Europa Zachodnia w końcu dostrzegła, że Moskwa stanowi realne ryzyko – nie tylko dla niezależności i integralności terytorialnej Ukrainy lub dla państw bałtyckich, ale dla całej UE. Emmanuel Macron nie wyklucza nawet wysłania wojska na Ukrainę. Wiodącym postulatem Ursuli von der Leyen jako kandydatki na przewodniczącą Komisji Europejskiej w kolejnej kadencji jest wzmocnienie wspólnej polityki bezpieczeństwa i obrony (WPBiO). Państwa członkowskie rozmawiają o rozwoju przemysłu zbrojeniowego. Rozważają rozbudowę unijnych przetargów na zakup uzbrojenia i amunicji. Francja proponuje kolejną emisję wspólnego długu na te cele, a jak donosi portal Politico, polski rząd wspiera ten pomysł, nawet jeśli będzie to emisja tylko w gronie kilku państw członkowskich. Niemcy i państwa „oszczędne” na razie się temu sprzeciwiają.
Jak się wydaje, wsparcie polityki unijnej ma sens tylko pod dwoma warunkami. Po pierwsze, kiedy nie będzie to kolidowało z mobilizacją w ramach sojuszu północnoatlantyckiego. Po drugie, jeśli polityka unijna nie będzie zmierzała do nadmiernej centralizacji.
Autonomia strategiczna Europy? Europejska armia długo nie powstanie, a można zaszkodzić NATO
Unia podjęła do tej pory wiele działań, które były komplementarne z NATO. Do takich należy realizowany od roku 2018 program rozwoju infrastruktury, który ma dostosowywać linie komunikacyjne do transportu wojska i uzbrojenia. W tym kontekście należy postrzegać tworzenie Centralnego Portu Komunikacyjnego, który od samego początku miał cele dotyczące obronności. Był także dofinansowywany z funduszy UE.
Armii europejskiej nie zbuduje się prędko, a może nigdy. Można zaś popsuć to, co działa, czyli narodowe siły zbrojne i współpracę w NATO.
Innym elementem komplementarności polityki unijnej z celami NATO był nieformalny podział aktywności między obiema strukturami. Sojusz koncentrował się na obronie terytorium swoich członków, a Unia specjalizowała się w misjach zewnętrznych o charakterze policyjnym i stabilizacyjnym.