Planowane zmiany w ustawach o zaopatrzeniu emerytalnym żołnierzy zawodowych dotyczące wybranej grupy oficerów, chorążych i podoficerów oraz o powszechnym obowiązku obrony RP, mające umożliwić degradację żołnierzy, w tym nieżyjących, są rażącym odstępstwem od kultury kadrowej sił zbrojnych państw NATO.
Żołnierze „dobrzy" i „źli"
Żołnierze służący w Wojsku Polskim po 1989 roku po raz pierwszy utracili gwarancję stabilnego zabezpieczenia przyszłości swych rodzin. Na domiar złego precedens ten może zostać wykorzystany przez polityków w następnych dekadach do kolejnych, niekorzystnych zmian, które mogą dotknąć dowolnej grupy obecnie służących w Wojsku Polskim żołnierzy.
W trakcie mojej służby trzykrotnie służyłem w Stanach Zjednoczonych oraz dwukrotnie w KG NATO w Brukseli. Doświadczenia, które tam zdobyłem, jednoznacznie pokazują, iż stałość rozwiązań prawnych oraz kwestia zabezpieczenia przyszłości żołnierza i jego rodziny stanowią opokę dla funkcjonowania nowoczesnych sił zbrojnych w demokratycznych państwach członkowskich NATO. Najwyższej ochronie podlegają przy tym wdowy po żołnierzach, którzy zginęli w czasie wojen i operacji lub też zmarli po trudach służby.
Kiedy rozpoczynałem służbę oficera Wojska Polskiego w 1991 roku (zakończyłem ją w 2016 roku), zawarłem z Rzeczpospolitą Polską swoisty kontrakt, który nie jest co prawda kwestionowany na obecnym etapie projektowanych zmian. Nie oznacza to jednak, iż odczuwam komfort, zwłaszcza gdy słyszę o rewolucji, która może dotknąć tysięcy oficerów, chorążych i podoficerów, także wdowy po zmarłych żołnierzach. Nie widzę powodów do dzielenia żołnierzy służących w latach 70. i 80. na tych „dobrych" i „złych", a zwłaszcza przekreślania zasług wielu z nich z ostatnich 27 lat. Projektowane zmiany w ustawie emerytalnej żołnierzy zawodowych nie obejmują np. grona prokuratorów i sędziów wojskowych oraz ogromnego korpusu oficerów tzw. ówczesnej nadbudowy politycznej. Idąc tym tropem, redukcji powinny chyba podlegać również emerytury i renty żołnierzy ćwiczących desantowanie na obowiązującym w latach 70. i 80. duńskim kierunku działania sił zbrojnych.
Te same absurdy dotyczą uchwalonej już ustawy tzw. dezubekizacyjnej. A dlaczego nie karać profesorów uczelni wyższych nauczających materializmu dialektycznego lub ekonomii politycznej socjalizmu? Co z profesorami prawa PRL tworzącymi podstawy do prześladowania ówczesnej opozycji oraz działaczy państwa podziemnego? Co, powracając do tematyki wojskowej, z projektantami i budowniczymi mostów, których zakładana nośność jednoznacznie wskazywała, iż są one przeznaczone do przerzutu czołgów Armii Radzieckiej?