Wdebacie publicznej dominuje pogląd o dobrej naturze polskiej deflacji (rozumiemy ją po prostu jako spadek indeksu cen towarów i usług konsumpcyjnych CPI w ujęciu rok do roku) i jej nieistotności dla polityki pieniężnej. W naszej opinii jest to pogląd chybiony i oparty na argumentach z ekonomicznej mitologii. Pierwszy – o stricte importowanym charakterze polskiej deflacji. Drugi – o jej nieszkodliwości. Trzeci – o neutralności dla wiarygodności banku centralnego. Jest to pogląd utrudniający myślenie o stopach procentowych w kategoriach trendów globalnych. W warunkach strukturalnie niskiego wzrostu nominalnego i niskiej inflacji należy rozważać je jako środek ułatwiający oddłużenie państwa.
Mit pierwszy: czy deflacja szkodzi
Teoretycznie można wskazać dwa kanały wpływu spadków cen na zachowanie konsumenta. Po pierwsze, spadki cen wywołują powiększenie dochodu rozporządzalnego, a więc zachęcają do wyższych wydatków teraz (efekt dochodowy). Spadki cen mają też wpływ na rozkład wydatków w czasie (efekt substytucyjny). Jeśli spadki cen mają większą skalę niż stopień niecierpliwości konsumentów, a przy tym stopy nominalne premiujące konsumpcję jutro są dodatnie, może się okazać, że konsumenci będą woleli skonsumować jutro niż dziś. Problem odkładania wydatków jest więc zjawiskiem możliwym, choć badania empiryczne prawie go nie potwierdzają. Nie przeszkadza to polskim ekonomistom zjawisko braku odkładania wydatków w czasie poczytywać jako dowód na wyjątkowość polskiej deflacji i jej dobroczynny wpływ.
Na razie nie widzimy odkładania wydatków w czasie, a nawet widzimy dość dobre powiązanie polskiej konsumpcji z bieżącym dochodem i planami wydatkowania formułowanymi w oparciu o oczekiwany dochód. Oznacza to, że gospodarstwa domowe są niecierpliwe i działa tu głównie efekt dochodowy. Gdy jednak spadki cen ugruntują oczekiwania, może się okazać, że obecny poziom stóp nominalnych będzie faktycznie zbyt wysoki i konsumenci będą woleli konsumować jutro. Być może na razie w Polsce nie ma tego problemu, choć tempo wzrostu konsumpcji jest nadal niskie. Globalnie słaba reakcja konsumentów na solidne spadki cen ropy naftowej może świadczyć o tym, że konsumenci wolą w coraz większym stopniu budować oszczędności.
Skupianie się na konsumencie zaniedbuje problemy od strony firm i ich wyników finansowych. Tymczasem firmy coraz gorzej znoszą deflacyjną równowagę i coraz większy odsetek przedsiębiorców sygnalizuje negatywny jej wpływ na wyniki finansowe (badania NBP). Co więcej, coraz mniejszy odsetek firm objęty jest redukcją kosztów, a przestrzeń do dalszej redukcji dostępna jest w zasadzie tylko dla firm dużych. Deflacja przydarzyła się polskim przedsiębiorstwom w najmniej sprzyjającym momencie. Ich zyskowność mierzona danymi GUS czy raportami spółek giełdowych od wielu lat spada.
Przedsiębiorstwa teoretycznie mogłyby sobie skompensować słabsze wyniki podniesieniem cen, ale konkurencja sprawia, że nie mogą. Sytuacja może więc ewoluować w kilku kierunkach. Po pierwsze, niższe wyniki finansowe mogą odbić się negatywnie na inwestycjach. Po drugie, niższe wyniki finansowe mogą spowodować spadki zatrudnienia i ograniczenie dynamiki płac. Efekt majątkowy płynący z ograniczonych zysków firm byłby zapewne pomijalny w polskich warunkach, ale pierwszych dwóch dróg ewolucji bieżącego stanu gospodarki raczej nie można zaniedbać.