Znowu na pierwszym planie widać wlokący się od lat konflikt z Komisją Europejską o ustrój sądownictwa. No właśnie... Ledwie napisałem pierwsze zdanie, już wpadłem w pułapkę sprytnie zastawioną na komentatorów. Nie jest to bowiem konflikt o ustrój sądownictwa; Unia nic do tego nie ma, w zrzeszonych w niej państwach ustroje sądów są najrozmaitsze i różne są sposoby ich powoływania. Zawsze jednak wymagają one porozumienia różnych sił w parlamencie albo też pozostawiają samym sędziom wyłanianie najlepszych z nich. Jedynym wyjątkiem jest pisowska Polska, gdzie o składzie Krajowej Rady Sądownictwa może swobodnie decydować zwykła większość sejmowa wystarczająca do uchwalania ustaw czy powołania rządu. Łamie to podstawową zasadę trójpodziału władz, obecną zarówno w naszej konstytucji, jak i w traktatach europejskich. Takie państwo nie może być nazwane demokratycznym; trójpodział władz (choć tak jeszcze nienazwany) funkcjonował nawet w Rzeczypospolitej Szlacheckiej.
Sejm w tym tygodniu po raz kolejny będzie zajmował się tą sprawą. Nie wiadomo nawet, czy projekt opracowany pod auspicjami prezydenta Dudy spełni wymagania unijnych władz, bo tylko likwiduje Izbę Dyscyplinarną w Sądzie Najwyższym, jako najbardziej kuriozalną narośl, a polityczny proces wyłaniania sędziów ledwie kamufluje. Ale „ziobryści” są przeciw, ogon macha psem. Nowogrodzka mogłaby już dawno doprowadzić do uchwalenia projektu głosami opozycji, ale to oznaczałoby przyznanie się do klęski.
Czytaj więcej
Rozmowy o prezydenckim projekcie trwają. Napięcie polityczne cały czas jest wysokie.
Więc co? Przyśpieszone wybory? Też niekoniecznie, bo z ław opozycji dobiega coraz więcej głosów za trwaniem w klinczu, co do reszty skompromituje rządzących. Niekoniecznie, bo opozycja, wymigująca się do przejęcia władzy, kompromituje się jeszcze bardziej. Tym więcej, że sprzątanie po PiS-ie byłoby utrudzające, a trwanie w sejmowych fotelach bywa miłe. Nie inaczej PiS; może się jakoś przetelepiemy bez większości do ustawowego terminu wyborów i rok dłużej będziemy brać diety? Patriotyzm to czy partyjnictwo?