Adam Roguski: Pustosłowie i pustostany

W sprawie opodatkowania rynku mieszkaniowego potrzebne są konkrety i konsultacje, a nie kakofonia medialnych „wrzutek”.

Publikacja: 16.01.2023 21:00

Adam Roguski: Pustosłowie i pustostany

Foto: Adobe Stock

Podatkowo-daninowe widmo krąży nad polskim rynkiem mieszkaniowym od wielu miesięcy. Nikt nie odmawia decydentom prawa do ustanawiania opłat i regulacji, gorzej, że odbywa się to w tradycyjnie fatalnym stylu. Zamiast konkretów i spójnej komunikacji mamy kilka ośrodków, z których płyną często sprzeczne informacje, a relacjonującym to wszystko mediom obrywa się za sianie fake newsów.

Przy okazji wywiadów, konferencji, podczas spotkań z wyborcami wypowiadają się premier Mateusz Morawiecki czy przedstawiciele resortu rozwoju – któremu formalnie podlegają budownictwo i mieszkalnictwo. Ale informacje płyną też z resortu aktywów, gdzie nad tematem pochylił się zespół doradców. A wisienką na torcie są wypowiedzi prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który podczas objazdu kraju lubi uraczyć elektorat mieszkaniowymi „wrzutkami”. Być może taka kakofonia i mnogość koncepcji to sposób na swoiste badanie reakcji rynku, ale proces legislacyjny przewiduje coś takiego jak konsultacje społeczne – to ścieżka właściwsza, profesjonalna, która nie powoduje takiego zamieszania.

Czytaj więcej

Mieszkania już tanieją. Najmocniej spadały ceny dużych lokali

Teoretycznie kierunki działań są dwa – tożsame z tym, co obserwujemy na innych rynkach. Chodzi po pierwsze o to, by mieszkania służyły do tego, na co wskazuje ich nazwa, a nie stały niewykorzystywane. Po drugie, chodzi o utrudnienie zakupów czysto inwestycyjnych (wręcz spekulacyjnych), polegających na nabywaniu mieszkań jako czystej lokaty kapitału, bez zamiaru ich wykańczania i wprowadzania na rynek najmu. Mowa zarówno o nabywcach indywidualnych, jak i funduszach – krążą opowieści o kupowaniu w ten sposób całych pięter. Problem w tym, że nie ma żadnych danych o skali takich transakcji.

Dziś wciąż nie jest jasne, kto miałby zostać obłożony opłatą i za co. Ile mieszkań to już zakupy hurtowe? Czy chodzić będzie o nowe transakcje, czy także już zgromadzone portfele? Kto i jak badałby, czy lokale są wynajmowane, czy stoją puste? Jak długi musiałby być wakat, by narazić właściciela na opłatę? Pytania można mnożyć, a wypowiedzi decydentów tylko pogłębiają wątpliwości.

Niepewność legislacyjna negatywnie przekłada się na tzw. inwestorów PRS, czyli fundusze zajmujące się budową portfeli mieszkań na wynajem. To rynek tworzący się w Polsce od dopiero kilku lat, w tej chwili w najmie jest około 9 tys. lokali, z czego około 2 tys. należy do państwowego Funduszu Mieszkań na Wynajem. Eksperci szacują, że w średnim terminie zasób wzrośnie do kilkudziesięciu tysięcy. To kropla wobec około 1,2 mln lokali wynajmowanych przez prywatnych właścicieli. Otoczenie makro – wysokie koszty finansowania i budowy – i tak nie sprzyja inwestycjom. Po co dokładać ciągnącą się niepewność legislacyjną?

Mamy kryzys mieszkaniowy, dostępność lokali, zwłaszcza dla osób z mniejszymi dochodami, jest niska. Potrzebne są rzeczowe rozpoznanie problemu i prawdziwe konsultacje społeczne. Przynajmniej w temacie opodatkowania pustostanów, skoro prawdziwej polityki mieszkaniowej nie możemy się doczekać od dekad.

Podatkowo-daninowe widmo krąży nad polskim rynkiem mieszkaniowym od wielu miesięcy. Nikt nie odmawia decydentom prawa do ustanawiania opłat i regulacji, gorzej, że odbywa się to w tradycyjnie fatalnym stylu. Zamiast konkretów i spójnej komunikacji mamy kilka ośrodków, z których płyną często sprzeczne informacje, a relacjonującym to wszystko mediom obrywa się za sianie fake newsów.

Przy okazji wywiadów, konferencji, podczas spotkań z wyborcami wypowiadają się premier Mateusz Morawiecki czy przedstawiciele resortu rozwoju – któremu formalnie podlegają budownictwo i mieszkalnictwo. Ale informacje płyną też z resortu aktywów, gdzie nad tematem pochylił się zespół doradców. A wisienką na torcie są wypowiedzi prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który podczas objazdu kraju lubi uraczyć elektorat mieszkaniowymi „wrzutkami”. Być może taka kakofonia i mnogość koncepcji to sposób na swoiste badanie reakcji rynku, ale proces legislacyjny przewiduje coś takiego jak konsultacje społeczne – to ścieżka właściwsza, profesjonalna, która nie powoduje takiego zamieszania.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację