Dobitnie wynika z tej rozmowy, że człowiek sprawujący jedną z kluczowych dla bezpieczeństwa Polski funkcji rażąco nie dorasta do wyzwania, przed którym stanął.
Prokurator generalny, który po dwóch i pół roku od takiej tragedii jak katastrofa w Smoleńsku opowiada beztrosko, że nic nie wie, nic nie może, do niczego nie widzi podstaw, i konkluduje, że „jeśli jest wiele wersji wydarzeń, to ocena ich wiarygodności należy do obywatela", to kuriozum na skalę światową i polski wkład do Księgi Rekordów Guinnessa".
Wśród innych spraw dziennikarze pytają między innymi o taśmy z jaka-40, na których nagrane są rozmowy wieży kontrolnej z załogą tupolewa. Dowódca Jaka oraz nieżyjący już technik pokładowy zgodnie zeznali, iż padło w nich polecenie zejścia na wysokość 50 metrów. Jeśli mają rację, to znaczy nie tylko, że rosyjska kontrola lotu złamała wszystkie procedury bezpieczeństwa i prawdopodobnie doprowadziła do tragedii, ale także iż kopie nagrań wciąż przetrzymywanych w Rosji („do czasu zakończenia śledztwa", choć przy innych okazjach rosyjski rząd twierdzi stanowczo, iż śledztwo jest ostatecznie zakończone i nic do wyjaśnienia nie pozostawia) czarnych skrzynek zostały sfałszowane. Taśmy z jaka mogłyby natychmiast sprawę wyjaśnić, ale nikt ich nie zna, bo wciąż są badane w Instytucie Ekspertyz Sądowych. „Panie prokuratorze, na Boga, minęło ponad dwa i pół roku!" ? nie wytrzymują dziennikarze, na co Andrzej Seremet odpowiada: „Mnie też to irytuje! Też się zastanawiałem, co tam można badać".
Tymczasem na przykład pan Lasek znać tej taśmy wcale nie potrzebuje ? on już gromko zawyrokował, że polecenie zejścia na 50 metrów to „kłamstwo smoleńskie", podobnie jak i inne wątpliwości, rozpraszane jedynie na podstawie „żółtych pasków" w TVN 24, gołosłownych zaprzeczeń oficjeli na konferencjach prasowych i bezustannych bluzgów propagandystów oraz pozyskanych dla propagandy „autorytetów" o „smoleńskiej paranoi", „sekcie", „kłamstwach" etc. Przy czym im głośniej kto zapewnia, że wszystko jest wiadome, choć odpowiedź uzyskamy najwcześniej za pół roku, tym mniej jest ciekaw i tej taśmy, i innych materiałów, których rzuceniem na stół można by przecież całą „paranoję" zakończyć.
Dlaczego polskie śledztwo prowadzone jest w sposób zakrawający na jedną wielką świadomą obstrukcję? Czy nie dlatego, że inaczej dowiedzielibyśmy się z niego prawdy?