Kogeneracja tylko ze wsparciem?

Niepewność co do systemu wsparcia inwestycji blokuje rozwój kogeneracji w Polsce.

Aktualizacja: 01.07.2015 21:36 Publikacja: 01.07.2015 21:00

Uczestnicy debaty rozmawiali o perspektywach dla kogeneracji w naszym kraju

Uczestnicy debaty rozmawiali o perspektywach dla kogeneracji w naszym kraju

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

To główny wniosek z debaty „Przyszłość kogeneracji w Polsce w kontekście unijnej polityki klimatycznej", która odbyła się 26 czerwca w redakcji „Rzeczpospolitej".

Instalacje kogeneracyjne, czyli umożliwiające jednoczesną (w skojarzeniu) produkcję ciepła i energii elektrycznej ze względu na mniejszą – o ok. 30 proc. – emisję dwutlenku węgla traktowane są jako jeden ze sposobów wspomagających realizację w Polsce unijnej polityki energetyczno-klimatycznej do 2030 r. (przywódcy UE w październiku ub.r. ustalili, że w ciągu najbliższych 15 lat emisja CO2 ma spaść o 40 proc., co stanowi szczególne wyzwanie dla polskiej energetyki opartej głównie na węglu).

Znacząca kwota

Elektrociepłownie obecnie dostarczają 60 proc. ciepła i 16 proc. energii elektrycznej w kraju. Uczestnicy debaty uważają, że jest jeszcze możliwość wybudowania nowych instalacji kogeneracyjnych o łącznej mocy nawet 5 tys. MW. – Gdyby powstały, to dałyby oszczędność emisji na ok. 16 mln t CO2, a biorąc pod uwagę cenę 20 euro za każdą tonę w 2030 roku, kwota jest znacząca – mówił prezes PGNiG Termika Marek Dec.

Uczestnicy debaty zgodnie przyznali, że kolejne projekty zależą od systemu wsparcia. – Skoro nie ma długoterminowej wizji systemu wsparcia i jasnych zasad jego przyznawania, to inwestorzy nie mogą podjąć decyzji o inwestycji – mówił prezes Veolia Energia Warszawa Jacky Lacombe. – Dodatkowym atutem Polski jest rozwinięta sieć ciepłownicza na skalę, której nie ma żaden kraj w Europie i teraz nie udałoby się nikomu podobnej zbudować. We Francji takie aktywa uznano by za bardzo cenne, ale w Polsce jest inne podejście. Przyjęcie skutecznego systemu wsparcia jest kluczowe, gdy chodzi o perspektywy rozwoju kogeneracji, jeśli ten rozwój ma faktycznie nastąpić – dodał.

Zdaniem Marka Deca inwestorzy mają wiedzę i odpowiednie środki, a także gotowe projekty, z których część uzyskała niezbędne do rozpoczęcia prac pozwolenia, jednak nie mogą podjąć decyzji o budowie.

– Mamy też potencjał – skoro ponad 100 miast średniej wielkości w kraju nie ma jeszcze elektrociepłowni, a w aglomeracjach stosujemy głównie starą technologię, która wymaga zmiany – mówił prezes spółki PGNiG Termika, która jest właścicielem elektrociepłowni w Warszawie. – Nowe instalacje kogeneracyjne – nawet te wykorzystujące węgiel jako paliwo – są obecnie bardziej efektywne. Brakuje jedynie stabilnego, długoterminowego systemu wsparcia – dodał.

Negocjacje z Brukselą

Obecny system wsparcia kogeneracji obowiązywać ma do 2018 r. Ustawa, jaką w tej sprawie przyjął w ubiegłym roku polski parlament, zakłada, że elektrociepłownie uzyskują dodatkowe wpływy ze sprzedaży certyfikatów żółtych lub czerwonych zależnie od tego, jakie paliwo wykorzystują (gaz czy węgiel). Ale KE jeszcze nie oceniła ustawy w ramach procesu notyfikacji, sprawdza bowiem czy polskie rozwiązania nie naruszają unijnych zasad pomocy publicznej.

Zdaniem dyrektora Departamentu Energetyki w Ministerstwie Gospodarki Tomasza Dąbrowskiego negocjacje z KE są zaawansowane, choć skomplikowane, i Bruksela powinna wkrótce wydać decyzję.

Teraz branża przygotowuje własne propozycje, które przedstawi jeszcze w tym roku. Podstawą ma być system aukcyjny, gdyż – jak mówił Janusz Ryk, dyrektor Polskiego Towarzystwa Elektrociepłowni Zawodowych – KE krytycznie ocenia system certyfikatów.

– Preferuje rozwiązania, które nie naruszają zasad konkurencji, a nowy system spełni te oczekiwania, gdyż wygrywający musi zaoferować najlepsze ceny i wtedy otrzymałby wsparcie na okres 15 lat – dodał Janusz Ryk.

Dyrektor ds. Regulacji i Relacji Zewnętrznych EDF Polska Jacek Piekacz wskazał, iż system wsparcia musi odnosić się także do zakładów już istniejących, a nie tylko do nowych projektów. – Skoro w związku z nowymi wymaganiami w zakresie ochrony klimatu musimy dokonać kosztownych inwestycji w naszych elektrociepłowniach, szacowanych na pół miliarda złotych w każdym zakładzie i nie spowoduje to wzrostu produkcji, to oczywiste, że jako właściciel chcemy mieć pewność, że to ma sens ekonomiczny – mówił. – Dlatego tak ważne są stabilne, jasne, długoterminowe zasady wsparcia.

Jak przyznał dyrektor Dąbrowski, aukcje to jeden z lepszych sposobów wyboru firm, do których skierowane ma być wsparcie. Ale też zwrócił uwagę na konsekwencje dla odbiorców, czyli konieczność opracowania systemu, który nie spowoduje automatycznie wzrostu cen energii i ciepła.

Bez wpływu na cenę

– Pracujemy nad tym, by nie było nadmiernego wsparcia, a sam system nie wpływał istotnie na cenę – mówił prezes Izby Gospodarczej Ciepłownictwo Polskie Jacek Szymczak. – Gdy będzie za drogo, odbiorcy zaczną rezygnować z ciepła systemowego i zastąpią go innym źródłem i paliwem.

Dyrektor Ryk zapewnia, że nowy system aukcyjny ma racjonalizować koszty i poziom cen, ponadto trwają analizy, jak wpłynie na rynek ciepła.

– Inna kwestia to, skąd wziąć środki na to wsparcie, skoro nie chcemy, aby przekładało się to na wzrost cen – mówił Jacek Piekacz.

Zdaniem dyrektora Dąbrowskiego warto się zastanowić nad wykorzystaniem na ten cel środków pozyskanych przez polskie władze ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2. Choć – jak przyznał – znalezienie złotego środka, by wsparcie kogeneracji nie odbiło się na odbiorcach, będzie bardzo trudne.

Rozwój kogeneracji będzie też zależał od rozbudowy sieci ciepłowniczej w kraju i uporządkowania stanu prawnego istniejącej. – Ok. 80 proc. sieci nie ma uregulowanego stanu prawnego, w efekcie czasem dochodzi do absurdalnych sytuacji, gdy na przykład właściciel działki, przez którą biegnie system ciepłowniczy, nie dopuszcza do usunięcia awarii – powiedział Jacek Szymczak. – Poza tym bardzo trudno budować nowe sieci. Miała w tym pomóc ustawa o korytarzach przesyłowych, ale nadal na nią czekamy, dlatego może warto uregulować te kwestie w innej ustawie dotyczącej sieci energetycznych – dodał.

Dyrektor Dąbrowski uważa, że w tej kadencji na pewno do Sejmu nie trafi projekt takiej ustawy. – Wzbudza wiele kontrowersji, tym bardziej że miała rozwiązać problem wypłaty odszkodowań, a sposób ich wyliczenia nie zyskał dotychczas akceptacji – stwierdził.

Uczestnicy debaty dyskutowali także o znaczeniu kogeneracji dla bilansu energetycznego kraju. Zdaniem Jacka Piekacza warto spojrzeć szerzej na te źródła energii – w kontekście polityki energetycznej Polski i pracy systemu.

Prezes Dec uważa, że w 2030 roku produkcja energii z kogeneracji mogłaby pokryć 25 proc. krajowego zapotrzebowania.

Według prezesa Lacombe'a „cel na 2030 rok jest rozsądny, gdy chodzi o udział kogeneracji, ale to od państwa zależy, czy wykorzysta te możliwości".

– Dodatkowy atut to dostępna technologia, która pozwala Polsce wykorzystać własne paliwo, jakim jest węgiel, i to wpisując się w unijną politykę klimatyczną – dodał prezes Veolia Energia Warszawa.

To główny wniosek z debaty „Przyszłość kogeneracji w Polsce w kontekście unijnej polityki klimatycznej", która odbyła się 26 czerwca w redakcji „Rzeczpospolitej".

Instalacje kogeneracyjne, czyli umożliwiające jednoczesną (w skojarzeniu) produkcję ciepła i energii elektrycznej ze względu na mniejszą – o ok. 30 proc. – emisję dwutlenku węgla traktowane są jako jeden ze sposobów wspomagających realizację w Polsce unijnej polityki energetyczno-klimatycznej do 2030 r. (przywódcy UE w październiku ub.r. ustalili, że w ciągu najbliższych 15 lat emisja CO2 ma spaść o 40 proc., co stanowi szczególne wyzwanie dla polskiej energetyki opartej głównie na węglu).

Pozostało 90% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację