Premier miał rację, że 7 kwietnia powtórzył się 15 października – rzeczywiście, podobnie jak pół roku temu, Koalicja Obywatelska przegrała z Prawem i Sprawiedliwością. Choć – również analogicznie do sytuacji po elekcji parlamentarnej – partia Jarosława Kaczyńskiego straci większość posiadanej władzy.
Wybory samorządowe 2024. Młodzi uznali, że „już nie muszą”?
Donald Tusk nie mylił się także, twierdząc, że głównym problemem jego ugrupowania była demobilizacja młodych wyborców. Nie kobiet, bo one – tak jak przed pół rokiem – pojawiły się w lokalach wyborczych w podobnej liczbie, jak mężczyźni i – znowu tak, jak przed pół rokiem – zagłosowały przede wszystkim na PiS, ale właśnie ludzi młodych. To oni w niedzielę w większości woleli wybrać się na plażę lub na imprezę niż do lokali wyborczych.
Mylą się jednak wszyscy, twierdząc, że ta absencja – nie tylko tej grupy elektoratu obozu władzy – była żółtą kartką dla rządzących, bo wynikała z jej rozczarowania. Może być dokładnie odwrotnie – ich nieobecność przy urnach jest konsekwencją tego, że oni są w zasadzie zadowoleni z kierunku, w którym zmierza kraj. Dlatego właśnie uznali, że nie muszą stać do trzeciej w nocy w kolejkach przed lokalami. W przeciwieństwie do zwolenników opozycji, którzy skorzystali z okazji, by wyrazić sprzeciw wobec katastrofy, jaka – w ich opinii – ma miejsce w Polsce pod rządami „niemieckiego agenta”.
Czytaj więcej
Po wyborach samorządowych Lewica zostaje z pytaniem: po co być drugą, tylko nieco bardziej lewicową PO? Ktoś powie, że „lewicy ludowej”, pozycjonującej się w kontrze do liberałów, elektorat nie chce. Czy jednak ostatnie wyniki Lewicy dowodzą, że chce tę obecną?
Największym przegranym wyborów jest Lewica. Skalę owej przegranej obrazuje to, że jej liderzy największym sukcesem ogłosili zajęcie trzeciego miejsca w Warszawie przez Magdalenę Biejat, a Robert Biedroń wielokrotnie posługiwał się frazą, iż „dała im przykład Magda, jak zwyciężać mają”. Zwyciężać?! Niecałe 13 proc. w najbardziej lewicowym i liberalnym mieście w kraju ma być powodem do dumy? Jeśli to tylko robienie dobrej miny do złej gry, to pół biedy. „Cała bieda” byłaby wówczas, gdyby przywódcy Lewicy naprawdę uwierzyli, że w sumie nie jest źle, a receptą na poprawę notowań jest dotychczasowa strategia, kłótnie w koalicji, wulgarne wpisy posłanki Żukowskiej, skupienie się na kwestiach ideologicznych, stosowanie cancel culture i młotkowanie wszystkich, którzy nie używają feminatywów lub nie chcą aborcji na życzenie.