Polska jest dziś w dobrej pozycji, by wziąć jedną z wymienionych tu tematycznie tek w nowej KE, być może w nowej, mocniejszej formule i w randze wiceprzewodniczącego KE. Obrona, rozszerzenie, rynek wspólnotowy, budżet – wszystko to są sfery kluczowe dla polskich interesów w UE.
To także sprawa konstrukcji samej KE. Teka klimatyczna nie powinna odgrywać roli dominującej wobec konkurencyjności gospodarki czy rolnictwa, jak to było ostatnio. Ewentualna teka obrony – ktokolwiek ją obejmie – może być silnym stanowiskiem z szerokimi kompetencjami w zakresie rynku, polityki przemysłowej, wpływem na pomoc publiczną, wspartym realnymi pieniędzmi.
Jaka zmiana w Unii Europejskiej?
Zmiany potrzebne są także u podstaw politycznej konstrukcji Unii, nie tylko w PE. Destabilizacja polityczna Niemiec i Francji nie jest co do zasady czymś dobrym, ale może w końcu Europa uzna, że potrzebujemy poszerzenia politycznego fundamentu integracji o inne państwa. Może czas uznać, że każdy, nawet cząstkowy, pomysł tych stolic – jak dalsze upowszechnianie głosowań większościowych – nie jest automatycznie zbawienną wizją Europy. Może bardziej odpowiedzialny jest dziś zachowawczy sprzeciw wobec chaotycznego otwierania traktatów, który połączył – mimo różnic retorycznych – PiS, PSL, Konfederację i PO? Mieliśmy rację nie tylko w sprawie Rosji.
Na tym tle Polska wchodzi do nowego rozdania w UE z poważnymi atutami. Mamy bardzo duże delegacje posłów w chadeckiej EPL (PO) i konserwatywnej EKR (PiS). To od mądrej współpracy tych grup będzie zależało realne przesunięcie politycznych akcentów w UE. Liczni polscy posłowie mają tu istotną rolę do odegrania – mogą to utrudniać lub ułatwiać w swoich europejskich obozach. Tylko prawica jest w stanie skorygować politykę klimatyczną, zadbać o wspólny rynek czy kłaść dalszy nacisk na ochronę granic.
Mimo braku rewolucji istotna polityczna zmiana w PE jest możliwa i prawdopodobna. Europejska chadecja (EPL) wygrała te wybory, a nawet poszerzyła reprezentację, ponieważ w wielu krajach – także w Polsce – zaznaczyła skręt w prawo w sprawach migracji i klimatu. Ten kurs będzie teraz zapewne kontynuowany w PE. Jej szef Manfred Weber deklaruje, że „EPL to partia przemysłu i obszarów wiejskich”. Jako mieszkaniec ludowego Wildenbergu w uprzemysłowionej Bawarii powinien być tu osobiście zainteresowany. To oznacza większe napięcia w „europejskiej koalicji”, gdzie socjaliści i liberałowie nie są gotowi na takie korekty. Takie napięcia to szansa dla ugrupowań na prawo od EPL – w tym dla posłów PiS i reszty Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. Być może też dla niektórych posłów Konfederacji.