Były takie czasy, i to całkiem niedawno, że prywatnych przedsiębiorców wykopywano brutalnie z Ministerstwa Obrony Narodowej jako podejrzanych „prywaciarzy”. Tak się mieli zachowywać minister Antoni Macierewicz i jego następca Mariusz Błaszczak. Cóż, ludzie Prawa i Sprawiedliwości w gospodarce stawiali na biznes państwowy, a wierzyli tylko swoim nominatom. Zaś główną kwalifikacją tych ostatnich miała być lojalność. Kompetencje branżowe czy menedżerskie stały na trzecim czy czwartym planie.
Chcemy czy nie, musimy się zbroić
Oczywiście można przerzucać się dziś anegdotami o tym, jakie to Macierewicz plótł banialuki o wyprodukowanych przez Polską Grupę Zbrojeniową milionach dronów na polskim niebie, gdyby kwestię polskiej produkcji zbrojeniowej dało się opędzić wyłącznie śmiechem. Niestety jest inaczej. Państwo polskie graniczy z teatrem dramatycznej i groźnej dla świata wojny, a narodowe bezpieczeństwo staje na czele priorytetów polskiej polityki, także gospodarczej.
Choćbyśmy tego nie chcieli, musimy się zbroić – i to nie tylko z pomocą kosztownych kontraktów na broń z dalekiej zwykle zagranicy. Pewną polską patologią jest model naszego rynku zbrojeniowego, na którym dominuje zaniedbywana przez dekady państwowa PGZ. O dobrych tradycjach, ale też o średniej wydolności i słabo zarządzana. Duża część sektora zbrojeniowego, zwłaszcza w lotnictwie, to odziały konkurencyjnych na rynku światowym firm zagranicznych (PZL Mielec/Sikorsky Aircraft, PZL Świdnik/Grupa Leonardo, PZL Okęcie/Airbus Military, WSK Rzeszów/UTC czy Avio Aero/ GE), niekoniecznie mających ofertę dla polskiej armii. Prywatny biznes zbrojeniowy pozostaje wciąż w ich cieniu, choć firmy, takie jak grupa WB, Ponar, Teldat, Transbit, Lubawa czy KenBIT, zdążyły się dorobić zarówno własnego know-how, jak i coraz większej konkurencyjności.
Czytaj więcej
Wybuch wojny na wschodzie zastał nas z przetrzebionym i przestarzałym arsenałem oraz brakami kadrowymi. Rząd stara się zbroić, ale straconego czasu nie odzyskamy.
Prywatny nie znaczy poza kontrolą państwa
Dlatego cieszy sukces pierwszej z nich. Niemal skokowy wzrost przychodów grupy WB to dobry prognostyk dla sektora, z którego wreszcie zdjęto odium braku państwowego zaufania. Pojawia się również szansa, by szybko się rozwinął. A jej gwarancją są eksperci od obronności, którzy rozumieją, że własna produkcja czy efektywny offset do zagranicznych kontraktów zbrojeniowych to domena przede wszystkim prywatnych firm, z natury elastyczniejszych od państwowych. Oraz to, że stanowi miejsce pracy dla polskich inżynierów i dobre pole dla polskiej wynalazczości.