Trzeba bardzo źle życzyć Rosji, aby chcieć pozostawienia Putina jako jej prezydenta. Owszem, to nie Zachód go odsunie od władzy, ale Zachód ma prawo oczekiwać, że zrobią to sami Rosjanie. W ich własnym interesie oraz w interesie Rosji. Dlatego muszą dziwić całkiem liczne wyrazy obruszenia na to właśnie, uprawnione oczekiwanie wyrażone przez prezydenta Joe Bidena w Warszawie. Najbardziej zaskakująca była reakcja Emmanuela Macrona, który w ostatnich tygodniach wyspecjalizował się w pogawędkach z Putinem. O czym? Jak czytamy w komunikatach, o sytuacji na froncie. Cóż, trzeba odwiesić honor na kołku, aby co kilka dni toczyć długie rozmowy ze sprawcą dziejącej się na naszych oczach krwawej i destrukcyjnej agresji. Wolno zatem zapytać, jakie racje rozumu lub interesy motywują prezydenta Francji do takich pogawędek.
Jeśli chodzi o pokój, to on zależy od Rosji, nie od Francji. Jakie argumenty na rzecz przerwania wojny Putin usłyszy od Macrona, których nie mógłby usłyszeć w inny powszechnie dostępny sposób? Przypomnijmy, ta wojna to nie jest wypadek przy pracy prezydenta Rosji. To nie pierwsza jego wojna, długo ją planował. I teraz, sprawca nie zasługuje na wyrozumiałość i słowa pocieszenia za to, że wywołał wojnę, a do tego nie udało mu się jej jak dotąd wygrać.
Słyszy się, nie tylko z Paryża, ale i Brukseli, że to Putin jest partnerem do rozmowy („dialogu”!) o tej wojnie, bo to on jest prezydentem Rosji. Nie jest partnerem do rozmowy ktoś, który nie rozumie słów partner czy dialog, którego jedyną logiką jest „kto kogo”. A może Francja pragnie sobie w ten sposób zaskarbić względy Putina na czas po wojnie, aby móc go ponownie gościć w Wersalu i robić jeszcze lepsze interesy niż do tej pory? Od kiedy w Moskwie rządzi Putin, wojna jest stałym instrumentem w rękach Rosji i pozostanie nim, jeśli Putin nadal będzie prezydentem.
Trzeba przypomnieć Paryżowi, jak bardzo się w 2011 roku upierał przy odsunięciu Asada w Syrii, jako warunku wszelkich rozmów pokojowych. I to wtedy, gdy ofiar rebelii było jeszcze stosunkowo mało. Ten upór uniemożliwił być może szybsze rozpoczęcie takich rozmów i zatrzymanie rozpoczynającej się wojny domowej. A w Libii? Przecież to Francja od początku interwencji stawiała wymóg obalenia Kadafiego, kiedy również ofiar konfliktu było stosunkowo mało. Dalszy ciąg znamy.