Sąd Najwyższy zwrócił w czwartek sprawę 1247 frankowiczów Sądowi Apelacyjnemu w Łodzi. Wyrok oznacza, że toczący się od ponad trzech lat proces potrwa jeszcze ze dwa, gdyż sąd będzie musiał zaangażować biegłych.
Precedensowy proces
SN wskazał, że sama bezprawność klauzuli waloryzacyjnej, jaką zawierały umowy kredytowe z mBankiem (a wcześniej BRE Bankiem), nie oznacza, że bank przekroczył w kontraktach swoje obowiązki, wskutek czego kredytobiorcy ponieśli szkodę.
– Musi to zbadać biegły finansista. Musi też ustalić, jakie było ryzyko udzielania takich kredytów i czy było w miarę równomiernie rozkładane na obie strony, czy bank ewentualnie zawyżonym oprocentowaniem nie pokrywał swoich strat na innych polach, gdyż to byłoby niedopuszczalne – powiedział w uzasadnieniu sędzia Mirosław Bączyk. Dodał, że bank ma prawo do zysku ze swojej działalności.
Zgodnie z wyrokiem łódzkich sądów mBank miał zapłacić klientom odszkodowanie za stosowanie bezprawnej (gdyż zbyt ogólnikowej) klauzuli, na podstawie której mógł zmieniać stopę oprocentowania rat kredytu hipotecznego nominowanego we frankach. Łódzkie sądy Okręgowy i Apelacyjny nie szczędziły krytyki zaskarżonej klauzuli i uznały ją za niedozwoloną. Uznały, że kredytobiorcy mogą się domagać zwrotu bezprawnych nadpłat jako świadczenia nienależnego lub odszkodowania.