Lublin: akcja wykrywania żółtaczki

Po odkryciu wstrząsających zaniedbań w gabinetach medycznych lubelski sanepid postanowił przebadać 10 tys. osób pod kątem wirusowego zapalenia wątroby typu C

Publikacja: 06.12.2011 21:13

Lublin: akcja wykrywania żółtaczki

Foto: Fotorzepa, Bartosz Jankowski

– Mieliśmy przypadki, że dentysta używał jednego wiertła u 15 pacjentów. Bywało, że jednorazowy wziernik ginekologiczny za kilka złotych służył do badania wielu kobiet – alarmuje Paweł Policzkiewicz, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Lublinie.

Z powodu braku lub złej sterylizacji narzędzi medycznych lub kosmetycznych lubelski sanepid zamknął w ostatnim roku kilkadziesiąt gabinetów. Kara spotkała nawet Stomatologiczne Centrum Kliniczne Uniwersytetu Medycznego.

W tej sytuacji sanepid wspólnie z władzami Lublina rozpoczyna akcję diagnostyki wirusowego zapalenia wątroby typu C (HCV). Dlaczego?

Jak wynika z szacunków Polskiej Grupy Ekspertów HCV w Polsce, nawet 730 tys. osób może być zakażonych tym groźnym wirusem. I tylko 3 proc. z nich (22 tys.) o tym wie. Choroba prowadząca nawet do raka wątroby przez lata przebiega bowiem bezobjawowo, a można się nią zarazić przypadkowo, np. podczas drobnych zabiegów w gabinetach medycznych lub kosmetycznych.

Od stycznia mieszkańcy Lublina i powiatu lubelskiego w wieku 18 – 60 lat będą mogli wykonać bezpłatne badania na obecność HCV. Sanepid chce przebadać 10 tys. osób. – Zagrożenie wirusem w mieście jest ogromne – mówi Policzkiewicz.

Zakażenie HCV trudno zdiagnozować na podstawie występujących tylko czasami objawów, takich jak bóle mięśni, apatia, depresja. W większości przypadków prowadzi do przewlekłego zapalenia wątroby, może wywołać jej marskość, a nawet raka. – To dżuma XXI w. – uważa Policzkiewicz.

Monika Prus, psycholog pomagająca osobom z HCV: – Pacjenci, który dowiadują się o zakażeniu, są zwykle przerażeni. Szokiem jest m.in. odkrycie źródła zakażenia, którym okazują się placówki służby zdrowia czy salony kosmetyczne.

– Nieświadomość to największe zagrożenie w przypadku HCV. Nie dość, że zakażony się nie leczy, to jeszcze nie informując lekarza czy kosmetyczki o zakażeniu, stwarza zagrożenie niekontrolowanego rozprzestrzeniania się wirusa – mówi Aleksandra Szirer z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Pomocy Chorym z  HCV Prometeusze.

Jej zdaniem badania na obecność HCV powinny być włączone do obowiązkowych badań okresowych pracowników.

– Mieliśmy przypadki, że dentysta używał jednego wiertła u 15 pacjentów. Bywało, że jednorazowy wziernik ginekologiczny za kilka złotych służył do badania wielu kobiet – alarmuje Paweł Policzkiewicz, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Lublinie.

Z powodu braku lub złej sterylizacji narzędzi medycznych lub kosmetycznych lubelski sanepid zamknął w ostatnim roku kilkadziesiąt gabinetów. Kara spotkała nawet Stomatologiczne Centrum Kliniczne Uniwersytetu Medycznego.

Pozostało 80% artykułu
Ochrona zdrowia
Rząd ma pomysł na rozładowanie kolejek do lekarzy
Ochrona zdrowia
Alert na porodówkach. „To nie spina się w budżecie praktycznie żadnego ze szpitali”
Ochrona zdrowia
Pierwsze rodzime zakażenie gorączką zachodniego Nilu? "Wysoce prawdopodobne"
Ochrona zdrowia
Onkologia w Funduszu Medycznym. Szpitale od roku czekają na pieniądze
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Ochrona zdrowia
Rośnie liczba nieodwołanych wizyt u lekarza