Amerykańscy historycy i znawcy Rosji napisali bardzo ważny rozdział w historii humanistyki za oceanem. Jesteśmy często my, Polacy, więźniami generalizacji, w myśl której Amerykanie znają się na Rosji słabo, a na jej historii (zwłaszcza tej, która rozegrała się w naszym regionie) w szczególności.
Tymczasem rzeczywistość jest dużo bardziej skomplikowana. Doświadczenie środkowo- i wschodnioeuropejskie, nasz punkt widzenia pojawiały się na kartach prac najwybitniejszych amerykańskich znawców tematu. Choćby w dorobku zmarłego kilka dni temu Richarda Pipesa.
Ucieczka z Europy
Richard, wtedy właściwie jeszcze Ryszard, Pipes urodził się 11 lipca 1923 roku w Cieszynie. Większość swojego dzieciństwa spędził jednak w Warszawie, w nieistniejącej już kamienicy, na której miejscu stoi obecnie Pałac Kultury i Nauki. Jego ojciec Marek był galicyjskim Żydem, który podczas I wojny światowej służył Legionach.
Jak w przypadku wielu innych żydowskich rodzin z Galicji i Śląska Cieszyńskiego, w domu Pipesów mówiło się dwoma językami, po polsku i niemiecku. Nie ulega jednak najmniejszej wątpliwości, że tożsamość późniejszego profesora Harvardu związana była z Polską Piłsudskiego. Co więcej, Marek Pipes zaliczał się do społecznej elity tego kraju – choćby jako biznesmen i twórca zakładów cukierniczych w Cieszynie, czyli późniejszej Olzy. Warto w tym miejscu zdementować pewien mit. Nie ma dowodów na to, że najsłynniejszy polski wafelek, czyli Prince Polo, zawdzięczamy rodzinie Pipesów, gdyż wprowadzono go do produkcji dopiero w epoce rządów Bolesława Bieruta. Sam Richard Pipes podobno tej historii, a właściwie plotki, wyjątkowo nie znosił.
Po agresji Niemiec na Polskę Pipesowie mieli wystarczająco dużo szczęścia i możliwości, by opuścić okupowaną Warszawę i przez Włochy oraz Lizbonę dostać się do Ameryki. Życie młodego Pipesa ułożyło się później podobnie jak jego znacznie bardziej znanego rówieśnika – Henry'ego Kissingera.