11 września w Rudzie Śląskiej odbędzie się pierwsza tura wyborów na prezydenta miasta – po śmierci wieloletniej prezydent Grażyny Dziedzic. Gdy tylko pojawiła się informacja o lokalnej kampanii wyborczej i ruszyły do niej polityczne przymiarki, szybko pojawiły się porównania z inną kampanią samorządową – w Rzeszowie w ubiegłym roku. Wtedy sejmowa opozycja poparła radnego Konrada Fijołka, który zyskał też poparcie prezydentów największych miast, z Rafałem Trzaskowskim na czele. Kampania Fijołka okazała się sukcesem, a debaty między kandydatami w Rzeszowie były organizowane przez media ogólnokrajowe.
Z wielu przyczyn ten scenariusz nie powtarza się w Rudzie Śląskiej. Przede wszystkim kampania w tym śląskim mieście nie przyciąga aż tyle uwagi jak ta w Rzeszowie. I to mimo że pierwsza tura wyborów odbędzie się równolegle ze startem nowego sezonu politycznego.
W Rudzie śląskiej nie ma jednego kandydata popieranego przez wszystkie siły opozycyjne oraz samorządowców
Być może wpływ na to ma fakt, że zmagania o fotel prezydenta Rudy Śląskiej odbywają się w czasie wakacji (w Rzeszowie rozstrzygnęły się w połowie czerwca ubiegłego roku). Być może to kwestia dominacji w mediach w ostatnich miesiącach tematów takich jak zanieczyszczenie Odry, kwestie energetyczne czy trwająca wojna w Ukrainie. No i media nie przyciąga – jak w Rzeszowie – podział w koalicji rządzącej. Tam naprzeciwko siebie stanęli kandydat Solidarnej Polski i kandydatka PiS.
Teraz o Rudzie Śląskiej wielu Polaków usłyszało być może dlatego, że w nieco zaskakującym stylu Marka Wesołego (poseł Klubu PiS startujący z własnego komitetu) poparł publicznie kilka dni temu prezes PiS Jarosław Kaczyński.