Odchodzący właśnie rząd PiS mimo kilku lat pracy nad ustawą o prawach autorskich nie doprowadził tych prac do końca i tym samym nie wdrożył dyrektywy o prawach autoryskich, która zagwarantowałaby filmowcom w Polsce tantiemy za wyświetlanie ich filmów w internecie.
Długa droga do tantiem
Komisja Europejska już skierowała skargę na Polskę do Trybunału Sprawiedliwości UE. Za każdy dzień opóźnienia we wdrożeniu nowego prawa grożą nam kary w wysokości 13,7 tys. euro za każdy dzień. Licząc do dziś, byłoby to ponad 12 mln euro. Czas bez przepisów o prawach autorskich gra zaś na korzyść platform streamingowych, które musiałyby płacić tantiemy.
Tantiemy są jednak istotną częścią – podkreślmy, że nieregularnych – zarobków filmowców: reżyserów, scenarzystów, operatorów itp.
Netflix zaproponował właśnie twórcom filmowym pilotażowy program dodatkowych wynagrodzeń. Projekt umowy, do którego dotarła „Rzeczpospolita”, rozwścieczył jednak branżę filmową. Przede wszystkim z powodu – jak mówią – „dyskryminacji” twórców. Netflix chce bowiem płacić tantiemy tylko tym twórcom, których filmy w co najmniej 90 proc. obejrzy co najmniej 10 mln widzów. Wyjaśniając kto: np. reżyser 12-odcinkowego serialu, którego prawie cały sezon obejrzał co najmniej co czwarty statystyczny Polak. Dla porównania – tantiemy w kinie czy telewizji linearnej naliczane są od każdej emisji.
W nieoficjalnych rozmowach z twórcami, którzy dostali projekt umowy z Netflixem, słyszymy, że byli wręcz namawiani, by nie konsultowali tej propozycji ze swoimi agentami lub prawnikami, bo to tylko opóźni podpisanie umowy.