Niemcy nie mogą mieć więcej jak jednego komisarza, w PE obowiązuje zasada degresywnej proporcjonalności, czyli najludniejszy kraj ma najmniej przedstawicieli w proporcji do ludności – Niemcy mają 96 deputowanych, a gdyby ich liczba była proporcjonalna do liczby ludności, to powinni ich mieć 133. W Radzie mają jeden głos, tak jak Malta czy Cypr, a jedynie przy głosowaniu, w którym liczy się również ludność, ich głos więcej waży niż mniej ludnych państw. W Europejskim Banku Centralnym mają taką samą siłę głosu, co Francja, Hiszpania, Włochy i Holandia, a do rezygnacji ze swej ukochanej marki zostali zmuszeni, kiedy starali się o przyłączenie NRD. Wreszcie, od zawsze są największym płatnikiem do unijnego budżetu.
Kto chce powrotu do silnych narodowych państw w Europie, których Unia by nie ograniczała, ten właśnie sprzyja potencjalnym niemieckim tęsknotom za panowaniem nad Europą
Kto chce powrotu do silnych narodowych państw w Europie, których Unia by nie ograniczała, ten właśnie sprzyja potencjalnym niemieckim tęsknotom za panowaniem nad Europą. Dla Polski lepiej z Niemcami i Francuzami, a w przyszłości i Ukrainą, budować potęgę Europy niż cofać ją do Europy konkurujących ze sobą ojczyzn bez żadnego efektywnego mechanizmu roztrzygania spornych spraw. Na 27 państw członkowskich Polska jest piąta, jeśli chodzi o liczbę ludności. Jesteśmy więc raczej dużym krajem w Unii, a nie małym.
Państwo to tylko jeden ze szczebli zarządzania sprawami wspólnymi. W polskim przypadku takimi szczeblami są: gmina, powiat, województwo, państwo narodowe i Unia Europejska. Gospodarkę przekazaliśmy Unii co najmniej w 50 proc. Polska już nie jest suwerenna w sprawach polityki handlowej, dyrektyw o standardach rynkowych, polityki antymonopolowej, rolnej itp. Straciliśmy suwerenność narodową, ale uczestniczymy w suwerenności europejskiej. Premier i ministrowie reprezentują nas w Radzie Europejskiej i Radzie UE, mamy komisarza i parlamentarzystów. Dyrektywy trzeba konsultować z parlamentami narodowymi, które mogą wstrzymać pracę nad nimi. Zachowujemy wreszcie najważniejszy atrybut suwerenności: możemy wyjść z Unii, kiedy chcemy, naszą własną decyzją. W tym sensie suwerenność narodowa jest pierwotna a europejska pochodna.
Większa ochrona wartości europejskich
W rezolucji potwierdza się, że walutą Unii jest euro, co też wywołało furię w PiS. Jacek Saryusz-Wolski twierdzi, że przyjęcie euro równa się utracie suwerenności państwowej. Wynika z tego, że 20 państw utraciło już suwerenność a my jesteśmy ostatnimi, którzy jeszcze jej bronią. Tymczasem każdy wie, że Polska zobowiązała się do przyjęcia euro w traktacie akcesyjnym, zatwierdzonym w ogólnopolskim referendum, w którym 13,5 mln Polaków było za, a tylko niecałe 4 mln przeciw. Wpuszczą nas do strefy euro, gdy spełnimy kryteria konwergencji, więc ta sprawa będzie jeszcze długo się ciągnąć.
Wobec Polski i Węgier Komisja wszczęła postępowanie z artykułu 7. Traktatu o UE z tytułu podejrzenia o systematyczne naruszanie wartości europejskich zapisanych w art. 2. Ale sprawy się zacięły, bo decyzja o zagrożeniu dla wartości europejskich wymaga czterech piątych głosów Rady, a decyzja o sankcjach – jednomyślności.
Rezolucja przewiduje uproszczenie procedury w taki sposób, by sprawy o naruszenie europejskich wartości Rada od razu kierowała do TSUE, które rozstrzygnie, czy naruszenie nastąpiło i jakie ewentualnie kary nałożyć. Ułatwi to nadzorowanie państw członkowskich z punktu widzenia przestrzegania artykułu 2., na przykład prawa do niezawisłego sądu.
PiS się takiemu rozwiązaniu sprzeciwia, bo pseudoreformy Ziobry są dla niego ważniejsze niż jakieś tam europejskie wartości. Niektórzy politycy PiS w ogóle kwestionują istnienie wspólnych europejskich wartości. Nie chcą pamiętać, jak wiele o nich i wspólnej Europie mówił święty Jan Paweł II.
Na straży tych wartości stoją TSUE, Komisja Wenecka, Komisja Europejska, Rada Europy. Wyniki ostatnich wyborów w Polsce potwierdziły, że większości Polaków bliżej do europejskich wartości wyznawanych przez Brukselę i Strasburg niż przez Ziobrę i Kaczyńskiego.
Autor
Marcin Święcicki
Przewodniczący Forum Ruchu Europejskiego. Był ministrem w rządzie Tadeusza Mazowieckiego, prezydentem Warszawy (1994-1999), posłem na Sejm kilku kadencji, doradcą prezydenta Litwy do spraw reform gospodarczych (1999-2000), dyrektorem do spraw gospodarczych i środowiska w OBWE (2002-2005) oraz rzecznikiem praw przedsiębiorców w Ukrainie (2019-2021)