kulturowe Rzeczpospolitej Polskiej" wymienia właściwie te same rodzaje zagrożeń, przy czym nie ma wątpliwości, że „dalsza ateizacja i laicyzacja życia publicznego, spychanie religii w prywatność, czyli na margines życia", mogłaby wpłynąć na naszą tożsamość negatywnie. Dalej autor podkreśla zagrożenia wynikające z uniwersalizacji i globalizacji oraz źle pojętej modernizacji. Podaje nawet jej definicję posiłkując się "The Canadian Review of Sociology and Anthropology", „Teoria modernizacji zakłada, że przyczyna zacofania leży w wewnętrznej strukturze społeczeństwa tradycyjnego i dalszy jego rozwój wymaga zmiany elementów strukturalnych, które ten rozwój hamują i dopływu czynników ze społeczeństw, które już osiągnęły wysoki poziom cywilizacyjny".

I w tej definicji tkwi chyba odpowiedź na trudne pytanie dlaczego rządzące obecnie władze i szerzej polskie elity tak bardzo są ślepe na zagadnienia bezpieczeństwa kulturowego. Otóż problem polega na tym, że elity proeuropejskie z jednej strony i postkomunistyczne z drugiej, nie tyle nie dostrzegają tych zagrożeń, lecz definiują je inaczej lub definiują niezgodnie z polską racją stanu.

Bezpieczeństwo kulturowe widzą właśnie na zewnątrz, w instytucjach unijnych i międzynarodowych. Im więcej Europy w Polsce, im więcej umów międzynarodowych zwiąże Polskę z cywilizowanym światem, tym bezpieczniej. Tym mniej polskiego szowinizmu, zaściankowości i nacjonalizmu. Dla nich miernikiem słusznie obranej drogi jest pochwała w zachodnich mediach.

Stąd wprowadzenie ustawy antyprzemocowej wobec kobiet - bezsensownej z punktu widzenia polskich realiów - jawi się tym elitom jako gwarant europejskich standardów w tym wciąż nazbyt tradycyjnym społeczeństwie. To jest właśnie ten potężny kompleks niższości wobec Zachodu nakazujący cielęce naśladownictwo.

Jeśli spojrzymy na zagadnienia bezpieczeństwa kulturowego z tej pełnej kompleksów i naśladownictwa perspektywy, przestaje dziwić brak polityki historycznej, kupowanie przez TVP produkcji typu „Nasze matki, nasi ojcowie" czy mówienie przez prezydenta RP, że „Naród ofiar musiał uznać niełatwą prawdę, że bywał także sprawcą ". Trudno wymagać od ludzi z mentalnością daleko posuniętej niechęci czy wręcz nienawiści do własnej, narodowej wspólnoty, by traktowali rodzimą kulturę jako tarczę w sferze obrony polskiej racji i polskiego punktu widzenia.

Kraje poważnie traktujące swoje bezpieczeństwo kulturowe nie szczędzą sił i środków na pozyskiwanie sojuszników dla swojej wizji świata, interesów i budowania pozytywnych skojarzeń z własnym krajem. Dla narodu tak wyczulonego na punkcie zagranicznej opinii publicznej jak Polacy, powinno to być szczególnie ważne, ponieważ teraz można nami grać bardzo tanim kosztem dzięki odpowiedniemu „zarządzaniu reputacją" Polski. Nowe władze powinny zauważyć ten problem i skutecznie o bezpieczeństwo kulturowe Polaków zadbać.

Vladimir Volkoff w doskonałej książce "Montaż" włożył w usta francuskiego oficera wywiadu taką oto puentę, po wykryciu operacji KGB wśród paryskiej elity: "Nie będę analizował, panie dyrektorze, wieloznaczności terminów «informacje» lub «żywotne». Ale widzi pan, że interesy kulturalne, intelektualne, duchowe, ludzkie nie są w ogóle uwzględniane przez nasze prawodawstwo. Można śmiało zatruć naszą młodzież , rozmontować system edukacji narodowej, podkopywać rodzinę, niszczyć Kościół, zasmradzać naszą literaturę. Wszystko to jest legalne. Pod ochroną znajdują się tylko nasze interesy wojskowe, dyplomatyczne i ekonomiczne".

Pozostało 94% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Czas decyzji w partii Razem. Wybór nowych władz i wskazanie kandydata na prezydenta
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Kandydatem PiS w wyborach prezydenckich będzie Karol Nawrocki. Chyba, że jednak nie
Opinie polityczno - społeczne
Janusz Reiter: Putin zmienił sposób postępowania z Niemcami. Mają się bać Rosji
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Trzeba było uważać, czyli PKW odrzuca sprawozdanie PiS
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie polityczno - społeczne
Kozubal: 1000 dni wojny i nasza wola wsparcia