Marek Kozubal: Rzeź wołyńska w naszych głowach

Co roku mówimy o niewyrównanych rachunkach, niezabliźnionych ranach i konieczności pojednania. Temat rzezi wołyńskiej redukowany jest do symbolicznych gestów, które nie popychają dialogu do przodu.

Publikacja: 11.07.2024 13:51

Murale przypominające o zbrodni wołyńskiej – jak ten na warszawskiej Woli – mają pełnić funkcje eduk

Murale przypominające o zbrodni wołyńskiej – jak ten na warszawskiej Woli – mają pełnić funkcje edukacyjne

Foto: PAP/Grzegorz Jakubowski.

Osoby jadące na Podkarpacie z Lubelszczyzny we wsi Domosławice zobaczą odlanego z brązu kilkunastometrowego orła, przebite widłami dziecko wpisane w kształt krzyża i ludzkie głowy nabite na sztachety. Pomnik zamówiony u rzeźbiarza Andrzeja Pityńskiego przez polonijną organizację Stowarzyszenie Weteranów Armii Polskiej w Ameryce powstał kilka lat temu, ale wiele miast odmówiło jego postawienia. Chętnych znaleziono dopiero w gminie Jarocin, na co zgodziła się rada gminy, tym bardziej że niektórzy mieszkańcy pamiętają okres rzezi i wypędzenia z Wołynia.

Upamiętnienie w Kisielinie

Po drugiej stronie granicy w Kisielinie – miejscu symbolicznie oznaczonym jako to, gdzie 11 lipca 1943 r. rzeź się rozpoczęła, przewodniczący Rady ds. Współpracy z Ukrainą Paweł Kowal złożył wieniec w imieniu premiera Donalda Tuska. Towarzyszył mu dyrektor Wojskowego Biura Historycznego prof. Grzegorz Motyka, delegacja Urzędu ds. Kombatantów, dyplomaci i przedstawiciele ukraińskich władz lokalnych.

Czytaj więcej

Przemysław Prekiel: Dla Ukraińców nigdy nie było dobrego czasu, by uczcić ofiary Wołynia

Paweł Kowal przypomniał, że wiele rodzin, wielu bliskich ofiar zbrodni wołyńskiej ludobójstwa dokonanego na ludności polskiej przez UPA, nie ma jeszcze grobów. – Chcemy, żeby wszędzie, gdzie jest to możliwe, doszło do ekshumacji. Ma to także szerszy uniwersalny wymiar – pamięć o zbrodniach II wojny światowej, szczególnie tych najbardziej brutalnych zbrodniach ze względów na pochodzenie etniczne, religijne – mówił.

Jego zdaniem kultywowanie tej pamięci, przypominanie, oznaczanie grobów, pilnowanie pamięci o dorobku tych, którzy zginęli, jest rodzajem szczepionki przed totalitaryzmami i zbrodniami, które dzieją się także we współczesnym świecie i mogą się dziać w przyszłości.

Ogłoszenie przełomu, to nie jest jeszcze przełom

Podobne gesty mają miejsce od wielu lat. Wielokrotnie w mediach ogłaszano wręcz przełom, którego wyznacznikiem powinno być pojednanie narodów nad grobami zamordowanych. W Polsce mówimy o dziesiątkach tysięcy ofiar okrucieństwa OUN-UPA, na Ukrainie o tysiącach zabitych w akcjach odwetowych organizowanych przez polskie formacje zbrojne, w tym AK-BCh.  

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Wołyń to ból, który pozwoli wyleczyć niesprawiedliwa wojna

Już kilka razy politycy ogłaszali porozumienie, bo strona ukraińska miała być gotowa do wydania zgody na ekshumacje. I nic z tego nie wynikło. Cóż z tego, że w poprzednim roku polscy naukowcy znaleźli we wsi Puźniki miejsce masowych mordów dokonanych przez UPA, gdy tych prac i upamiętnienia nie można zakończyć. Co i rusz Ukraińcy przypominają, że po polskiej stronie są pomniki i mogiły żołnierzy UPA, które są dewastowane, i godnie nie można upamiętnić ich bojowników np. w Monasterzu koło wsi Werchrata.

Zatruta pamięć

Przez wiele lat rozmowy o tragicznych wydarzeniach na Wołyniu, a także wschodniej i częściowo zachodniej Galicji, zatruwał konflikt pomiędzy polskim a ukraińskim Instytutem Pamięci Narodowej.

Niebawem w Domosławicach, odbędzie się odsłonięcie pomnika. Można założyć, że to miejsce stanie się miejscem „pielgrzymek” organizacji skrajnych, antyukraińskich, które budują swoją pozycję na resentymentach. Stawiam tezę, że zostanie zawłaszczone przez to środowisko i stanie się punktem zapalnym sąsiedzkich relacji. Ale czy powinniśmy się temu dziwić, gdy po drugiej stronie granicy ma miejsce nieakceptowalny w polskim społeczeństwie kult Bandery, Szuchewycza, a w wielu miejscach wiszą czerwono-czarne sztandary?

Po obydwu stronach granicy gromadzimy dzisiaj dość paliwa, aby łatwo mogli je wykorzystać Rosjanie do rozbicia naszej jedność w obliczu wspólnego przeciwnika.

Czytaj więcej

Zełenski milczał w Polsce o rocznicy rzezi wołyńskiej? Kijowski standard

Jak wyjść z tego klinczu? Poprzedni rząd próbował uregulować wątki sporne poprzez wspólną polsko-ukraińską komisję tworzoną na poziomie ministrów kultury. Nie udało się, bo być może na przeszkodzie stanęła wojna – atak Rosji na Ukrainę. Może warto powrócić do tej formuły i ostatecznie zamknąć tą bolesną historię – ostatecznie uregulować kwestię ukraińskich pomników na terenie Polski i upamiętnienia polskich ofiar znajdujących się na Ukrainie. W skład takiego zespołu powinni wejść archiwiści i historycy. Niestety, nie nowy to postulat. Ta historia będzie w nas dopóty, dopóki rzeź będzie obecna w naszych głowach.

Osoby jadące na Podkarpacie z Lubelszczyzny we wsi Domosławice zobaczą odlanego z brązu kilkunastometrowego orła, przebite widłami dziecko wpisane w kształt krzyża i ludzkie głowy nabite na sztachety. Pomnik zamówiony u rzeźbiarza Andrzeja Pityńskiego przez polonijną organizację Stowarzyszenie Weteranów Armii Polskiej w Ameryce powstał kilka lat temu, ale wiele miast odmówiło jego postawienia. Chętnych znaleziono dopiero w gminie Jarocin, na co zgodziła się rada gminy, tym bardziej że niektórzy mieszkańcy pamiętają okres rzezi i wypędzenia z Wołynia.

Pozostało 89% artykułu
Plus Minus
Rocznica rzezi wołyńskiej, Co dzieli Polaków i Ukraińców?
Kultura
Recenzja filmu "Wołyń" Wojciecha Smarzowskiego
Plus Minus
Opowieść, którą serwują nam Ukraińcy
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Trzeba było uważać, czyli PKW odrzuca sprawozdanie PiS
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie polityczno - społeczne
Kozubal: 1000 dni wojny i nasza wola wsparcia