Od czasu wybuchu kryzysu finansowego w 2008 roku, którego symbolem stał się upadek banku Lehman Brothers, na serio potraktowano autokrytyczne stwierdzenie Alana Greenspana, że mapa opisuje terytorium, ale nim nie jest. Dziś już wiadomo, co były szef Fedu chciał przez to powiedzieć – czynienie bożka ze wskaźników finansowych gospodarki kraju, przedsiębiorstwa i społeczeństwa jest drogą wiodącą do wynaturzeń. Wskaźniki nie mogą być celem samym w sobie. Prawdziwy stan gospodarki czy firmy uzyskamy dopiero wtedy, gdy sięgniemy po jakościową informacje zwrotną i włączymy zdrowy rozsądek. Na debatę o chciwości i kryzysie nałożyły się dane mówiące o rosnących nierównościach społecznych.
Wyzwania makro
Wszystko to stworzyło mieszankę wybuchową i konieczność znalezienia nowego sposobu mierzenia i monitorowania rozwoju państw i firm w skali globalnej. W skali makro mamy do czynienia z podważaniem wskaźnika PKB (produkt krajowy brutto) jako obiektywnego miernika wzrostu gospodarczego.
Wiemy jednak, że wysoki PKB kraju może nie mieć żadnego związku z jakością życia w nim, co ma miejsce w „oświeconych" dyktaturach. Kontrowersje budzi wliczanie niektórych wartości aktywności, a wyłączanie innych. Niektórymi zauważonymi przez kwietniowy tygodnik „The Economist", poddający paradygmat PKB ostrej krytyce, było między innymi włączanie usług seksualnych, a wyłączanie wielu dziedzin nowej gospodarki, tzw. sharing economy, czy większości działań społecznych opartych na solidarności i samopomocy.
O błędach w pomiarze PKB pisał już kilka lat temu zespół pod kierunkiem noblisty Josepha Stiglitza w raporcie „Błąd pomiaru. Dlaczego PKB nie wystarcza" opatrzonym wprowadzeniem Nicolasa Sarkozy'ego. Konsekwencją poszukiwania jest wysyp różnego rodzaju mierników, takich jak Happy Planet Index (HP), składający się z doświadczenia dobrostanu, przewidywanej długości życia i obciążeń dla środowiska naturalnego, realizowany przez ONZ World Happiness Report, czy stosowany przez Bank Światowy Human Development Index (HDI) uwzględniający lata edukacji, oczekiwaną długość życia, dochód narodowy per capita w dolarach. Krajem wypadającym najlepiej pod względem HDI jest Norwegia, a w indeksie HPI – Kostaryka, z kolei w World Happiness – Dania.
Jedną z najciekawszych i moim zdaniem najważniejszych inicjatyw jest indeks postępu społecznego – Social Progress Index (SPI), oparty na trzech filarach: podstawowych bytowych potrzebach człowieka, dobrostanu (zdrowie, dostęp do edukacji), szans rozwoju (wolność wyboru, prawa człowieka, inkluzja społeczna, dostęp do edukacji na poziomie wyższym). Twórcami SPI są wspomniany już noblista Joseph Stiglitz oraz eksperci od zarządzania Michael Porter i Michael Green. Indeks ten zainteresował Komisję Europejską, która planuje wprowadzić go jako miernik uzupełniający do PKB na poziomie monitorowania postępu społecznego. Właśnie trwa proces konsultacji społecznych w tej sprawie. W SPI najlepiej wypada Norwegia, ale i Polska znajduje się w czołowej grupie.