Zmarła w lutym tego roku była posłanka i wiceprezes IPN Maria Dmochowska była postacią nietuzinkową, z bogatym akowskim i opozycyjnym życiorysem. Urodzona 18 lipca 1930 r., dziś kończyłaby 87 lat. Do polityki trafiła dość przypadkowo w 1989 r., gdy dostała się do Sejmu, a jej rodzony brat, Jan Józef Lipski – do Senatu. Pozostawała związana ze środowiskiem wyrosłym z korowskiej lewicy. Była posłanką kolejno Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego, Ruchu Obywatelskiego Akcja Demokratyczna, Unii Demokratycznej i Unii Wolności.
Łączniczka, zwiadowca, amunicyjna
Wojna zastała ją w Wyszogrodzie, gdzie spędzała wakacje u dziadków. Po latach twierdziła, że już wtedy było tam słychać strzały dochodzące z okolic Mławy. Wraz z matką wróciła do Warszawy. W 1943 r. wstąpiła do Szarych Szeregów, później walczyła w powstaniu. Wraz z oddziałem Kazimierza Radwańskiego, ps. Górski, jako sanitariuszka „Maja" wzięła udział w nieudanym szturmie powstańców na koszary policji w domu akademickim przy pl. Narutowicza. W wywiadzie dla Muzeum Powstania Warszawskiego wspominała: „Akcja skończyła się taką klęską, że potem [leżały tam] zwały trupów łapanych i rozstrzeliwanych żołnierzy, i ludności cywilnej, mężczyzn wyciąganych z domu. Może nie do pierwszego piętra, [ale] do połowy parteru to sięgało".
Oddział wmieszał się w ludność cywilną, co miało ochronić żołnierzy, ale już w pierwszych dniach powstania cywile byli mordowani albo używani jako żywe tarcze w natarciach na pozycje powstańcze. Tak działo się między innymi na Ochocie. Maria wraz z oddziałem wtopionym w grupę cywilów trafiła na brygadę RONA (Russkaja Oswoboditielnaja Narodnaja Armia) pod dowództwem Bronisława Kamińskiego, która dopuszczała się wyjątkowo okrutnych mordów i gwałtów. Potworną noc na punkcie przejściowym w drodze do Pruszkowa – tzw. Zieleniaku – spędziła z dosłownie siedzącymi na niej kolegami, co ochroniło ją przed wyciągnięciem z tłumu. Rano zobaczyła pod okalającym „Zieleniak" murem stos ciał, głównie kobiet.
Udało jej się trzymać w pobliżu dowódcy i paru kolegów z oddziału, wszyscy trafili do obozu przejściowego w Pruszkowie. Dzięki „Górskiemu" ona i jeszcze dwóch chłopaków z oddziału trafili do Zaborowa Leśnego. „Górski" zniknął, ale pamiętał o niej – została łączniczką, a wkrótce trafiała do lotniczej Kompanii Specjalnej w Puszczy Kampinoskiej, gdzie pod dowództwem Tadeusza Gaworskiego „Lawy", cichociemnego, była żołnierzem zwiadowcą, a w czasie walk „amunicyjną".
Internistka i hematolog
Trójka rodzeństwa Lipskich z domu wyniosła negatywny stosunek do komunizmu. W rodzinie bardzo źle oceniano to, co działo się w kraju po wojnie, jednocześnie jednak nikt nie widział sensu w „pójściu do lasu". Próby normalnego życia nie oznaczały jednak dostosowywania się do rzeczywistości i ustawiania się w systemie. Maria nie zapisała się do żadnej popierającej władze organizacji. Jeszcze przed powrotem do Warszawy w Wyszogrodzie namawiano ją do wstąpienia do Związku Walki Młodych – odmówiła.